Hokej. „Buli”, wujek dobra rada

Czterech zagranicznych zawodników wraz z klubową starszyzną mają być lokomotywą, by pociąg podążał we właściwym kierunku – taki twierdzi trener STS-u Sanok Marek Ziętara.


Gdy Bogusław Rąpała (rocznik 1981) wraz z kolegami zdobywał pierwszy tytułu mistrzowski dla zespołu z Sanoka (2012), wówczas Karol Biłas, Bartosz Florczak i Szymon Dobosz (rocznik 2002) wraz z nieco starszymi kolegami z wypiekami na twarzy śledzili finałową rywalizację swoich ulubieńców z Comarch Cracovią (4-1). Historia powtórzyła się dwa lata później. Któż wówczas pomyślał, że Karol, Bartosz, Szymon i kilku ich starszych o rok czy dwa kolegów będzie teraz dzielić szatnię oraz grać w jednej drużynie?

„Buli”, bo taki przydomek nosi Rąpała, musi teraz występować w podwójnej roli: najbardziej doświadczonego obrońcy zespołu oraz dobrego wujka, wspierającego młodzież, która już 11 września meczem z GKS Tychy zaliczy pierwszy oficjalny mecz w Polskiej Hokej Lidze. Kibice już nie mogą się doczekać, wszak STS Sanok po czterech sezonach nieobecności wraca na ligowe salony, ale zupełnie w innej wersji personalnej.

Gwiazdka z nieba

Władze Sanoka z burmistrzem Tomaszem Matuszewskim na czele wraz z działaczami klubu przez kilka miesięcy wykonali kawał dobrej roboty i doprowadzili do tego, że powstała sportowa spółka, która zgłosiła zespół do ekstraligi. „Może nie będzie bogato, ale to szansa dla naszej młodzieży, która powinna dokonać kolejnego skoku sportowego” – tak mówili wszyscy skupieni wokół projektu.

Młodzieży w Sanoku nie brakuje, „starszyzna” chętnie przystała na oferowane warunki i w tej sytuacji powstała ciekawa mieszanka (wybuchowa?), która wcale nie musi być dostarczycielem punktów. A na dodatek działaczom spadła gwiazdka z niebo, choć to był początek lata, a nie przed grudniowymi świętami. PKH Lotos Gdańsk, poprzez różne działania konkurencji, miał problemy organizacyjne i działacze zdecydowali o wycofaniu z rozgrywek. W tej sytuacji kontrakt trenera Marka Ziętary z gdańską drużyną został automatycznie rozwiązany. Wcześniej ten 50-latek miał propozycję z macierzystego Podhala Nowy Targ, ale czekał na wyjaśnienie spraw w Gdańsku. Działacze z Sanoka błyskawicznie podjęli rozmowy, które nie były długie, lecz owocne.

Tylko cierpliwość

Ziętara to postać nietuzinkowa, bo przecież w swoim CV ma złoto i Puchar Polski z Sanokiem oraz kilka sukcesów z Podhalem. Fachowiec – dla wszystkich to dla nikogo nie ulega wątpliwości…

– Miałem już okazję spotkać się z takim projektem, jaki mi przedstawiono w Sanoku – mocno akcentuje Marek Ziętara. – Swego czasu miałem okazję w swoim rodzinnym Nowy Targu budować zespół w oparciu o wychowanków, ale odszedłem, władze klubu się zmieniły i w rezultacie zrezygnowano z planu. W Sanoku jest inaczej, bo strategia hokejowa została rozłożona na kilka lat i trzeba tylko cierpliwie pracować, by mieć efekty. W drużynie mamy 20 wychowanków i większość z nich jest dopiero na starcie w dorosły hokej. Mamy szeroką grupę 18-20-latków, którym nie brakuje zapału oraz ochoty do pracy, ale sami się przekonają jak smakuje rywalizacja o punkty w seniorach. Wszyscy jesteśmy pełni entuzjazmu i to buduje atmosferę. Najważniejsze, że niebawem startujemy.

Istotne wsparcie

Zespół STS-u Sanok obiecująco prezentuje się w meczach kontrolnych i to jakiś promyk nadziei na te bliższą i dalszą przyszłość. Kilku doświadczonych hokeistów wraz z czeskim bramkarzem Patrikiem Spesznym oraz trzema Finami (obrońcą Emelim Piipo oraz napastnikami Etu Elo i Jesperem Vikilą) mają decydować o obliczu zespołu.

– Oni mają być lokomotywą i ciągnąć ten pociąg we właściwym kierunku – dodaje z uśmiechem szkoleniowiec. – Klasę Spesznego już mieliśmy okazję poznać w poprzednich sezonach, zaś Finowie to młodzi, sympatyczni zawodnicy o sporych umiejętnościach i najważniejsze, niewiele kosztują. Pracuję z nimi na sto procent możliwości. Wiele klubów budżetem oraz składem osobowym nas przerasta, ale to nic nie znaczy. Trzeba wyjść na lód i walczyć. W naszym przypadku mogę tylko zapewnić, że tak będzie.

W najbliższy piątek STS Sanok miał rozegrać ostatni sprawdzian z zespołem Humenne, ale Słowacy wprowadzili dodatkowe obostrzenia, bo trzeba mieć aktualne badania, zaś potem udać się na kwarantannę. Na to nikt nie ma ochoty i w rezultacie mecz trzeba odwołać.


Na zdjeciu: „Buli”, czyli Bogusław Rąpała, będzie wspierał zespół nie tylko na lodzie, ale również młodzież w szatni.

Fot. Paweł Berek/Pressfocus