Hokej. Chwilo trwaj jak najdłużej!

Trzech Polaków wystąpiło w meczu mistrza Czech, Ocelarzi Trzyniec. To historyczne wydarzenie w dziejach rodzimego hokeja.


Gdy podpisywałem kontrakt z I-ligowym Frydkiem Mistkiem, farmerskim zespołem mistrza Czech, Ocelarzi Trzyniec, nawet nie przypuszczałem, że mogą się spełnić moje marzenia i będą mógł wystąpić w czołowym zespole europejskim. Solidna praca na treningach, dobra postawa podczas meczów i… szczypta szczęścia sprawiły, że marzenia się spełniły. Dostałem pozytywnego kopa, więc teraz chciałbym więcej – uśmiecha się Filip Komorski, który wraz z kolegą klubowym, Alanem Łyszczarczykiem, wspierali „czeskiego weterana” Arona Chmielewskiego w meczu „Stalowników” z Trzyńca w wygranym meczu z Berani Żlinem 6:2 (3:1, 0:1, 3:0). To kolejna historyczna chwila dla naszego rodzimego hokeja (który znajduje się na trzecim poziomie światowych rozgrywek!), by tercet Polaków zagrał na poziomie ekstraligi czeskiej.

Pod wrażeniem

I-ligowy Frydek Mistek po kilku sezonach posuchy ciągle walczy o awans do fazy play off. W środę wygrał u siebie ze Slavią Praga 3:1, więc w czwartek o poranku zawodnicy pojawili się w siłowni zmęczeni. Nie przypuszczali jednak, że u kilku z nich nastąpi natychmiastowy przypływ energii. Trener Mojmir Trliczik oznajmił, że m.in. Komorski, Łyszczarczyk, Jakub Śvahar czy Vladimir Svaćina (obaj już grali w Ocelarzi) mają pojawić się na piątkowym porannym treningu na treningu w Ocelarzi.

– Gdy to usłyszałem, ciśnienie skoczyło i natychmiast zapomniałem o zmęczeniu – śmieje się „Komora”, który przez kilka sezonów udanie występował w GKS-ie Tychy. – Werk Arena to obiekt marzenie, w pełni wyposażony, mający fantastyczne zaplecze z basenem, jacuzzi, siłownia i… kuchnią. Pod każdym względem organizacja rodem z NHL. Spotkaliśmy się z trenerem po raz pierwszy, ale nie byliśmy dla niego anonimowi. Do każdego zwracał się po imieniu, a podczas analizy wideo miał przygotowane filmiki z naszych występów I-ligowych. Uczulał nas, byśmy nie popełniali błędów, jakie były widoczne podczas prezentacji. Byłem pod wrażeniem pracy sztabu szkoleniowego, wiedział o naszych dokonaniach sportowych wszystko.

Czapki z głów

Po wygranym meczu ze Żlinem wszyscy kompletowali nie tylko Chmielewskiego, ale również zawodników, którzy pomogli Ocelarzi w trudnej sytuacji. Kilku hokeistów zmaga się z koronawirusem, w związku z czym działacze z Trzyńca chcieli spotkanie przełożyć, ale rywal nie wyraził zgody. Chmielewski, wychowanek Stoczniowca Gdańsk, jest już zaprawiony w bojach na czeskich w taflach. Zaliczył 217. występ w sezonie zasadniczym, jakże udany, bo przecież wziął ciężar odpowiedzialności zdobywania goli.

– W hali z powodu ograniczeń było tylko 1000 widzów, ale gdyby ten mecz był odpowiednio nagłośniony, wówczas wypełniłaby się naszymi fanami – mówi z przekonaniem Komorski. – Wraz z Alanem i Jakubem Śveharem graliśmy w 4. formacji i mieliśmy inną rolę niż we Frydku-Mistku. Więcej czasu poświęcaliśmy obronie, choć gdy graliśmy w podwójnej przewadze, trener nie bał się nas wystawić. Owszem, strzelałem, ale bez powodzenia. Może następnym razem – mówi ze śmiechem.

Svaćina, mający przeszłość w Ocelarzi, a grający we Frydku-Mistku zapytany, czy nie jest zaskoczony obecnością trzech Polaków w składzie, odparł: – Byłoby ich więcej, ale jeden jest chory (Bartosz Ciura – przyp.red.). – To zdolni, bardzo ambitni hokeiści i zapewne dostaną kolejną szansę.

W sobotę w wyjazdowym meczu Frydek-Mistek wygrał ze Slavią Trzebice 4:1, a Komorski zdobył 2 gole. Dzisiaj gra z Banikiem Sokołów, a ewentualna wygrana pozwoli i na kolejny skok w tabeli. Chwilo trwaj, chciałoby się krzyczeć! – mówi na pożegnanie sympatyczny hokeista.


Na zdjęciu: Przenosiny Filipa Komorskiego za miedzę okazały trafnym posunięciem – jego przygoda sportowa wzbogaciła się o nowy, ciekawy rozdział.

Fot. Frydek-Mistek