Hiszpanie lepsi o jedną bramkę

Towarzyskie spotkanie z Hiszpanią w Kaliszu uświetniło jubileusz 100-lecia polskiej federacji piłki ręcznej. Jednocześnie był to ostatni sprawdzian biało-czerwonych w składzie z zagranicznymi zawodnikami przed jesiennymi eliminacjami ME 2020. Wypadł nieźle nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że goście z Półwyspu Iberyjskiego nie zjawili się nad Wisłą w najsilniejszym składzie…

Sensacyjne otwarcie

Początek spotkania w Kaliszu był zgoła sensacyjny. Nikt nie spodziewał się aż tak dobrego otwarcia, bowiem biało -czerwoni po niespełna kwadransie prowadzili już pięcioma trafieniami. Znakomicie w bramce spisywał się Adam Morawski, w ataku grę Polaków napędzali skuteczni Paweł Paczkowski i Paweł Genda. W 11 minucie zadebiutował w reprezentacji Paweł Krupa, który pięć minut później zdobył swoją debiutancką bramkę w drużynie narodowej. – To niesamowite przeżycie. Pierwszy raz gram w reprezentacji, zdobyłem pierwszą bramkę, trener mi zaufał – mówił w przerwie szczęśliwy debiutant. Po 20 minutach trener Jordi Ribera poprosił o czas, a Hiszpanie zmienili ustawienie. Wyszli bardzo wysoko w obronie systemem 3-2-1, ale grali niedokładnie, więc przewaga rozbujanych Polaków wciąż oscylowała na granicy pięciu trafień. W końcówce jednak grając w przewadze straciliśmy dwie bramki, a trzy pod rząd, więc Hiszpanie grając już spokojnie i konsekwentnie odrobili część strat.

Zabrakło trafienia

Po pierwszych 30 minutach nastroje były niezłe, ale w drugą połowę nie weszliśmy dobrze. Polacy byli dziwnie rozprężeni, tempo gry siadło, pojawiły się proste błędy, co natychmiast wykorzystali rywale wygrywając początek 5:1, wychodząc już w 33 minucie na pierwsze prowadzenie w tym meczu. Co prawda za moment udało nam się jeszcze dogonić przeciwników, lecz tylko na krótko. Silniejsi fizycznie podopieczni Jordi Ribery uszczelnili obronę wyprowadzając zabójcze kontry po naszych stratach, pudłach i prostych błędach. W pewnym momencie ich przewaga urosła już do sześciu trafień. Ambitna pogoń biało-czerwonych przywróciła wiarę na korzystny wynik – tylko gol straty – wtedy jednak na ławkę kar powędrował Genda i był to kluczowy moment dla losów spotkania. Do zremisowania meczu zabrakło naszym zawodnikom czasu i szczęścia obok naturalnie doświadczenia i wyrachowania hiszpańskich mistrzów. – Zagraliśmy zbyt naiwnie między 45 a 48 minutą. Wtedy Hiszpanie żerowali na naszych błędach, stabilizując swoją grę, wyprowadzając kontry. Porażka boli tym bardziej, że nie zagraliśmy źle. Nasza obrona funkcjonowała całkiem nieźle, ale powodów przegranej doszukiwałbym się w braku skuteczności w ataku i prostych błędach, z czego Hiszpanie nas kontrowali – podsumował występ Polaków MVP naszej drużyny Paweł Paczkowski. U Hiszpanów MVP został Kauldi Odriozola.

 

Polska – Hiszpania 30:31 (14:12)

POLSKA: Morawski, Wiśniewski – Krupa 1, Krajewski 1, Walczak 3, Kornecki, Łangowski 3, Genda 2, Czuwara, Syprzak, Potoczny, Moryto 5/3, Daszek 1, Przybylski 4, Paczkowski 7, Gierak 1, Chrapkowski 2. Kary 8 min. Trener Piotr PRZYBECKI.

HISZPANIA: Hernandez, Biosca – Pecina 4, Fernandez Perez, Garciandia, Bazan 1, Montoro 4, Gomez 3/2, Arino 5, Goni, Garcia, Costoya 1, Figueras 2, M. Canellas 2, Dujszebajew 4, Odriozola 5. Kary 14 min. Trener Jordi RIBERA.

Sędziowali: Vaidas Mazeika i Mindaugas Gatelis (Litwa).

Przebieg meczu: 0:1 (2.), 3:1 (4.), 5:2 (8.), 8:3 (14.), 10:5 (19.), 12:10 (26.), [14:12 (30.)], 15:17 (35.), 18:18 (38.), 21:23 (44.), 22:26 (50.), 26:27 (54.), 26:29 (57.), [30:31 (60.).]