Gwarek Tarnowskie Góry o zmienionym obliczu

Przyzwyczajeni do dobrych wyników kibice klubu z Tarnowskich Gór nie tak wyobrażali sobie inaugurację III-ligowego sezonu…


Czy porażka 0:4, poniesiona przez Gwarek Tarnowskie Góry na swoim boisku z Zagłębiem II Lubin w pierwszym meczu sezonu 2020/21, jest niespodzianką? Jeżeli ktoś popatrzy na tabele z ostatnich sezonów III ligi, w której zespół ten należał do czołówki, to może powiedzieć, że tak. Ale co było, a nie jest…

Ofiara pandemii

– Zimą odeszli od nas Przemek Oziębała, który wiosną grał w ekstraklasie w Rakowie i Kamil Bętkowski, który występował w walczącym o awans do I ligi GKS-ie Katowice – wylicza trener Krzysztof Górecko.

– Ale później nastąpił atak pandemii i myślę, że staliśmy się jej ofiarą. Pożegnali się z nami: Kamil Cholerzyński, Mateusz Mazurek, Szymek Przystalski i podstawowy młodzieżowiec, Mateusz Polak, a sami zrezygnowaliśmy z Adriana Pytlika, któremu kończył się wiek młodzieżowca.

W dodatku przed inauguracją Sebastian Pączko i Sławek Pach się rozchorowali, a Dawid Jarka oraz pozyskany latem jedyny doświadczony zawodnik – Daniel Barbus – doznali kontuzji. Jarka poczuł ból na ostatnim sparingu, ale próbował trenować. We wtorek okazało się jednak, że musi pauzować. Barbus z kolei potrzebuje minimum trzech tygodni, żeby wrócić do gry.

Rozmowy bez efektu

Szkoleniowiec tarnogórzan musiał więc skorzystać z dublerów. Problem w tym, że kadra Gwarka jest mocno okrojona. – Przeprowadziłem naście rozmów na temat wzmocnienia naszej drużyny, ale efekty są kiepskie – dodaje Górecko. – Już nie mówię o Kubie Czajkowskim z Polonii Bytom, bo ostatecznie trafił do I-ligowej Odry Opole, co jest dla mnie w pełni zrozumiałe. Ale na przykład zawodnicy odchodzący z innych III-ligowych klubów wybierali oferty konkurentów, bo wiedzą, jaka jest nasza baza treningowa.

Zaczynam już szósty sezon w Gwarku i to co na początku wydawało się łatwe stało się problemem. Trenujemy na bocznym boisku, nazywanym „parkingiem”, bo podczas meczów parkują tam samochody, więc jego jakość pozostawia wiele do życzenia. Na płytę wychodzimy sporadycznie, bo gospodarz – dbając o murawę – nie może sobie i nam pozwolić na jej „zadeptanie”.

A więc pod względem kadry oraz bazy stoimy w miejscu, natomiast przeciwnicy, z którymi w poprzednim sezonie byliśmy razem w środku tabeli, zrobili krok do przodu. Byliśmy na 7. miejscu, ale różnice punktowe nie były duże, a rywale dokonali solidnych wzmocnień. I nie mówię o Ruchu Chorzów czy Polonii Bytom, bo to dla nas „kosmos”, ale takie drużyny jak Rekord Bielsko-Biała, Lechia Zielona Góra, Stal Brzeg czy stabilny i jeszcze zasilony doświadczonymi zawodnikami Pniówek 74 Pawłowice pokazują, jaki kierunek trzeba było wybrać.

Zupełni debiutanci

Na mecz z Zagłębiem II Lubin drużyna Gwarka wybiegła w składzie, który okazał się zbyt słaby.

– Ktoś może powiedzieć, że Kevin Kołodziej, Patryk Joachim, Konrad Pipia, Patryk Timochina i Sebastian Dworaczek to zawodnicy ograni w III lidze, ale do tej pory funkcjonowali jako uzupełnienie zespołu – wyjaśnia Krzysztof Górecko.

– Gdy inni brali na siebie ciężar gry, to byli wartościową częścią zespołu, ale nie są jeszcze w stanie decydować o obliczu drużyny. A ci, którzy weszli z ławki to już zupełni debiutanci. Marek Ptak do tej pory grał co najwyżej w klasie A, Oskar Skrzyniarz w śląskiej lidze juniorów, a Oskar Ziemianek w naszych B-klasowych rezerwach. Obok nich na ławce byli już tylko grający do tej pory w juniorach Jacek Gryc i Łukasz Stosiek, nie licząc naszego doświadczonego drugiego bramkarza Mateusza Rosoła.


Czytaj jeszcze: Górecko: Jesteśmy trzecioligowcem pełną gębą

Taki mamy skład i dlatego w konfrontacji z trenującymi codziennie w bardzo dobrych warunkach młodymi zawodnikami Zagłębia II, choć nasi chłopcy zagrali najlepiej jak potrafili, nie mieliśmy nic do powiedzenia. Żeby rywalizować z innymi drużynami musimy się więc wzmocnić. Jest jeszcze na to trochę czasu…


Na zdjęciu: Trener Krzysztof Górecko (z lewej) chciałby, żeby jego drużyna była jak najwyżej w tabeli.

Fot. Dorota Dusik