Hokej. Lider zagra w Tychach

Mecze GKS-ów zawsze wywołują ekscytację. Nie inaczej jest dzisiaj, tym bardziej że ten katowicki jest mocno rozpędzony.


W tym sezonie GKS-owi Katowice i GKS-owi Tychy towarzyszą odmienne nastroje. Ekipa z Katowic prezentuje się okazale i już dłuższego czasu prowadzi w tabeli. Wygrała 5 meczów z rzędu, a ostatnio w Jastrzębiu 7:4 oraz w Krakowie 4:2. Z kolei zespół z Tychów od początku sezonu miał wiele problemów – nie tylko kadrowych – i prezentował formę poniżej oczekiwań. Ale wygrana u siebie z Jastrzębiem 5:4 na pewno go podbudowała.

Ledwo minęło…

Mamy w pamięci dwóch szczupłych, nieśmiało wchodzących chłopaków do szatni GKS-u Tychy, a teraz powoli stają się w niej najstarszymi stażem – to dwaj wychowankowie KTH Krynica Radosław Galant i Jakub Witecki, którzy we wrześniu rozpoczęli 13 sezon ligowy. Debiutowali tuż po skończeniu SMS-u w Sosnowcu.

– Ledwo zacząłem grać, a powoli trzeba kończyć – śmieje się Radosław Galant, który 10 listopada skończył 31 lat.

– Po pierwszym sezonie powiedziałem do Kuby Witeckiego, że Tychy to fajne miasto a ambitną drużyną, więc mógłbym w niej zostać do końca mojej przygody sportowej. I może tak będzie? Z zespołem jestem związany na dobre i złe, przeżyłem z nim wiele sukcesów, choć również rozczarowań. Jako środkowy napastnik miałem okazję się uczyć i jednocześnie rywalizować z Romkiem Szimiczkiem, Adrianem Parzyszkiem, Tadkiem Da Costą czy Grześkiem Pasiutem. Musiałem solidnie pracować, by znaleźć się w składzie. Największe rozczarowanie? Finał sezonu w 2017 r. Prowadziliśmy z Cracovią w serii finałowej 3-1 i do złota brakowało jednej wygranej. Końcowy efekt 3-4… Będę to pamiętał do końca życia. Najprzyjemniejsze momenty to te związane z mistrzostwami czy też występami w finale Pucharu Kontynentalnego, w którym zajęliśmy 3. miejsce, a niewiele brakowało, byśmy zwyciężyli.

Powrót na szlak

Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi tyski napastnik zawsze stara się być motorem napędowym ataku. – Nie ukrywam – dodaje Galant – że po przeciętnym początku atmosfera zgęstniała, ale mam nadzieję, że czarne chmury zostały rozwiane. Z Jastrzębiem przegrywaliśmy już 2:4, ale potrafiliśmy odwrócić losy meczu i wygrać w dogrywce. To świadczy o potencjale drużyny. Nasi zamorscy obcokrajowcy „odpalili” i zaczęli punktować. Powrót Jeana Dupuy po kontuzji był imponujący (2 gole – przyp. red.), zakładam zatem, że z meczu na mecz może być lepiej. A do końca sezonu jeszcze daleko.

Tyszanie wystąpią w Katowicach w najsilniejszym składzie, bo do drużyny powrócił po kontuzji kostki środkowy napastnik Filip Starzyński. W defensywie pojawi się ponownie – po kontuzji – Grigorij Żełdakow. Tak więc wszystko wskazuje, że trener Krzysztof Majkowski dokona pewnych roszad w formacjach.

Zabójczy tercet

Tercet napastników GKS-u Katowice: Patryk Wronka – Grzegorz Pasiut – Bartosz Fraszko imponuje skutecznością. W sumie na 81 goli drużyny strzelił 37, a w sumie ma na koncie 61 asyst. Liczba minut spędzanych na lodzie przez to trio pozostaje słodką tajemnicą szkoleniowców.

– Czasami mam wrażenie, że w boksie siedzę za długo – śmieje się młody tata, Patryk Wronka.

– Z Bartkiem Fraszką gramy razem od czasów reprezentacji juniorów do lat 18, a Grzesiek to hokejowa instytucja. Nie mam nic przeciwko temu, by tę passę kontynuować. Mamy drużynę o sporych możliwościach i z wieloma indywidualnościami. Trener doświadczenie umiejętnie łączy z młodością Z Tychami zanosi się na twardy bój; jest okazja się zrewanżować za porażkę u nich 3:4. U siebie wygraliśmy 5:2, ale rywalizacja jest nieprzewidywalna.

Katowiczanie po raz ostatni przegrali 31 października na własnym lodzie z Unią 2:3 po karnych. A teraz zaliczyli 5 zwycięstw z rzędu i chcą tę serię kontynuować. Myślą również o finałowym turnieju Pucharu Polski. I dlatego działacze rozpoczęli poszukiwania dwóch napastników, by wzmocnić rywalizację w drużynie.

Teraz dla jednych i drugich najważniejsze są derby pod napięciem!


Na zdjęciu: Radosław Galant jest przekonany, że derby dostarczą sporo emocji oraz radości miejscowym kibicom.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus