Hokej. Krok w drodze po…

Zachęcam, by moi rówieśnicy lub nawet młodsi koledzy szukali swoich szans za granicą, bo kiedy jak nie teraz? – mówi napastnik Vervy Litwinov, Paweł Zygmunt.

Już niemal na początku sportowej przygody trzeba jasno określić cel i nie zważając na różne przeciwności, dążyć do niego. Gwarancji nie ma, że go się osiągnie, ale trzeba robić wszystko, by to zrealizować. Paweł Zygmunt junior, niespełna 21-letni hokeista, wytyczył sobie ambitną drogę i wcale nie zamierza z niej schodzić. Ma za sobą sezon występów w czeskiej ekstralidze oraz w I lidze i, co najważniejsze, w kolejnych latach ma zagwarantowane występy. Młody, utalentowany i szalenie ambitny hokeista rodem z Krynicy ma wszelkie dane, by pójść w ślady nieco starszego kolegi, Arona Chmielewskiego, który występuje z powodzeniem w jednej z czołowych drużyn, Ocelarzi Trzyniec.

Miejsce w życiu

Paweł, pochodzący ze sportowej rodziny (tata, również Paweł, to panczenista i 4-krotny olimpijczyk, mama Katarzyna to psycholog i znana działaczka oraz sędzina hokejowa), od kołyski był skazany na sport. I może stąd wypływa jego dojrzałość w realizowaniu swoich celów – tych mniejszych, prowadzących do tych większych. Do samotności oraz samodzielności jest przyzwyczajony i wcale nie narzeka.

– Gdy miałem niespełna 15 lat, wyjechałem po raz pierwszy do Niemiec (do Weiswasser – przyp. red.), gdzie trenowałem, uczyłem się i musiałem sobie dawać radę w otaczającej rzeczywistości – wspomina sympatyczny hokeista.

– Po powrocie uczyłem się w Szkole Mistrzostwa Sportowego, nieco bliżej domu, ale też z dala od rodziny, a potem zdecydowałem się na przenosiny do Cracovii i musiałem walczyć o swoje miejsce nie tylko w drużynie, ale w życiu. W Krakowie wyszło całkiem nieźle i nic nie stało na przeszkodzie, by spróbować swoich sił w Vervie Litwinov. Mistrzem w kuchni nie jestem, ale klub zapewnił mi obiady oraz kolacje i jakoś sobie radzę. Od czasu do czasu odwiedza mnie sympatia Beata i ona obejmuje władze w mojej kuchni. Pewnie, że czasami tęsknie za najbliższymi, ale nie zamierzam się nad sobą rozczulać, bo wiem co pragnę osiągnąć.

Dobry wybór

Paweł po udanym sezonie 2018/19 w Comarch Cracovii, zwłaszcza po play offie, mógł zostać w zespole i poznawać hokejowe tajniki. Jednak doszedł do wniosku, że powinien poszukać innego miejsca, gdzie hokej jest na wyższym poziomie sportowym oraz organizacyjnym. Jako młody chłopak jeździł do Litwinova na obozy i poznał miejscowych działaczy oraz trenerów. Postanowił to wykorzystać i jako junior wchodzący w dorosły sport chciał pokazać swoje umiejętności. Po letnich treningach przekonał Jirziego Szlegra (wówczas trenera, do listopada 2019 r., zaś dziś prezesa) i podpisał profesjonalny kontrakt. Młody hokeista jest tak samodzielny, że obyło się bez pomocy agentów, choć może w przyszłość na wyższym poziomie, kto wie.

– Realnie oceniam swoje umiejętności i wiem ile trzeba wykonać pracy, by przekonać trenerów, że należy mi się miejsce w składzie – uśmiecha się Paweł.

– Sezon na pewno zapiszę po stronie plusów, choć go nie dokończyłem ze względu na złamany palec w meczu z Holendrami w turnieju kwalifikacji olimpijskich w Nur-Sułtanie. Przed kontuzją cały czas trenowałem z Vervą, ale od czasu do czasu byłem wypożyczany na mecze do farmerskich zespołów z Kadania i Litomierzyc. Gdy tylko nie miałem miejsca w składzie Vervy (zdarzyło się to tylko 9 razy – przyp. red.) wówczas byłem delegowany do wspomnianych drużyn. W Vervie rozegrałem 20 meczów, miałem na koncie 4 pkt i pewnie chciałoby się więcej, ale do wszystkiego podchodzę spokojnie, bo dokonałem właściwego wyboru.

Przeczytaj jeszcze: Najważniejsze to przetrwać

Stracona szansa

Paweł uniknął 2-tygodniowej kwarantanny, bowiem przyjechał do kraju 2 dni przed zamknięciem granic. Najpierw odwiedził szpital w Jaworznie, gdzie lekarz kadry Paweł Herman wyciągał druty z palca, a potem dotarł do Krynicy pod opiekę troskliwych rodziców.

– W tych kiepskich czasach, pewnie tak jak wszyscy sportowcy, staram się podtrzymać kondycję i nasłuchuję wieści – mówi Paweł.

– Mnie strasznie szkoda sezonu reprezentacyjnego, bo chciałem wywalczyć miejsce w drużynie i zagrać w mistrzostwach świata w katowickim „Spodku”. Niestety, po raz kolejny będziemy w tej samej dywizji, choć liczyłem, że po tym turnieju będziemy szczebel wyżej. W kwalifikacjach olimpijskich w Nur-Sułtanie zagrałem z Holendrami zaledwie kwadrans, jednak moi koledzy walczyli z wielkim zaangażowaniem i determinacją. Zwycięstwo nad Kazachami to fantastyczny wyczyn i stąd też byłem optymistycznie nastawiony przed mistrzostwami w Katowicach. Awans został odłożony w czasie, ale czas pracuje dla mnie.

Nowe rozdanie

Przed Pawłem wkrótce nowe wyzwanie. W Vervie dokonano kolejnej zmiany trenera – Vladimira Kyhosa zastąpił 42-letni Vladimir Orszagh, mający za sobą występy za oceanem w NY Islanders, Nashville Predators oraz St. Louis Blues (w sumie 289 meczów oraz 25 goli i 25 asyst) i w Szwecji. Były reprezentant kraju najpierw trenował zespół w rodzinnej Bańskiej Bystrzycy, a potem Slovana Bratysława, występującego w KHL (2018/19) oraz był jednym z asystentów selekcjonera Słowacji. Szlegr, alfa i omega klubu z Litwinova, wiele sobie obiecuje po zatrudnieniu Orszagha.

– Rozmawiałem z prezesem i stwierdził, że głównym zadaniem nowego trenera jest odmłodzenie składu, a to dla mnie niepowtarzalna szansa – dodaje Paweł.

– Nowy trener, czyli nowe rozdanie, ale ja wiem jakie cele przed mną. Muszę przede wszystkim zdobyć stałe miejsce w składzie i więcej minut spędzać na lodzie. A ponadto zachęcam, by moi rówieśnicy lub nieco młodsi koledzy szukali swoich szans poza granicami kraju. Bo kiedy jak nie teraz, a do naszej ligi zawsze można wrócić.

Trudno z Pawłem się nie zgodzić, wszak tacy zawodnicy jak Patryk Krężołek czy Dominik Paś – dla przykładu – mają wszelkie możliwości, by poszukać sobie miejsca za granicą. Obecna sytuacja pewnie tego nie ułatwia, ale może warto spróbować!

Na zdjęciu: Paweł Zygmunt ma za sobą pięć reprezentacyjnych występów, ale przed nim wiele przygód w biało-czerwonych barwach.

Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus