Hokej. Ciągle mało…

JKH GKS Jastrzębie ma swoje wysokie cele i wszyscy starają się je zrealizować.


Ma na swoim koncie dwa tytuły mistrzowskie z Comarch Cracovią, srebrne i brązowe medale z różnymi klubami, Puchary i Superpuchary, ale ciągle dąży do doskonałości, prezentuje wysoką formę i liczy w tym sezonie na kolejne sukcesy. Maciej Urbanowicz, bo o nim mowa, rodem z Gdańska, ale największe triumfy świętował z drużynami z południa kraju. Kapitan i jeden z czołowych napastników JKH GKS-u Jastrzębie przed sobą oraz kolegami postawił jasny i ambitny cel: gra o najwyższe laury. Drużyna z Jastrzębia, choć przechodziła różne perypetie, nie zawodzi, ale trener Robert Kalaber i nasz bohater twierdzą, że może być jeszcze lepiej.

Szukanie wyzwań

Urbanowicz wywodzi się z gdańskiej szkoły hokeja i stąd też, podobnie jak większość jego kolegów, należy do niesłychanie walecznych zawodników. Twarde starcia pod bandą dla wychowanków Stoczniowca to codzienność i bez takiej walki nie wyobrażają sobie gry.

– To prawda, że zmieniałem kluby, bo ciągle szukałem nowych wyzwań, bo bez nich nie ma postępu – mocno akcentuje napastnik. – Z Gdańska przeniosłem do Jastrzębia, potem grałem w Krakowie oraz w Katowicach. Miałem jeszcze ważny kontrakt z Katowicami, ale wiosną 2019 r. postanowiłem ponownie przenieść do Jastrzębia, bo uznałem to jest dobre miejsce dla mnie. Tutaj jest zdrowa atmosfera wokół drużyny, mam niezwykle wymagającego trenera i zarazem profesjonalistę. Wszyscy dążymy do jak najlepszego wyniku.

Podczas gry w GKS-ie Katowice wydawało się, że charakterny zawodnik jakby nieco przygasł i niektórzy fachowcy już mu wieszczyli zjazd po równie pochyłej. A tymczasem powrót do Jastrzębia sprawił, że odnalazł entuzjazm do pracy na treningach oraz do gry. Już poprzedni, choć niedokończony sezon, miał udany, ale całej drużynie towarzyszyło uczucie niedosytu, bo działacze związkowi przydzieli jej brązowy medal. Długo nie mogli się z tym pogodzić, ale już tego nie zamierzają rozpamiętywać, bo skupiają się na bieżących wydarzeniach.

Trzy bez trafienia

„Urbi” w lipcu skończył 34. lata i, jak sam mocno podkreśla, nie powiedział ostatniego słowa i nie zamierza odcinać kuponów z poprzednich lat.

– Za nami trudny czas, bo złapałem koronowirusa podczas zgrupowania kadry i potem przebywałem na kwarantannie – wyjaśnia nasz bohater. – Przez tydzień miałem objawy grypowe, a potem musiałem siedzieć przez prawie 2. tygodnie, bo takie wówczas obowiązywały procedury. Starałem się podtrzymać moją formę fizyczną, a potem z kolegami rozpoczęliśmy gonitwę z czasem, by odrobić zaległości. Nadal je odrabiamy, ale wszystko idzie w odpowiednim kierunku.

Drużyna JKH GKS-u został umiejętnie stworzona i akcenty równomiernie rozłożone. Są w niej zawodnicy – jak podkreśla trener – dający różnice na lodzie, mający predyspozycje do gry ofensywnej oraz walczący do upadłego. Na czele tych drugich na pewno stoi Urbanowicz, choć jego osiągnięcia punktowe – 12 (7 goli+5 asyst) są równie dobre.

– Dbam o siebie i znajduje się w dobrej formie fizycznej, a ponadto trener mnie obdarzył zaufaniem – uśmiecha „Urbi”. – Gram w ataku ze Słowakiem oraz Kanadyjczykiem o wysokich umiejętnościach technicznych i wystarczy spojrzeć na nasze dokonania punktowe. No, ale ostatnie 3. mecze zaliczyłem bez trafienia i najwyższa pora, by znów powrócić do strzelania goli.

Sporo do zrobienia

Trener Kalaber nadal nie zamierza odpuszczać treningów kondycyjnych w terenie oraz wizyt w siłowni. Nie ma żadnej taryfy ulgowej i jest przekonany, że w forma będzie jeszcze wyższa.

– Do niedawna mieliśmy problemy w meczach wyjazdowych i przegraliśmy w Oświęcimiu oraz w Nowym Targu – przypomina Urbanowicz. – Nie radziliśmy sobie z gospodarzami, którzy zaczynali od ataków, zdobywali gole, a myśmy nie potrafili odrobić strat. Zwłaszcza z Podhalem zostaliśmy zaskoczeni, ale też trzeba przyznać, że zaczęliśmy słabo. W Sosnowcu od początku pracowaliśmy solidnie i wszystko się rozstrzygnęło w II tercji. Na razie nie rozdzielałbym ról poszczególnym drużynom, bo trochę za wcześnie.

Oczywiście, GKS Tychy jest postrzegany jako główny kandydat do mistrzostwa, ale przecież my mamy swoje cele, nie można zapominać o Unii Oświęcim, Katowicach czy Podhalu. Zagadką dla mnie jest Cracovia, bo jeszcze z nią nie graliśmy, ale w miarę upływu czasu będzie chciała się pokazać. Hokeiści Torunia byli rewelacją, bo w miarę spokojnie przepracowali okres przygotowawczy i mieli dość korzystny terminarz spotkań. Teraz mają swoje problemy, ale gdy z nimi się uporają to też nie można ich lekceważyć.


Czytaj jeszcze: Powtarzalne grzechy

– Maciek to charakterny chłopak i wie doskonale jak się przygotować fizycznie do sezonu – dodaje trener Kalaber. – On potrafi przystosować do kolegów i wykorzystać ich atuty. Dla niego zespół jest najważniejszy. Staraliśmy się odpowiednio rozłożyć akcenty w tej drużynie i udało się zrobić. Chyba nieźle nam to wychodzi, ale będzie jeszcze lepiej – powiedział na zakończenie tego wątku słowacki szkoleniowiec.

Kalaber, jako trener reprezentacji ma problem z powodu rozwijającej się pandemii. Biało-czerwoni na początku listopada mieli w planie krótkie zgrupowanie oraz turniej EIHC w Budapeszcie. Wszystko stanęło po dużym znakiem zapytania i w ciągu najbliższego tygodnia rozstrzygnie się czy jest szansa na zorganizowanie turnieju czy też meczu międzynarodowego.


Na zdjęciu: Maciej Urbanowicz wraz z kolegami marzy o grze w finale play off, choć to jeszcze droga daleka.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus