Historyczny sukces!

MKS Dąbrowa Górnicza najlepszą drużyną Alpe Adria Cup. To pierwszy puchar w międzynarodowych rozgrywkach w dziejach klubu.


Final Four rozegrano w Wiedniu. Dąbrowianie do stolicy Austrii jechali z ogromnymi nadziejami. Liczyli na triumf w rozgrywkach. W półfinale nie mieli problemów z ograniem słowackiego BC Komarno (96:70). W decydującej rozgrywce zmierzyli się z gospodarzem zawodów, BC GGMT Wiedeń, który w drodze do finału pokonał inną słowacką drużynę, Spisski Rytieri 93:80.

Dla naszych koszykarzy była to szansa na rewanż za poprzedni sezon. Wtedy wiedeńczycy, dzięki lepszemu bilansowi małych punktów, okazali się lepsi w ćwierćfinale. Tym razem ich szanse też stały wyżej. Byli gospodarzami, a do tego ostatnio radzą sobie bardzo dobrze. W rodzimej lidze mają znakomity bilans 22 zwycięstw oraz zaledwie 2 porażek i przewodzą w tabeli.

Mecz lepiej zaczął jednak MKS. W dwóch pierwszych akcjach zza linii 6,25 m trafili Kacper Radwański i Ousmane Drame. Gospodarze pierwszy celny rzut oddali dopiero po blisko sześciu minutach. Potem jednak poszli za ciosem. W siódmej minucie, po akcji Radosa, już prowadzili 9:8.

Od tego momentu drużyny grały punkt za punkt, ale to MKS przez większość czasu musiał gonić. Przewaga mistrzów Austrii nie była jednak duża, najwięcej wynosiła sześć „oczek” (34:28).

W połowie trzeciej kwarty role się odwróciły. Od stanu 44:48 dąbrowianie przejęli inicjatywę. Z minuty na minutę grali coraz lepiej i coraz pewniej czuli się na parkiecie. W strefie podkoszowej nie do zatrzymania był Drame, z dystansu kosz wiedeńczyków „dziurawili” Trevon Bluiet, Jarosław Mokros oraz Joe Chealey. Ten ostatni świetnie też prowadził grę MKS-u, raz za razem popisując się efektownymi asystami. W sumie uzbierał ich aż dziewięć.

Zryw MKS-u spowodował, że przed ostatnią częścią miał aż 10 punktów przewagi (64:54). Gospodarze czując, że wymyka im się szansa na wygraną, byli bardzo zdenerwowani. To przekładało się na ich grę. Brakowało im spokoju. Akcje chcieli kończyć szybko, najchętniej rzutami za trzy punkty. Pudłowali. Dąbrowianie z kolei zwalniali grę i z żelazną konsekwencją wykorzystywali każdy błąd rywali. Do końca spotkania tylko raz mogli czuć się zagrożeni, gdy po akcjach Enisa Muratiego BC GGMT zbliżył się na siedem „oczek” (70:77). Odpowiedź była jednak zabójcza. Po chwili ważne rzuty trafili Martin Krampelj Chealey oraz Gerry Blakes i na tablicy wyników zrobiło się 83:70 dla naszego zespołu, który już do końca kontrolował wynik.


Finał

MKS Dąbrowa Górnicza – BC GGMT Wiedeń 86:72 (16:20, 23:23, 25:11, 22:18)

DĄBROWA GÓRNICZA: Drame 17 (2×3), Bluiett 11 (3×3), Radwański 12 (3×3), Mokros 14 (4×3), Chealey 12 – Blakes 5 (1×3), Piechowicz 2, Krampelj 13 (2×3). Trener Jacek WINNICKI.

WIEDEŃ: Rados 11, Savić 5 (1×3), Sirisević 8 (2×3), Manigat 2, Murati 25 (3×3) – Novas Mateo, Vujosević 12, Milosević 7 (1×3), Vladimir 2. Trener Aramis NEGLIĆ.


Na zdjęciu: Joe Chealey nie tylko skutecznie wykończał akcje, ale też świetnie kierował grą MKS-u.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus