Hokej. Konsultant w sieci

Wystarczył jeden komunikat Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, związany z osobą Henryka Grutha, by wywołać niemałe zamieszanie.


W środowisku hokejowym od dwóch dni głośno po tym komunikacie: „Polski Związek Hokeja na Lodzie ma zaszczyt poinformować, iż wybitny trener Henryk Gruth, olimpijczyk, wielokrotny reprezentant kraju w hokeju na lodzie, został konsultantem ds. szkolenia Polskiego Związku Hokeja na Lodzie”. „Odbyliśmy kilka rozmów, które prowadziłem ja oraz Adam Fras, Danuta Piorun oraz obecny koordynator Krzysztof Majkowski. Pan Henryk Gruth zadeklarował chęć współpracy z PZHL, za co jestem mu ogromnie wdzięczny” – te z kolei słowa prezesa Mirosława Minkiny można znaleźć na stronie internetowej hokej.net. Postanowiliśmy pójść tym śladem i wyjaśnić, na czym ma polegać rola konsultanta…

Dorywcze rozwiązania

Sam Henryk Gruth był mocno zdziwiony, odbierając gratulacje po informacji o objęciu nowej funkcji w PZHL. W mediach społecznościowych też można było znaleźć wiele przychylnych komentarzy w związku z nową rolą naszego zasłużonego reprezentanta kraju oraz 4-krotnego olimpijczyka.

Znając Grutha, łatwo sobie wyobrazić, że mógłby sprawować kontrolę nad całym system szkolenia w związkowej centrali. Sęk w tym – co trzeba z całą odpowiedzialnością stwierdzić – że taki system nie istnieje. W PZHL, w przeciwieństwie do kilku innych związków, obowiązuje akcyjność. Czyli tak: jest pomysł, jest dotacja finansowa ministerstwa sportu, więc trzeba przeprowadzić szkolenie określonej grupy młodzieży czy też przyszłych trenerów adeptów hokejowych.

– Od ponad 20 lat przy każdej okazji powtarzam, że najpierw trzeba stworzyć system szkolenia od maluchów do juniorów – zaczyna z lekka poirytowany Henryk Gruth, który w ub. roku zakończył pracę w Szwajcarii.

– Przeprowadziłem wiele rozmów z szefami związku oraz ich współpracownikami i deklarowałem swoją pomoc przy stworzeniu programu szkolenia młodzieży, a także trenerów. Podsumowaniem było to, że pomysł jest wart rozważenia, po czym padało sakramentalne: proszę czekać na nasz telefon. Ale on milczał jak zaklęty i tak oto dobrnęliśmy do dnia dzisiejszego. Programu jak nie było, tak nie ma, sił mi ubyło, zresztą zdążyłem już przejść na emeryturę – uśmiecha się ironicznie na zakończenie tej kwestii.

Dodajmy, że Gruth wiele lat pracował poza granicami kraju i miał sposobność poznać zasady pracy, obowiązujące tam, gdzie hokej jest po stokroć lepiej zorganizowany.

Podwójna czujność

Skąd wzięło zamieszanie wokół oficjalnej funkcji związkowego konsultanta?

– Przy okazji meczu charytatywnego Artystów Polskich z oldbojami w Bytomiu miałem okazję wraz z Wieśkiem Jobczykiem oraz Józkiem Chrząstkiem być w boksie tej pierwszej drużyny – ciągnie Gruth. – Po nim rozmawiałem z panią Danutą Piorun (członek zarządu, prawa ręka prezesa i alfa i omega rodzimego hokeja – przyp. WS), która stwierdziła, że ma pomysł na szkolenie trenerów dla najmłodszych, a koordynatorem tego przedsięwzięcia będzie Krzysztof Majkowski (wiceprezes ds. szkolenia Śl.OZHL – przyp. WS); no i że na tę akcję będzie ministerialna dotacja.

Zapytałem nieśmiało, czy przy tej okazji nie warto stworzyć całościowego programu, zamiast zajmować się tylko małym wycinkiem. W odpowiedzi usłyszałem, że od czegoś trzeba zacząć. Krzysztof to mój wychowanek, dobry kolega, więc pomyślałem, że mógłbym go wesprzeć. „Jeżeli zajdzie potrzeba, to chętnie pomogę” – taką deklarację otrzymała pani Piorunowa.

W poniedziałek odebrałem kolejny telefon od tej pani – z informacją, że właśnie wróciła z ministerstwa i otrzymała dotację 15 tys. zł. „Jeżeli będzie opracowany program szkolenia, to chętnie pomogę merytorycznie w jego realizacji” – zadeklarowałem ponownie pani Piorunowej. W odpowiedzi usłyszałem tylko pytanie: – Czy mogę oficjalnie ogłosić, że będzie pan uczestniczył w tej akcji? Odpowiedziałem: tak, mogę pomóc. I tak oto zostałem konsultantem ds. szkolenia w PZHL – mówi Gruth, jakby ciągle nie dowierzając.

Może pomóc

Trudno nie odnieść wrażenia, że ten wybitny w przeszłości zawodnik, a później trener, wpadł w sieć tkaną przez działaczy związkowych. Przed rozmową z panią Piorunową odbył szereg innych – z prezesem Minkiną, wiceprezesem Adamem Frasem czy też szefem szkolenia, Tomaszem Demkowiczem. I zawsze te spotkania kończyły się mniej więcej tak samo: ktoś musi opracować ramy całego procesu szkolenia, potem może zrobić tu i ówdzie korekty, a potem skrupulatnie go realizować, na przestrzeni lat. I w tym właśnie mogę pomóc – deklarował i deklaruje Gruth, ale odżegnując się od roli konsultanta czy doradcy związkowego.

– Jestem już w sędziwym wieku, więc takich stanowisk nie wypada mi obejmować – śmieje na zakończenie, ale najpewniej zdał sobie sprawę, że w rozmowach z działaczami trzeba ważyć każde słowo, bo można być źle zrozumianym. Ze swej strony dodajmy: każdy słyszy to, co chce usłyszeć. I to stwierdzenie pasuje jak ulał do całej tej historii.


Na zdjęciu: Henryk Gruth od zawsze deklarował swoją pomoc w szkoleniu dla dobra naszego hokeja, ale daleko mu do tego, by wiązać się oficjalnie z PZHL.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus