Takiej kolejki w Bundeslidze jeszcze nie było. Czy konflikt z kibicami jeszcze się zaogni?

Żeby w pełni zrozumieć to, co działo się w minionej kolejce, należy wyjaśnić, dlaczego w Niemczech kibice nienawidzą Hoffenheim i Dietmara Hoppa, czyli multimiliardera, który z sentymentu zainwestował w ten klub spore pieniądze, stopniowo wprowadzając go do Bundesligi.

Nienawiść prosto z Dortmundu

Można powiedzieć, że piłkarscy kibice za Odrą mają uczulenie na tego typu finansowe wsparcie. Uważają to za przejaw znienawidzonej przez nich komercjalizacji i zamach na szalenie ważną dla nich tradycję (patrz RB Lipsk). Hoffenheim to mała wieś, dlatego piłkarze grają w pobliskim miasteczku Sinsheim, a cały klub jest przez wielu uważany za sztuczny produkt stworzony przez Hoppa, mający przynosić przede wszystkim zyski. Gdyby nie patron, TSG wciąż znajdowałoby się w futbolowych nizinach.

Szkalowanie Hoffenheim najbardziej upodobali sobie kibice Borussii Dortmund, którzy regularnie obrażali Hoppa, wulgarnie wyzywali, nawet grozili śmiercią. Blisko 80-letni inwestor w końcu powiedział dość, zadziałał w odpowiednich organach i wykorzystał swoje wpływy, przez co fani BVB otrzymali trzyletni zakaz wyjazdowy na stadion Hoffenheim. DFB (odpowiednik PZPN-u) zastosował więc karę zbiorową, choć obiecał, że takowych więcej już nie będzie. To spowodowało wściekłość kibiców i reakcję… ultrasów Borussii Moenchengladbach, którzy tydzień temu wywiesili transparent obrażający i Dortmund, i Hoppa, i DFB. Ich mecz został przerwany do momentu zdjęcia wulgarnych haseł.

Boiskowy strajk piłkarzy

W sobotę do Hoffenheim wybrała się ekipa Bayernu Monachium i zmiotła gospodarzy z powierzchni ziemi, pokonując ich aż 6:0 – i to bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego. O ich fantastycznym występie czy 120. urodzinach klubu nikt jednak nie mówi, bo cały „show” skradli bawarscy kibice, którzy wywiesili transparent o mocno nieparlamentarnej treści. Sędzia widząc to, natychmiast przerwał spotkanie i nakazał zdjęcie niedozwolonych haseł. Kibice zrobili to, mecz wznowiono, ale transparenty powróciły, arbiter znów zagwizdał i piłkarze zeszli do szatni. Pod sektorem gości zareagowali natychmiastowo m.in. zawodnicy Bayernu, trener Hansi Flick czy nawet prezes klubu Karl-Heinz Rummenigge, prywatny przyjaciel Hoppa, który zbiegał na boisko ze swojej loży.

Piłkarze w końcu wrócili na murawę, ale mecz nie toczył się już w normalnym tempie. Przez ostatnie kilkanaście minut gracze Hoffenheim i Bayernu przechadzali się po boisku, rozmawiali i podawali sobie nawzajem piłkę w ramach protestu przeciwko skandalicznym transparentom. Po meczu pojawiły się oficjalne głosy potępienia ze strony monachijczyków, którzy zapewnili, że dołożą wszelkich starań, aby ukarać sprawców.

Inni też obrażali

W weekend nie tylko w Sinsheim mecz został przerwany. Hoppa (i DFB) z tych samych powodów solidarnie obrażali kibice Borussii Dortmund, Freiburga, Kolonii i Unionu Berlin. Tam jednak spotkania zakończyły się w zwykłym „trybie”. O transparentach i proteście piłkarzy zrobiło się bardzo głośno – zdecydowanie głośniej niż np. o niedawnych aferach na tle rasistowskim. Pojawiły się jednak głosy, że w przypadku aktów rasizmu zawodnicy sami będą schodzić do szatni, nawet kosztem walkowerów.


Zobacz jeszcze: Jest życie bez Roberta Lewandowskiego?