Hokej. Niby ta sama, ale jakże inna!

Liga uwolniona od limitów obcokrajowców sprawia, że stoi na zdecydowania wyższym poziomie niż poprzednich sezonach, do końca też będzie trwała o jak najwyższe miejsce w tabeli przed play offami. Hokeistom Zagłębia Sosnowiec towarzyszy ziarenko niepokoju, bo zdają sobie sprawę, że droga do grona 8 najlepszych zespołów jest jeszcze długa. Z kolei wicemistrz kraju, Comarch Cracovia, wystartował poniżej oczekiwań, ale po awansie do finału Pucharu Kontynentalnego oraz poważnych wzmocnieniach zaczął się piąć w górę.

Huśtawka nastrojów

Kibice Zagłębia ponad 9 lat oczekiwali na wygraną z Jastrzębiem i w końcu się doczekali (3:2). Wprawdzie w kolejnych meczach sosnowiczanie ponieśli porażki z Toruniem (2:3) oraz Gdańskiem (1:4), ale potem znów było dobrze – odnieśli niespodziewane zwycięstwo w Oświęcimiu (5:4) oraz planowe z Naprzodem (9:1). Przed nimi, jeszcze przed świętami, cztery spotkania: z Tychami, Krakowem, Katowicami oraz Podhalem. Trzy z nich rozegrają na własnym lodzie, z przerwą na wyjazd do Katowic.

– W tej lidze nikt nie może czuć się pewny, bo – z małymi wyjątkami – każdy może wygrać z każdym – przekonuje trener Zagłębia, Marcin Kozłowski. – My pokonujemy Jastrzębie, które nieco później wygrywa u siebie z Tychami, a my dla odmiany zaliczamy przykre porażki z Toruniem oraz Gdańskiem. Zwłaszcza ta pierwsza nas zabolała, bo przegraliśmy na własne życzenie.

Problemem jest defensywa, bo co i rusz ktoś wypada z powodu kontuzji. Wraca do składu Łukasz Podsiadło, ale urazu doznał Wiaczesław Triasunow. Nie tak dawno w tej linii musiał występować napastnik Błażej Salamon, choć to akurat świadczy na jego plus. Kołem zamachowym ofensywy miało być rosyjskie trio: Daniłł Orechin – Siemion Garszyn – Robert Karczocha. Wspólnie zawodnicy ci zdobyli 24 gole i dorzucili 29 asyst, co stanowi mniej więcej 1/4 dorobku zespołu, ale – jak mówi trener – chciałoby się więcej.

Marsz w górę

Przed sezonem działacze oraz trener Comarch Cracovii, Rudolf Rohaczek, jak to mają w zwyczaju, nie dokonywali zasadniczych transferów, pozostawiając skład zbliżony do tego z poprzedniego sezonu. Nadto seria kontuzji na początku rywalizacji sprawiła, że skład „Pasów” się skurczył; zanotowali 9 porażek po dogrywkach lub karnych.

– To chyba swoisty rekord świata, ale stąd też odległa lokata – kręci głową czeski szkoleniowiec. – Tyle że ta niefortunna seria już za nami, zaś awans do finału Pucharu Kontynentalnego był nie tylko sukcesem, lecz także nobilitacją i – nade wszystko – kolejnym bodźcem do pracy. Zapewniam: w tych rozgrywkach nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Nie gramy w Pucharze Polski, więc w okresie świątecznym będziemy mogli spokojniej potrenować. Trzeba przy tej okazji podkreslić, że toczących się rozgrywek nie można porównać z poprzednimi sezonami. Nie dość, że są wyrównane, to ich poziom jest zdecydowanie wyższy. Teraz staramy się nadrobić czas i stracone, w różnych okolicznościach, punkty. Przed play offem chcemy się uplasować na najwyższym miejscu, choć duet Tychy – Jastrzębie wydaje się poza naszym zasięgiem. Mamy przed świętami 5 meczów (jeden awansem – przyp. red.), a tempo jest szalone. W ciągu 30 dni rozegramy 15 spotkań, a przecież były wolne terminy we wrześniu oraz październiku i można było to rozłożyć w czasie.

„Pasy” zaliczyły 3 zwycięstwa z rzędu, ale też trzeba pamiętać, że ostatnio dokonały istotnych transferów. Doszli: Miha Stebih (Słowenia), Marek Pac (Słowacja), Tomi Leivo (Finlandia) oraz Zdenek Bahensky (Czechy). W kuluarach plotkuje się, że to nie jest ostatnie słowo krakowskich działaczy i pewnie przed zamknięciem okna transferowego jeszcze zaskoczą rywali. – Nie da się ukryć, że dysponujemy teraz większym oraz silniejszym składem i wreszcie mamy jakieś możliwości manewru – podkreśla trener Rohaczek.

Nie tylko dla Zagłębia i Comarch Cracovia nastał gorący czas, bo każda zdobycz punktowa może mieć istotne znaczenie w końcowym rozrachunku.

Na zdjęciu: Filip Stoklasa (z prawej) jest najskuteczniejszym zawodnikiem Zagłębia. Zgromadził już 32 pkt (17 goli+15 asyst).