Gwiazdy bez powołań

Jeden z moich argentyńskich przyjaciół, dziennikarz, który jednak nie chce, aby wymieniano go w tym tekście z imienia i nazwiska, napisał do mnie kilka dni temu wiadomość o treści (pisownia oryginalna, przetłumaczona z hiszpańskiego na polski): „Nie znam Brzęczka, ale przynajmniej kogoś macie. My mamy nikogo”. Na początku sierpnia br. pojawiła się bowiem informacja, wygenerowana przez argentyński związek, o tym, że tymczasowym selekcjonerem reprezentacji został Lionel Scaloni, „pan nikt”, który w futbolu osiągnął zupełnie niewiele. Rozegrał zaledwie siedem meczów w biało-błękitnych barwach. Znalazł się nawet w kadrze na niemiecki mundial w 2006 roku. A ostatnio był asystentem skompromitowanego Jorge Sampaoliego.

Kompletny chaos w związku

Jakim zatem cudem tak wybitnie piłkarski naród, który jest w stanie dać światu niesamowitą liczbę znakomitych piłkarzy, nie jest w stanie zatrudnić selekcjonera z prawdziwego zdarzania? – To tak, jakby ministrant od razu został papieżem – piekli się legendarny Cesar Luis Menotti, selekcjoner mistrzów świata z 1978 roku. Co zupełnie dziwne, na razie, cicho siedzi Diego Maradona, naczelny krytyk zespołu pod wodzą wspomnianego Sampaoliego. To jednak kwestia czasu, aż „Boski” zabierze głos. Tak uważa mój argentyński przyjaciel, który jednocześnie podkreśla, że na szczytach władzy futbolu nad La Platą panuje kompletny chaos. W federacji wytworzyło się kilka frakcji, a każda jest – co zrozumiałe – za innym rozwiązaniem. Dowcip polega jednak na tym, że żaden z trenerów zwyczajnie nie chce podjąć pracy z narodowym zespołem. – Codzienne wstawanie rano jest katorgą. Otwierasz byle jaką gazetę i o tobie piszą. Dwa miesiące nawet po wygranym meczu można spotkać człowieka na ulicy, który podejdzie i powie, że dokonałeś zmiany zbyt wcześnie – oto słowa Marcelo Bielsy, trenera, który reprezentację Argentyny prowadził w latach 1998-2004. Teraz szkoleniowiec ten odpowiada za wyniki Leeds United, czyli drużyny zaplecza angielskiej ekstraklasy. I, jak na razie, idzie mu świetnie, bo zespół, którego jednym z liderów jest nasz Mateusz Klich, lideruje rozgrywkom League Championship.

Powolny zmierzch?

Słowa Bielsy świadczą jedynie o tym, jak wielka presja ciąży na selekcjonerze reprezentacji Argentyny. Naród wymaga sukcesu, którego drużyna nie potrafi osiągnąć od 25 lat. W 1993 roku zespół, pod wodzą Alfio Basile, wygrał Copa America. I to był ostatni turniej, który Argentyńczycy zakończyli zwycięsko. Finał mundialu z 2014 roku nieco osłodził chude lata, ale nie był momentem chwały. To właśnie po porażce z Niemcami, Lionel Messi po raz pierwszy napomknął o tym, że jego czas w drużynie narodowej dobiega końca. Dwa lata później, po frustrujące porażce w finale Copa America Centenario z Chile, gwiazdor Barcelony zrezygnował z gry w reprezentacji. W Buenos Aires na ulice wystąpiło 10 tysięcy ludzi, żądając, aby Messi zmienił swoją decyzję. Zmienił, ale teraz sytuacja wygląda jeszcze poważniej. Otóż 31-letni piłkarz poprosił Lionela Scaloniego, aby ten nie powoływał go do reprezentacji na dwa najbliższe mecze towarzyskie. We wrześniu Argentyna zmierzy się z Gwatemalą i Kolumbią. Tymczasowy selekcjoner powołał już kadrę na te spotkania i brakuje w niej nie tylko Messiego. Scaloni dał odpocząć m.in. takim piłkarzom, jak: Nicolas Otamendi, Marcos Rojo, Angel Di Maria, Ever Banega, Lucas Biglia, Sergio Aguero czy Gonzalo Higuain. Czy to oznacza, że zmierzch wymienionych dla argentyńskiej reprezentacji właśnie nadszedł?