Hokej. Jubilat niepocieszony

Jeżeli z wielu sytuacji wykorzystuje się zaledwie jedną to efekt końcowy jest taki, a nie inny. Ta porażka mocno zabolała.


Bartosz Ciura, kapitan reprezentacji, w rewanżowym meczu z Węgrami na lodowisku „Jantor” w Katowicach-Janowie grał po raz 50. w kadrze i wiele sobie po tym obiecywał. A tymczasem zjeżdżał z tafli mocno poirytowany, bo biało-czerwoni przegrali z Madziarami 1:3. Pewnie jeszcze przez kilka miesięcy będziemy wspominali tę nieszczęsną potyczkę. Przewaga była po naszej stronie, zdobyliśmy prowadzenie, które sędziowie zaliczyli po analizie wideo, ale z wygranej cieszyli się rywale.

Trener Robert Kalaber przed rewanżem zdecydował się na kosmetyczne zmiany w składzie. John Murray, zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami, zajął miejsce między słupkami, natomiast Ondrej Raszka został odesłany na trybuny, podobnie jak obrońca Jewgienij Kamieniew. Defensora z Sanoka zastąpił Jakub Michałowski, który imponuje warunkami fizycznymi.

Radosława Sawickiego zastąpił natomiast jego kolega klubowy, Dominik Wałęga, który wraz z Dominikiem Pasiem i Alanem Łyszczarczykiem stworzył IV atak. Patrykowi Wronce na chwilę ożyły wspomnienia sprzed dwóch sezonów, bowiem został ustawiony z dwoma napastnikami GKS-u Katowice: Grzegorzem Pasiutem i Patrykiem Krężołkiem. Natomiast Damian Kapica doszedł do Filipa Komorskiego oraz Christiana Mroczkowskiego. Tylko Michał Kieler, na co dzień bramkarz Stoczniowca Gdańsk, tym razem dwa razy był rezerwowym.

„Jasiek Murarz” w tym sezonie nie błyszczy, choć stara się trzymać ligowy poziom. W I tercji pokazał się z dobrej strony i kilka razy popisał się udanymi interwencjami. Wydawało się, że Węgrzy będą odczuwali trudy pierwszego spotkania, a tymczasem wcale nie zamierzali oddawać pola gospodarzom. Grali pressingiem i mocno ograniczali swobodę naszym hokeistom.

W 17:36 min Roland Vokla powędrował do boksu kar i nasi hokeiści poddali egzaminowi doświadczonego Zoltana Hetennyia. Jednak bramkarz gości nie dał się zaskoczyć i należy tylko żałować, że kolejna przewaga w dwumeczu nie została wykorzystana.

W 22 min najpierw na ławkę powędrował Antonino Sarcia, a po chwili jego śladem podążył Arkadiusz Kostek. Gra 4 na 4 nie powinna być żadnym zagrożeniem, a tymczasem po 40 sek. Christopher Bodo zdołał wyrównać. W tej sytuacji nie popisali się nasi hokeiści w grze obronnej, bowiem pozwolili oddać strzał Krisztianowi Nagyowi.

Murray odbił krążek przed siebie i Bodo, pozostawiono bez opieki dopiero za drugim razem posłała krążek do siatki. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo Madziarzy bezkarnie hasali przed bramką Murraya.

A potem rozpoczęła się niecierpliwa gra naszych hokeistów, by zmienić wynik. Sytuacji było sporo, zaś lista nieskutecznych graczy też. Łyszczarczyk, Kapica, Bryk byli blisko, ale nie zamienili dobrych sytuacji na gole. To nie była zła odsłona w wykonaniu biało-czerwonych, ale cóż z tego, skoro zakończyła się stratą niepotrzebnej bramki.

O takiej samej sytuacji możemy mówić po kolejnym straconym golu. Madziarzy mocno przycisnęli, a nasi hokeiści zbyt delikatnie zachowywali się przed naszą bramką. W końcu Krisztian Nagy zdołał przekierować krążek do bramki. Trudno w tej sytuacji winić Murraya, bo przecież zawodnicy z pola wykazać się powinni znacznie większą koncentracją i twardością.

Zaraz po stracie gola nasi ruszyli do przodu i stworzyli znów kilka sytuacji. Po jednej z akcji sędziowie analizowali czy Łyszczarczyk zdołał wepchnąć krążek do siatki, jednak nie przekroczył on linii bramkowej. Na 6 min przed końcem G. Nagy wyjeżdżał z ławki kar, zderzył się z Łyszczarczykiem i sędziowie odesłali Węgra do szatni. Mieliśmy dość komfortową sytuację i przez 5 min Hetenyi był w poważnych opałach.

W 57:18 min zanotowaliśmy niecodzienną sytuację. Murray w mało odpowiednim momencie zdecydował się zjechać z lodu, goście przejęli krążek i K. Nagy z połowy lodowiska zdobył gola. I tak się zakończyły marzenia o korzystnym wyniku.

Trudno wystawiać drużynie dobre noty, skoro w takich okolicznościach przegrywa mecz z węgierską młodzieżą. Kilka prostych błędów i katastrofalna skuteczność sprawiły, że mieliśmy minorowe nastroje. Nasi hokeiści dostali surową lekcję od swoich bratanków.


Liczba

50

STRZAŁÓW oddali na bramkę Hetenyiego, ale zdobyli zaledwie jednego gola. Rywale strzelali 22 i zdobyli 3 gole. To zestawienie nie wymaga komentarzy.


POLSKA – WĘGRY 1:3 (1:0, 0:1, 0:2)

1:0 – Michalski – Starzyński (1:53), 1:1 – Bodo – K. Nagy (22:19), 1:2 – K. Nagy – Trebocs (40:59), 1:3 – K. Nagy – Terbocs (57:18).

Sędziowali: Michał Baca i Tomasz Radzik – Andrzej Nenko i Dariusz Pobożniak.

POLSKA: Murray; Bryk – Ciura, Górny – Jaworski, Horzelski – Kostek (2), Michałowski – Krawczyk; Kapica (2) – Komorski (2+10) – Mroczkowski, Krężołek – Pasiut – Wronka, Przygodzki – Starzyński (2) – Michalski, Wałęga – Paś – Łyszczarczyk (2). Trener Robert KALABER.

WĘGRY: Hetenyi; Varga – Garat, Vokla (2) – Kiss, Doczi – Sarcia (4), Bukor; Bodo – G. Nagy (7+20 – Benk (2),Terbocs – K. Nagy (2) – Sagi, Toth – Majoross, Vincze – Kreisz – Szabad, Dezsi. Trener Sean SIMPSON.

Kary: Polska – 20 (w tym 10 dla Komorskiego) min., Węgry – 35 (w tym kara meczu dla G. Nagy’ego) min.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus