Halny pod Klimczokiem. Podbeskidzie rozbiło Zagłębie

Dopiero w piątek PZPN poinformował, że trener Krzysztof Brede, szkoleniowiec Podbeskidzia, został zdyskwalifikowany na dwa spotkania. Wszystko w związku z tym, co wydarzyło się w zeszłą niedzielę w Głogowie. Trzeba jednak przyznać, że decyzja związku nie jest zbyt fortunna. W trakcie spotkania z Chrobrym jeden z kibiców kilka razy obrażał opiekuna bielskiego zespołu i jego rodzinę. Krzysztof Brede zareagował i doszło do scysji z krewkim sympatykiem, za którą został zdyskwalifikowany.

Na ławce trenerskiej zastąpił go Hubert Kościukiewicz, a pierwszy szkoleniowiec zasiadł na trybunach. I w 13. minucie spotkania eksplodował radością, kiedy to jego podopieczni objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym sosnowiczanie zbyt krótko wybili piłkę. Przejął ją Rafał Figiel, który ograł Mateusza Szweda i zdecydował się na strzał zza pola karnego. Pomocnik Podbeskidzia huknął ile sił w prawej nodze, a Krystian Stępniowski, golkiper Zagłębia, odprowadził jedynie piłkę wzrokiem do siatki.

Sosnowiczanie szybko mogli wyrównać. Najpierw jednak przestrzelił znacznie Patryk Małecki, a następnie Fabian Piasecki przegrał „sam na sam” z Martinem Polaczkiem. Było to jednak tylko krótkie przebudzenie przyjezdnych, bo następnie bielszczanie, raz po raz, stwarzali zagrożenie. Główkę Marko Roginicia, po dośrodkowaniu Łukasza Sierpiny, obronił Stępniowski. Dwie minuty później, w niemal bliźniaczej akcji, chorwacki napastnik przestrzelił, ale w końcu dopiął swego. Rozgrywający świetny mecz Figiel zagrał do Roginicia prostopadłą piłkę, a napastnik „górali” tym razem się nie pomylił i pokonał Stępniowskiego, nad którym przerzucił piłkę, w sytuacji „sam na sam”.

Chorwat, jeszcze przed przerwą, mógł podwoić swój dorobek. Znów z bocznej strefy boiska podawał Sierpina, ale Roginić nie trafił czysto w piłkę. Lepiej zawodnik ten wywiązał się z roli… asystenta. Bielszczanie, w 41. minucie meczu, rozegrali koncertową akcję. Zaczął ją Karol Danielak, który zagrał do Adriana Rakowskiego. Ten zaś, świetnym podaniem, uruchomił Roginicia, który niczym na tacy wyłożył futbolówkę Danielakowi, który do końca poszedł za akcją i z bliska strzelił swoją dziewiątą w tym sezonie bramkę w I lidze.

Trzeba przyznać, że w momencie podania piłki od Rakowskiego do Roginicia, Chorwat znajdował się na minimalnym spalonym. Sędziowie popełnili błąd, ale nie miało to większego wpływu na to, że do przerwy drużyna trenera Bredego prowadziła z Zagłębiem całkowicie zasłużenie. To była najlepsza odsłona w wykonaniu „górali” od kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu miesięcy, choć trzeba przypomnieć, że w tym sezonie zespół prezentuje się przecież całkiem dobrze.

Początek drugiej odsłony nie był jednak dla bielszczan już tak udany. Dobre podanie otrzymał Patryk Małecki, który zdecydował się na strzał i trafił piłką w rękę Bartosza Jarocha. Sędzia Kornel Paszkiewicz zawahał się tylko przez moment i wskazał na jedenasty metr, napominając obrońcę Podbeskidzia żółtą kartką. Rzut karny na gola, pewnym strzałem, zamienił Fabian Piasecki, który zmylił Martina Polaczka. Chwilę później, po główce Patryka Mularczyka, piłka nieznacznie minęła słupek bramki Podbeskidzia.

Zagłębie po przerwie zaczęło grać dużo lepiej, ale po 10 minutach fatalnie zachował się Płamen Kraczunow, który obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. To zdecydowanie ułatwiło „góralom” zadanie, którzy dążyli do tego, aby podwyższyć prowadzenie. Dwie próby Sierpiny zatrzymał Stępniowski, a nieco później kapitan Podbeskidzia został potrącony w polu karnym. Sędzia nie zdecydował się jednak na podyktowanie karnego. Zagłębie, mimo gry w osłabieniu, również nie rezygnowało z tego, aby poprawić wynik. Kąśliwy strzał Tomasza Hołoty złapał jednak Polaczek.

W 74. minucie spotkania w polu karnym Zagłębia, po starciu z Quentinem Seedorfem, padł Roginić, ale gwizdek sędziego Paszkiewicza znów milczał. Kilkanaście sekund później wyraźnie rozochocony w tym spotkaniu Figiel raz jeszcze chciał zaskoczyć Stępniowskiego, ale pomylił się o centymetry i piłka minęła słupek bramki sosnowieckiego zespołu. „Górale” koniecznie chcieli strzelić jeszcze jednego gola. Po nastej akcji oskrzydlającej Sierpiny kapitan Podbeskidzia szukał podaniem Roginicia. Posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej i trafiła ona Seedorfa, który nie zdołał zareagować i skierował futbolówkę do własnej siatki.

„Górale”, po bardzo dobrym i ciekawym widowisku, odnieśli efektowne i całkowicie zasłużone zwycięstwo i przynajmniej do jutra, kiedy swój mecz rozegra Warta Poznań, wskoczyli na pozycję lidera rozgrywek I ligi.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Sosnowiec 4:1 (3:0)

1:0 – Figiel, 13 min, 2:0 – Roginić, 29 min, 3:0 – Danielak, 41 min, 3:1 – Piasecki, 50 min (karny), 4:1 – Seedorf, 83 min (samobójcza).

Podbeskidzie: Polaczek – Jaroch, Baszłaj, Osyra, Modelski – Danielak (79. Ubbink), Sieracki, Figiel, Rakowski (86. Hilbrycht), Sierpina – Roginić (90+2. Laskowski). Trener Hubert KOŚCIUKIEWICZ.

Zagłębie: Stępniowski – Nawotka, Krachunov, Grzelak, Słomka (46. Seedorf) – Szwed (46. Radkowski), Mularczyk, Hołota, Pawłowski (78. Stewart), Małecki – Piasecki. Trener Dariusz DUDEK.

Sędziował Kornel Paszkiewicz (Wrocław). Żółte kartki: Rakowski, Jaroch – Kraczunow., Piasecki. Czerwona kartka: Kraczunow (55. druga żółta).