Henryk Kasperczak: Powiało optymizmem

Rozmowa z Henrykiem Kasperczakiem, wybitnym reprezentantem Polski, medalistą MŚ i igrzysk olimpijskich, selekcjonerem kilku zagranicznych reprezentacji.


Za nami finisz Ligi Narodów. Co można powiedzieć o dwóch ostatnich meczach biało-czerwonych z Holandią i Walią?

Henryk KASPERCZAK: – Były to dwa rożne spotkania w wykonaniu naszej reprezentacji. Mój wniosek jest taki: zadanie zostało wykonane i cel został osiągnięty. To jest bardzo ważne. Z wygranej z Walią mamy takie korzyści, że w kolejnych eliminacjach jesteśmy losowani z pierwszego koszyka, to bardzo istotne, a druga ważna rzecz, to fakt, że zostajemy w tej najmocniejszej Dywizji Ligi Narodów i w kolejne edycji znowu będziemy się mierzyć z tymi najlepszymi.

Co jeszcze?

Henryk KASPERCZAK: – Trzeba powiedzieć, że po tym meczu z Walią, to powiało takim optymizmem. Selekcjonerowi Michniewiczowi nie wyszedł ten skład na mecz z Holandią, a nasza gra też pozostawiała wiele do życzenia, bo nie było pomysły na grę, a Lewandowski był osamotniony z przodu. W drugiej połowie tego spotkania z Holendrami z Milikiem z przodu było lepiej. Natomiast z Walią pomogły trzy zmiany w składzie, czyli Żurkowski w miejsce Linettego, Bereszyński na wahadło za Frankowskiego i wreszcie Świderski w przodzie za Szymańskiego. Wzmocniona była ta gra ofensywna.

Lewandowski też się lepiej poczuł, bo był obok niego kolejny napastnik, a efektem tego była piękna zdobyta przez nas bramka. Zawiało optymizmem, bo zadanie wykonane. Z Walią ze składem to strzał w dziesiątkę. Nie udało się z tym składem z Holandią, a po tych poprawkach i zmianach sytuacja się polepszyła. Jasne, Walia to nie taki mocny jak rywal jak Holandia, ale wygrana zasługuje na uwagę. To był taki mecz, że kto pierwszy strzeli gola to wygra i tak się stało.

Pana fachowym okiem, to czego tej reprezentacji brakuje? Eksperci zwracają uwagę na braki w środku pola. Jak pan na to patrzy?

Henryk KASPERCZAK: – Nie tyko środek, bo z Holandią słabo grali wahadłowi, Frankowski i Zalewski nie wnieśli tego, co ten drugi wniósł choćby w meczu z Walią, gdzie też miał tam swój udział w golu. Bereszyński jako wahadłowy pokazał się w Cardiff z dobrej strony. Żurkowski też lepiej w środku zagrał niż Linetty. Co do Szymańskiego, to rola jaką otrzymał w meczu z Holandią, to może nie do końca mu odpowiadała.

Pomysł był taki, że jak Lewandowski będzie schodził na bok, to inni mieli tam wbiegać, ale my byliśmy za bardzo cofnięci, grając praktycznie przed swoją szesnastką. Nie atakowano, nie było takiego pressingu, jak miało to miejsce w tym niedzielnym starciu z Walią. Z nimi graliśmy wysoko i wysoko odbieraliśmy piłki i w tym kierunku trzeba pójść. Graliśmy też szybciej piłką. Choć trzeba przyznać, że rywal na to pozwolił, bo sam się potem cofnął i próbował grać z kontrataku, jak my z Holandią, ale nic nam to nie wychodziło. Z kolei w niedzielę graliśmy i z kontrataku i też ustawiając atak pozycyjny.

Co jeszcze na plus w meczu z Walią?

Henryk KASPERCZAK: – Ja byłem zadowolony z jednej rzeczy, z postawy tych naszych doświadczonych zawodników. Szczęsnego, który zagrał nam bardzo dobry mecz, pokazał się ze świetnej strony i udowodnił, że jest bramkarzem numer 1, bo obronił kilka trudnych piłek. Zagrał dobrze Glik, zagrał dobrze Krychowiak, zagrał dobrze Lewandowski i Zieliński czyli ten kręgosłup drużyny, a wkoło swoje zrobiła ta młodzież. Dopasowali się do gry starszych kolegów.

Nasza reprezentacja dobrze pokazała się też od tej strony mentalnej, prawda?

Henryk KASPERCZAK: – Był ten duch walki. Ja się bałem, że będzie tak, że wychodzimy na boisko z przekonaniem, że gramy na remis, bo to nam wystarcza do utrzymania w tej Dywizji A Lig Narodów. Miałem obawy, że tak to może wyglądać, a w trakcie gry było widać, że jest takie nastawienie, że chcemy grać i wygrać to spotkanie. Gramy na zwycięstwo i to rzucało się w oczy. Nawet prowadząc 1:0, to w końcówce dalej chcieli grać swoje i kilka razy się odkryli. Graliśmy do przodu, żeby strzelić kolejną bramkę.

Za dwa miesiące o tym czasie będziemy już przed ostatnim grupowym meczem z Argentyną. Proszę powiedzieć, jest pan optymistą jeżeli chodzi o nasze mecze z Meksykiem, Arabią Saudyjską i wspomnianą Argentyną i czy po raz pierwszy od 1986 roku uda się nam na mistrzostwach świata wyjść z grupy?

Henryk KASPERCZAK: – Najsilniejszym rywalem jest Argentyna, która z Messim w składzie pokazuje się w tym ostatnim czasie z dobrej strony. Zobaczymy, jak to dalej będzie. Co do Meksyku, to będą grali bez swojego najlepszego napastnika [chodzi p „Chicharito” Hernandeza – przyp. red.], to rywal w naszym zasięgu, choć oczywiście to drużyna która w tych ostatnich latach zrobiła postępy. Dwie drużyny wchodzą, a droga jest otwarta, wszystko zależy od nas.

Na koniec pytanie o trenera-selekcjonera Arabii Saudyjskiej Herve Renarda. Zna go pan osobiście?

Henryk KASPERCZAK: – Tak znam. Jakim jest trenerem? Nie powiem, że jest bezwzględny, ale w prowadzonych przez siebie drużynach utrzymuje żelazną dyscyplinę. To twardziel, taki góral, jak to u nas z góralami jest. Pochodzi z rejonu francuskich Alp, więc taki ma charakter. Z prowadzonymi przez siebie zespołami osiąga dobre wyniki [zdobywał m.in. mistrzostwo Afryki z reprezentacją Zambii i WKS – przyp. red.]. Tak było we Francji czy za granicą. Trzyma rygor. Zobaczymy jak to przełoży na Arabię Saudyjską, bo tam przecież to zupełnie inna mentalność niż u nas. Dla mnie jest to na pewno dobry szkoleniowiec.


Fot. PressFocus