Henryk Wawrowski: Z pozytywnym nastawieniem

Rozmowa z Henrykiem Wawrowskim, 25-krotnym reprezentantem Polski, srebrnym medalistą olimpijskim z Montrealu w 1976 roku.


Czego spodziewać się po czwartkowym meczu z Holandią w Warszawie?

Henryk WAWROWSKI: – Najważniejsze, żeby spotkanie stało na wysokim poziomie, no i oczywiście, żeby zwycięstwo było po naszej stronie, żeby można było powtórzyć historię.

Właśnie, wspomina pan historię. Sam grał pan w niesamowitym meczu Polska – Holandia na Śląskim we wrześniu 1975 roku, kiedy pokonaliście ówczesnych wicemistrzów świata ze wspaniałym Johanem Cruyffem aż 4:1. Teraz taki wynik jest możliwe?

Henryk WAWROWSKI: – Wszystko jest możliwe, my w rewanżu u nich polegliśmy przecież niedługo później 0:3. Na pewno naszą reprezentację, tą obecną stać na zwycięstwo, może nie w takim wymiarze, jak nam to wyszło przed laty, ale najważniejsze, żeby była wygrana, a czy to będzie 2:1 czy 1:0, to już nie ma znaczenia. Jak wyjdziemy z optymistycznym, z pozytywnym nastawieniem, to przynajmniej powinniśmy powalczyć. Na papierze mamy może piłkarsko słabszy zespół niż nasz rywal, ale jako nacja potrafimy się sprężyć i pograć. Mam nadzieję, że ten mecz potoczy się po naszej myśli, ale na pewno łatwo nie będzie.

Co miała tamta reprezentacja z 1975 roku, która w porywając sposób ograła bardzo silnych wtedy Holendrów, czego nie ma ta obecna Anno Domini 2022?

Henryk WAWROWSKI: – Trudno to tak porównać. Nieskromnie powiem, że w tamtym czasie mieliśmy lepszych piłkarzy. Lato, Gadocha, Szarmach, Włodek Lubański, Jasiu Tomaszewski. Czasy się zmieniły i u nas i w Holandii. Wtedy w Chorzowie na boisko wyszliśmy tacy sprężeni z myślą pokazania się z jak najlepszej strony. Teraz myślę, że nasi piłkarze wyjdą też z takim dobrym nastawieniem, bo nieważne czy to Brazylia czy Holandia, to przecież gramy u siebie, za nami będzie ryk z gardeł kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Nie wypada, żeby nie powalczyć. Na pewno jednak trudno porównać teraz to co było wtedy, z tą obecną rzeczywistością. Wtedy mieliśmy z przodu więcej indywidualności.

Reprezentacja Polski przed meczem z Holandią 10 września 1975 roku. Henryk Wawrowski czwarty od lewej, pomiędzy strzelcami bramek w tamtym meczu Grzegorzem Lato i Andrzejem Szarmachem. Fot. laczynaspilka.pl

Teraz z przodu mają straszyć Arkadiusz Milik czy Robert Lewandowski. Pokazują, że w nowych klubach potrafią trafiać. Będą jak Lato, Gadocha czy Szarmach przed laty?

Henryk WAWROWSKI: – Co do Roberta to tak, co do Milika to już nie. On to tak sporadycznie strzela te gole, bo raz mu się uda, a drugi raz już nie. Lewandowski zachowuje regularność, a Milik tak od przypadku do przypadku. Robert jest w stanie wiele zrobić, ale musi mieć oczywiście pomoc i wsparcie ze strony kolegów, bo ostatnio w reprezentacji to wiele nie pokazuje. Nie biega, to moje zdanie oczywiście, a od kapitana się oczekuje. On powinien dać asumpt, rzucić hasło chodźcie coś zrobimy, a nie stać z przodu obrażony. Ale ja jestem optymistą, uważam że będzie dobrze.

Jak podchodzić do tych meczów w Lidze Nardów. Traktować je jako prestiżowe rozgrywki czy to raczej taki poligon doświadczalny dla szkoleniowców przed mistrzostwami świata, które już przecież za pasem, za dwa miesiące?

Henryk WAWROWSKI: – Zależy jak trenerzy na to patrzą. Na pewno jest to dobre przetarcie przed mundialem. Na pewno zobaczymy zespoły, które wyjdą na boiska już w takim składzie, w jakim zobaczymy je na mistrzostwach w listopadzie i grudniu. Czas na eksperymenty się już skończy. Nawet jeżeli teraz ktoś jest w słabszej formie, to będzie się na niego patrzało przez pryzmat mistrzostw świata.

Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że wszystkie rozgrywki są ważne, bo w tych wszystkich wykazach i rankingach zawsze lepiej jest być gdzieś tam wyżej. To ma potem znaczenie z kim się gra. Niech też nikt nie narzeka, że gra co kilka dni. Mówimy przecież o zawodowcach, którzy nic innego nie robią, a tylko grają w piłkę. Co to jest 90 minut meczu, z czego czystej gry jest ze czterdzieści parę? Mają nie narzekać, a grać.

Selekcjoner Michniewicz zwraca uwagę na braki w pomocy, bo nie ma przecież w kadrze, z rożnych względów kilku graczy, z Jakubem Moderem na czele. Jest za to Jakub Piotrowski z bliskiej pana sercu Pogoni, skąd wyruszył w piłkarski świat. To zawodnik, który może być rozpatrywany przy wyjeździe do Kataru?

Henryk WAWROWSKI: – Trudno mi powiedzieć i ocenić jego aktualną dyspozycję i formę, bo już dawno nie widziałem go w akcji. Trudno więc powiedzieć, ale na pewno to ambitny chłopak, który skoro jest w reprezentacji, to musi coś prezentować. A odnośnie tego, kto znajdzie się faktycznie w kadrze do Kataru na mistrzostwa, to myślę że na 100, to 99 by nie trafiło. Michniewicz lubi zaskakiwać, raz lepiej, raz gorzej. Zobaczymy teraz, jak będzie po tych meczach z Holandią i Walią. Na pewno jednak ci co zostali powołani, to dostaną szansę pokazania się w meczach z trudnymi rywalami, ale to już zadanie dla selekcjonera.

Jaki wynik w takim razie na czwartkowy wieczór w meczu Polska – Holandia pan typuje?

Henryk WAWROWSKI: – Powinniśmy wygrać jedną bramką, najlepiej jakby było to 10:9 (śmiech). Najważniejsze, żeby wyszli z przekonaniem, że trzeba grać, ale znając życie i Michniewicza, to pewnie ustawi nasz zespół defensywnie. Ale jak faktycznie będzie, to zobaczymy.


Na zdjęciu: Henryk Wawrowski jest zdania, że selekcjoner Czesław Michniewicz ustawi dziś nasz zespół na mecz z Holandią defensywnie

Fot. PressFocus