Hiszpania. Układ pozostaje bez zmian

Na stadionie San Mames w Bilbao mecz Athleticu z Barceloną zainauguruje dzisiaj 89. edycję ligi hiszpańskiej. Zabraknie kontuzjowanego Lionela Messiego, w ataku „Barcy” zadebiutuje w oficjalnym meczu mistrz świata Antoine Griezmann. Zagrał we wszystkich sparingach i tylko pierwszy z nich, z Chelsea, został przegrany 1:2. Potem były zwycięstwa z Kobe 2:0, Arsenalem 2:1 i dwukrotnie z Napoli 2:1 i 4:0. W tym ostatnim meczu Griezmann zdobył swojego pierwszego gola w barwach „blaugrana”. Po dwóch latach Barcelona nareszcie ma następcę Neymara, który… chce teraz do klubu powrócić.

Rekordowa klauzula

Griezmann miał zostać piłkarzem Barcelony już przed rokiem, ale po mundialu Francuz zrobił zwód lepszy od tych, jakie prezentuje na boisku. Wycofał się z obietnicy i kolejny rok pozostał w Atletico, co wywołało wściekłość katalońskich kibiców. Dali temu wyraz w trakcie meczu obu drużyn na Camp Nou. „Barca” poczekała, aż 1 lipca klauzula odstępnego z 200 milionów euro zejdzie na 120 milionów, i wtedy podpisano umowę.

Teraz kwota, za jaką można pozyskać Griezmanna z Barcelony, wynosi 800 milionów – o 100 milionów więcej od Messiego. Gdy pojawiła się informacja, że porozumienie uzyskano przed 1 lipca, Atletico poczuło się oszukane i zażądało pozostałych 80 milionów. Tego lata Barcelona wydała na nowych zawodników 255 milionów. Ma ujemny bilans transferowy wynoszący 109 milionów i przy pozytywnym rozpatrzeniu protestu „colchoneros” jej sytuacja się skomplikuje.

Rekordowy fundusz płac

Do klubu chce powrócić Neymar, ale kolejne negocjacje z Paris SG nic nowego nie wnoszą. Mistrz Francji oczekuje gotówki, bo tak życzą sobie katarscy właściciele klubu. 200 milionów na transfer Barcelona nie ma, niższa suma połączona z przekazaniem 2-3 zawodników Paris SG nie interesuje. Barcelona ma najwyższe w Europie wydatki na płace, szacowane na 600 milionów euro rocznie. Podpisując kontrakt z Griezmannem na 17 mln euro i Frenkie de Jongiem na 16 mln, zmniejszono pole manewru dla innych graczy, w tym Neymara, który w PSG zarabia 36 mln euro. Niezależnie od tego, czy Neymar powróci do Barcelony, za czym optuje Messi, czy też nie, „Duma Katalonii” pozostaje najpoważniejszym kandydatem do zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa. „Trener Ernesto Valverde w okresie przygotowań wyłożył karty na stół, zgrywał zespół, a nie eksperymentował. Barcelona potrafi wygrywać, nawet gdy cierpi i na to nie zasługuje” – napisał „As”.

Dwa miesiące zastoju

Atletico i Real zadbały o przyszłość, pozyskując kilku młodych zawodników. „Królewscy” chyba nawet za bardzo. Kadra Realu to teraz mieszanka wypalonej rutyny i niedoświadczonej młodości, której liderem ma być Eden Hazard. Może nie eksplodować w tym sezonie i nie tylko słabe wyniki sparingów o tym świadczą. Trener Zinedine Zidane je bagatelizuje, ale widać w klubie pewną nerwowość. Real w tym roku ruszył z takim impetem na zakupy, że w połowie czerwca już wydał ponad 300 milionów euro. Od dwóch miesięcy panuje jednak zastój, bo nie potrafił pozbyć się Garetha Bale, Jamesa Rodrigueza oraz Isco. Chodzi o transfery definitywne, nie wypożyczenie, które proponują zainteresowane nimi kluby. Ponad 200 mln euro jest zablokowane, roczne wynagrodzenie dla nich to kolejne 28 mln euro rocznie. Płace stanowią w Realu 65 procent budżetu.

Zagrożenie kontrolą

Real nie pozyskał Paula Pogby, ale to nie dramat. Problemem jest brak następcy Cristiano Ronaldo, a czynione teraz starania o Neymara to raczej przeszkadzanie Barcelonie, niż zdecydowane działania. Real nastawia się na sprowadzenie za rok Kyliana Mbappe, jeśli… mu na to pozwolą. Ma transferowy deficyt 190 milionów euro i chociaż w klubie twierdzą, że to nie problem i ma środki na koncie, to jednak UEFA może na to inaczej się zapatrywać. Od dwóch lat istnieje przepis, że deficyt salda transferów nie może przekroczyć 100 milionów. W przypadku nieprzestrzegania zasad UEFA, Europejski Urząd Kontroli Finansowej Klubów (ICFC) nakłada na nie kuratelę przez co najmniej rok.

Lepszy od Messiego i Cristiano

Atletico nie ma problemów z finansami jak Real i Barcelona. Jest na plusie, chociaż tego lata dokonało najdroższego zakupu w Europie. Portugalczyk Joao Felix wprawdzie zaczął pechowo, od kontuzji w debiucie, ale po powrocie do gry zachwycał kibiców. Atletico wygrywało, a Joao Felix w czterech meczach strzelił 3 gole i miał 4 asysty. Pierwsze trafienie zaliczył w meczu z Realem Madryt wygranym 7:3. Strzelił bramkę także Juventusowi i drużynie gwiazd amerykańskiej MLS. Zagrał 250 minut, co 36 zaliczał gola lub asystę. Takiego wyniku nie miał nawet Messi (co 51 minut). Joao Felix ma lepszy początek kariery od rodaka Cristiano Ronaldo. W 43 meczach zdobył 20 goli i miał 11 asyst, Ronaldo w takiej samej liczbie gier 6 bramek i 9 asyst. W lidze zadebiutuje w meczu z Getafe, partnerem w ataku będzie Alvaro Morata. Zabraknie Diego Costy, który pauzuje z powodu dyskwalifikacji, a do tego w ostatnim meczu kontrolnym z Juventusem doznał urazu mięśnia przywodziciela.

Piątek: Athletic – Barcelona, sobota: Celta – Real Madryt, Valencia – Real Sociedad, Mallorca – Eibar, Leganes – Osasuna, Villarreal – Granada, niedziela: Alaves – Levante, Espanyol – Sevilla, Betis – Valladolid, Atletico – Getafe.

 

Na zdjęciu: Joao Felix (z lewej, obok Toni Kroos), pierwszą bramkę dla Atletico strzelił w meczu z Realem.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem