Henryk Wawrowski: Nie ma co kalkulować

 

Czeka pan z niecierpliwością na losowanie grup Euro 2020?
Henryk WAWROWSKI: – Jak każdy. Ciekaw jestem przede wszystkim tego, gdzie nasza reprezentacja będzie grała i jakie odległości przyjdzie jej pokonać. Z drugiej strony obojętnie gdzie przyjdzie nam zagrać, to trzeba wyjść na boisko i robić swoje, czyli wygrywać.

Znamienne, że na początek nie mówi pan z kim mielibyśmy grać, a gdzie…
Henryk WAWROWSKI: – Akurat wiadomo, że lepiej uniknąć występów w takim miejscu jak Baku, gdzie jest daleko, a to przecież i inna strefa czasowa. Z drugiej strony mówimy o zawodowych piłkarzach, dla których przemieszanie się z miejsca na miejsce, to nie jest problem.

Ma pan jakąś grupę marzeń? Może Ukraina z pierwszego koszyka i Czechy z trzeciego?
Henryk WAWROWSKI: – Ja myślę tak, nie kalkulujmy. Trzeba pojechać na mistrzostwa Europy i zrobić swoje. Jak się kalkuluje z kim przyjdzie zagrać, jakiego rywala by się chciało, a jakiego nie, to się szybko z reguły odpada. Wydaje mi się, patrząc jakie drużyny są na Euro, że grupy będą wyrównane. Trzeba tam pojechać i grać swoje.

Ma znaczenie, że jesteśmy w koszyku numer dwa, a nie jeden?
Henryk WAWROWSKI: – Większego znaczenia to nie ma. Tam jest przecież elita. Wiadomo, lepiej grać ze słabszymi teoretycznie, ale tutaj – jak mówię – wszelkie kalkulacje trzeba odłożyć na bok. Trzeba grać, grać dobrze, wyjść z grupy, a potem zobaczymy jak będzie. Jak w każdym bądź razie jestem nastawiony pozytywnie.

Jak się panu podoba formuła tych przyszłorocznych mistrzostw Europy czy samo losowanie, gdzie skład niektórych grup jest już praktycznie znany?
Henryk WAWROWSKI: – Nie podoba mi. Piłka mocno poszła w biznes. Wiadomo, że spotkania przynoszą wielkie dochody, ale organizacja wszystkiego dla wielu drużyn będzie nastręczała problemów. Lepsza jest taka formuła, że mamy do czynienia z jednym gospodarzem czy dwoma. Nie jestem przekonany, że mecze teoretycznie słabszych zespołów sprawią, że na przykład na spotkaniach w Baku będzie komplet publiczności.

Co innego byłoby z pewnością, gdyby byli gospodarzem czy współgospodarzem imprezy, jak to miało miejsce w Polsce w 2012 roku. Z drugiej strony trzeba przypomnieć, że w finałowym turnieju zagrają 24 reprezentacje. To prawie połowa kontynentu. Dobre to dla popularyzacji piłki, ale też, przy takiej formule mistrzostw, nastręcza sporo kłopotów.

Z jakimi nadziejami do Euro 2020 przystąpi reprezentacja Polski?
Henryk WAWROWSKI: – Z dobrymi, trzeba być, jak mówię, optymistycznie nastawionym. Nie ma co tutaj kalkulować. Z grupy powinniśmy wyjść, a jak będzie dalej, to się okaże.

Po tych udanych eliminacjach może pan powiedzieć, na co stać zespół prowadzony przez Jerzego Brzęczka?
Henryk WAWROWSKI: – Z trenerami, to jest tak, że jak się wygrywa, to jest dobrze. Jak nie, to wiadomo… Nie ma co narzekać. Spójrzmy, z jakim bilansem awansowaliśmy do finałowego turnieju, przegraliśmy zaledwie jedno spotkanie. Trzeba dać chłopakowi szansę. Dostał ją i póki co ją wykorzystuje. Niech realizuje swoje wizje. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby w tej reprezentacji grali najlepsi piłkarze.

Mogą być i tacy, którzy grali w reprezentacji przez 15 lat, jak Kuba Błaszczykowski, ale muszą być w formie, muszą być w gazie. Tutaj nie może być żadnych koneksji. Myślę, że selekcjoner wyciągnął już odpowiednie wnioski. Trenerowi reprezentacji po udanych i wygranych eliminacjach, trzeba dać szansę. Boli taka często nieuzasadniona krytyka i narzekanie na wszystko. Tak nie powinno być. Krytykować rzeczowo jak najbardziej można, ale nie na siłę, bo niczemu to nie służy.

Przez lata grał pan na lewej obronie. Przekonuje pana gra Arkadiusza Recy na tej pozycji?
Henryk WAWROWSKI: – Uczepiliście się tego Recy… Dajmy mu szansę. Uważam, że w tych ostatnich meczach grał poprawnie i nie popełniał jakiś „baboli”. Wcześniej nie grał w klubie, teraz jest inaczej. Moim zdaniem to zawodnik, który zasługuje na to, żeby na niego stawiać. Trener Brzęczek wie co robi dając mu szansę występów w narodowych barwach.

Na koniec jeszcze pytanie o mecz z Holandią w eliminacjach mistrzostw Europy 1976, który wygraliście na Stadionie Śląskim 4:1, a w którym pan grał. Przez wielu to spotkanie uważane jest za jedno z najlepszych kadry Kazimierza Górskiego. Dlaczego wam nie udało się zaistnieć na Euro?
Henryk WAWROWSKI: – Może zabrakło trochę szczęścia? Po tym efektownym zwycięstwie pojechaliśmy na rewanż do Holandii mocno napakowani, ale tam ten mecz był naprawdę dziwny [Polska przegrała 0:3, a pierwsze miejsce w grupie z Holendrami różnicą bramek – przyp. red]. W przededniu spotkania odbyliśmy wieczorny trening, wszystko było w porządku. Potem na boisku nie byliśmy sobą. Trudno to było wytłumaczyć. Być może związku można się doszukać z depresją czyli obszarem lądu w Holandii leżącym poniżej morza. Na pewno szkoda było tamtej szansy.

 

Na zdjęciu: Biało-czerwoni czekają na rywali. W akcji Arkadiusz Reca.