Gwardia postraszyła Górnika

Szczypiorniści Górnika Zabrze pokonali Gwardię Opole 30:24. Choć mecz nie należał do najłatwiejszych, to jednak zryw w drugiej połowie przyniósł zabrzanom oczekiwane rezultaty.


Czwartkowe spotkanie nie rozpoczęło się tak, jak pragnęli tego zawodnicy Górnika. Choć bez wątpienia nastawiali się na trudną przeprawę, to jednak właśnie ich można było określić mianem faworytów. Ich rywale zupełnie się tym nie przejęli. Od samego początku zaczęli budować przewagę. Stopniowo powiększali ją między innymi za sprawą zaskakującego z drugiej linii Romana Czyczykały czy wtórującego mu Wiktora Kawki. Natarcie opolan zmusiło trenera Patrika Liljestranda do krótkiej rozmowy ze swoją ekipą.

Po powrocie z narady defensywa zabrzan stała się solidniejsza. To uaktywniło natomiast Dmytra Artemenkę, który z prędkością światła biegał do kolejnych kontrataków. Wyróżniać zaczął się także Patryk Mauer, dla którego starcie z Gwardią było jeszcze bardziej istotne niż dla reszty graczy. W zeszłym sezonie reprezentował bowiem właśnie klub z Opola:

– Był to dla mnie wyjątkowy mecz. Na szczęście graliśmy już z Gwardią w okresie przygotowawczym, wtedy te emocje były trzy razy większe, bo była to bardzo świeża sprawa. Ale teraz, gdy jestem już po kilku meczach rozegranych w nowej drużynie, łatwiej było mi zostawić emocje z boku – wytłumaczył już po starciu 24-letni skrzydłowy.

Choć gra gospodarzy uległa poprawie, to jednak pierwsza połowa rozstrzygała się na ich niekorzyść. Nie byli w stanie w pełni wystrzec się niedokładności. Każdy ich błąd był skrupulatnie wykorzystywany przez opolan, którzy zdobywali bramki nawet z trudnych pozycji. Coraz lepiej czuł się także stojący pomiędzy słupkami Adam Malcher. To wszystko sprawiło, że podopieczni Patrika Liljestranda schodzili na przerwę niepocieszeni. Przegrywali wtedy czterema trafieniami.

W szatni nastąpiła jednak szybka mobilizacja. Zabrzanie powrócili na parkiet z silną wolą odmienienia losów meczu. Prędko zniwelowali straty do różnicy dwóch bramek. Walka o wyrównanie trwała jednak długo. Dokonał tego Dima Artemenko, który w 43. minucie – po zdobyciu trzech goli z rzędu – doprowadził do remisu. Od tego momentu to właśnie zawodnicy Górnika przejęli kontrolę nad przebiegiem spotkania. Opolanie próbowali jeszcze utrzymać się w grze, jednak nerwowość w kluczowych sytuacjach nie pozwoliła im na to.

Dodatkowo swoją klasę potwierdzał Piotr Wyszomirski, który swoimi paradami zupełnie studził zapał przeciwników. Nie zatrzymywał się także „Mały Dima”. Ukraiński skrzydłowy zakończył rywalizację z dziesięcioma trafieniami na koncie. Ostatecznie Górnik Zabrze zwyciężył aż 30:24. Ale jak przyznał po meczu Patryk Mauer, w grze zabrzańskiego zespołu można było znaleźć kilka elementów, które wymagają jak najszybszej korekty:

– Wykazywaliśmy się mniejszą konsekwencją niż w poprzednich meczach. Nie realizowaliśmy swoich założeń. Każde małe odstępstwo od planu skutkowało bramką dla Gwardii. Rywale bardzo dobrze wykorzystywali nasze błędy, dlatego też w pierwszej połowie nie potrafiliśmy nawiązać wyrównanej walki. W drugiej odsłonie – gdy byliśmy bardziej konsekwentni w działaniu – obrona stała się szczelniejsza, wspomógł nas Piotrek Wyszomirski i wynik udało się odratować – wyjaśnił skrzydłowy, który rzucił swojej byłej drużynie aż sześć bramek.

W spotkaniu doszło do aż dwóch niefortunnych zdarzeń. Najpierw parkiet opuścił Krzysztof Łyżwa, który został trafiony w głowę. Postanowiono jak najszybciej udać się z nim na okulistykę. Kilka minut później urazu kostki doznał natomiast Adam Malcher.


Górnik Zabrze – Gwardia Opole 30:24 (13:17)

GÓRNIK: Liljestrand, Kazimier, Wyszomirski – Baczko 4, Przytuła 3, Łyżwa 5, Krawczyk, Rutkowski, Tokuda 1, Molski, Artemenko 10, Mauer 6, Wąsowski, Ilczenko, Kaczor 1.

Kary: 10 min.

Trener Patrik LILJESTRAND.

GWARDIA: Lellek, Malcher – Sosna 2, Fabianowicz, Wojdan 3, Koc, Hryniewicz, Stempin 1, Widomski 3, Jankowski 2, Kawka 4, Morawski, Scisłowicz 1., Kucharzyk, Monczka 4, Czyczykało 4.

Kary: 8 min.

Trener Rafał KUPTEL.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus