Hausmeister tęskni za Bytomiem

 

Kibicom na Śląsku kojarzy się z występami w Ruchu Radzionków i Polonii Bytom, której jest wiernym kibicem. Na szczeblu centralnym grał też w Kotwicy Kołobrzeg i Limanovii, a od pięciu lat żyje w Niemczech.

Tam bronił barw klubów z niższych klas rozgrywkowych. Z jednym z nich, VI-ligową Spartą Lichtenberg, zawitał niedawno w rodzinne strony, dobrze prezentując się w sparingach z Ruchem Chorzów (2:3) i… Polonią (0:1). Mateusz Mika, 32-letni bramkarz pochodzący z Bytomia, funkcjonuje za zachodnią granicą, ale tęskni za ojczyzną.

Bieżące naprawy

– Nie wyobrażam sobie zostać w Niemczech na stałe, choć wielu ludzi mówi mi: „Ty już nie wrócisz”. Nie ukrywam, że mam tu dobre życie, obecnie z żoną spodziewamy się narodzin syna i bardzo się cieszymy. Gdyby jednak pojawiła się jakaś propozycja z Polski, to z pewnością bym ją rozważył.

Lata uciekają, przez całe życie robiłem to, co kocham. Wylało się miliony litrów potu na boisku, zostawiło sporo zdrowia, dlatego nie da się tego z dnia na dzień rzucić w kąt – mówi Mika, który – rzecz jasna – nie tylko gra w piłkę, ale przede wszystkim pracuje.

– Jestem „hausmeistrem” na nowym osiedlu w Berlinie. Dostałem tę pracę od jednego ze sponsorów w poprzednim klubie. Mieszkam na tym osiedlu, pracuję, dbam o nie. Wykonuję bieżące naprawy w mieszkaniach, wymieniam uszczelki, krany. Do tego dochodzi koszenie trawy, plewienie. Zwykłe porządkowe prace. Popołudniami trenuję – opowiada bramkarz z Bytomia.

„Lacha” to widział

Boisko pokazuje, że trenuje z powodzeniem. W sparingach rozegranych w Chorzowie i Bytomiu mocno się wyróżniał, był pewnym punktem swojej drużyny, dając się rywalom we znaki.

– Też myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Piłka wciąż daje mi radość. Oby zdrowie dopisywało. Dopóki pozwoli, chcę grać. Jak najdłużej! Mam plan, by w przyszłości otworzyć szkółkę bramkarską. Już teraz w Niemczech szkolę się w tym kierunku, działam, jeżdżę na kursy. Niedawno na Herthcie spotkałem się z Gaborem Kiralym (słynny przed laty węgierski bramkarz – dop. red.).

Gdy tylko czas pozwala, podpatruję, dokształcam się. Wierzę, że to kiedyś zaowocuje – przyznaje Mateusz Mika. Po tak długim czasie pobycie spokojnie pokrzykuje już na kolegów z linii obrony w ich języku.

– Chłopaki mnie rozumieją, funkcjonujemy bez zarzutu, a i prywatnie dajemy sobie radę. Moja żona jest nauczycielką niemieckiego. Każdy myślał, że uczyła mnie podstaw, ale wcale tak nie było. Gdy wracając po całym dniu do domu miałbym nadal słuchać niemieckiego, to nie wiem… W domu do dziś używam dwóch języków: polskiego i śląskiego – śmieje się nasz rozmówca.

Piłka nadal daje mu satysfakcję – tym bardziej, że gra obecnie w klubie mającym ambicje. Sparta Lichtenberg, zespół z przedmieść stolicy Niemiec, jest liderem berlińskiej grupy VI ligi.

– Byli u mnie Marcin Lachowski czy Wojtek Mróz (piłkarze Polonii – dop. red.). Sami mogli się przekonać, że mamy superwarunki do trenowania. W zimę do dyspozycji jest sztuczna murawa z wysokiej półki, mamy też jakościową naturalną płytę.

Liga rusza wcześnie, zaczynamy już 9 lutego, nasi prezesi mają ambicje. Ze swoim poprzednim zespołem – też z VI ligi – byliśmy przez kilka dni na obozie w Turcji. Zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu co Raków Częstochowa czy Stal Mielec. Ze Spartą przyjechaliśmy do Polski, spaliśmy w Tarnowskich Górach, pomogłem zorganizować dwa sparingi. Chciałem, by wszystko wyszło tak, aby nikt nie miał mi później nic do zarzucenia.

Przekonaliśmy się, że VI liga niemiecka to przedział między polską III a IV ligą. Wielu zawodników z tego poziomu w Niemczech poradziłoby sobie w Polsce, mogłoby – jak ja kiedyś – żyć z piłki – przekonuje Mika.

Znów się odbuduje

Jako bytomianin i fan Polonii, trudno, by nie śledził tego, co dzieje się na szczycie tabeli III grupy III ligi. Możliwe, że wiosną o awans walczyć będą dwa zespoły, które 32-letni golkiper „sprawdził” tej zimy.

– Chciałbym, by Ruch i Polonia rok po roku weszli na szczebel centralny – przyznaje Mika. – Miejsce tych klubów jest w ekstraklasie. Serce cały czas bije mocniej, gdy przyjeżdża się na Śląsk, do Bytomia. Bardzo chciałbym jeszcze kiedyś móc ubrać koszulkę z nr 33 i stanąć między słupkami bramki Polonii.

To mój dom, tu się wychowałem, tu spędziłem swoje najlepsze lata. Dziękuję Polonii, że ukształtowała mnie jako człowieka. Wierzę, że wróci niebawem na Olimpijską, to tu jest jej miejsce, tu chodziła rzesza kibiców. Polonia nigdy nie zginie. Tym razem również się odbuduje, wróci na swoje tory. I jeszcze będzie walczyć o najwyższe cele.

 

78 MECZÓW na poziomie polskiej I i II ligi rozegrał Mateusz Mika.

 

Na zdjęciu: Mateusz Mika (z prawej) przy okazji styczniowej wizyty w Polsce miał okazję zatrzymywać m.in. Łukasza Janoszkę.