Hokej. Niedaleko pada jabłko…

Adam Borzęcki o swoim synu Jakubie: jego myśli krążą wokół zawodowego hokeja, ale co z tego wyjdzie – zobaczymy.


Początki hokejowej przygody taty i syna są bliźniaczo podobne. Ten pierwszy, Adam, jako 16-latek, wyfrunął z domu w Gdańsku, by w Szwecji realizować swoje sportowe marzenia. Potem ruszył za ocean.

W końcu znalazł swoje miejsce za naszą zachodnią granicą, w Niemczech. Ten drugi, syn Jakub, wychowujący się w zupełnie innej, nie tylko sportowej rzeczywistości, opuścił rodzinne pielesze jako 15-latek i już od 3 lat zmaga się z przeciwnościami dnia codziennego.

Senior rodu rozdział wyczynowego hokeja zamknął na dobre w 2018 roku, mając 40 lat. Od tego momentu rozpoczął nowy, równie ważny – trenerski. Junior na razie jest na początku drogi, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że niebawem zacznie pisać profesjonalną kartę.

Jedno jest pewne: nazwisko Borzęcki nadal będzie funkcjonowało w hokejowym światku. – Wygląda to obiecująco, ale przed Kubą jeszcze sporo wyzwań i nie wiemy, jak to się wszystko potoczy. Jedno jakieś nieprzewidziane zdarzenie może zniweczyć dotychczasowy trud – dmucha na zimne tata Adam.

Nowa droga

On też, jako kapitan SC Bietigheim-Biassingen, w wieku 40 lat, poprowadził ten zespół do wygranej na zapleczu DEL, mógł więc zejść ze sceny jako niepokonany. Ale już wcześniej wiedział, że zawodowo chce nadal być związany hokejem, bo trudno z niego zrezygnować po ponad 30 latach.

– Gdy pojawiłem się w Bietigheim, zacząłem prowadzić zajęcia z najmłodszymi i dość szybko się w to wciągnąłem – wyjawia senior rodu. – Skończyłem kurs trenerski najniższego szczebla – kategorii „C” – i prowadziłem najpierw 15-latków, zaś ostatnie 2 lata 17-latków.

Całkiem przyzwoicie to wyglądało, ale zawodowo pragnę się rozwijać. Przede mną kolejny rok nauki i egzaminy na wyższą licencję trenerską – „B”. Ona już pozwala samodzielnie prowadzić drużyny niższego szczebla i stwarza szansę nie tylko na pracę w roli asystent na najwyższym poziomie rozgrywkowym, ale również pozwala uczęszczać na zajęcia, by zdobyć najwyższą licencję – „A”.

Taką sobie drogę wytyczyłem i zamierzam ją zrealizować. Na każdym szczeblu trenerskiego wtajemniczenia trzeba się wykazać nie tylko wiedzą teoretyczną, ale również praktyczną. W perspektywie mam kolejny rok edukacji, jestem też w trakcie zmiany pracy.

Prowadzę rozmowy z kilkoma klubami, gdyż chciałbym spróbować pracy z seniorami. Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Choć na razie wszyscy czekają, co też się wydarzy w związku z pandemią, bo nie wiemy, jak będą kluby egzystowały.

Utarta ścieżka

W rodzinie Borzęckich krąży anegdota, że mały Kuba jeszcze nie chodził, a już wymachiwał… kijem hokejowym. Jako 3-latek próbował swoich sił na lodzie, tak więc nie było żadnej alternatywnej opcji dla uganiania się za kauczukowym krążkiem.

Tata na razie zadowolony, bo syn jest mniejszy o pół centymetra, ale niebawem może go przerośnie wzrostem i… umiejętnościami Fot. Archiwum rodzinne

– W naszej rodzinie nie ma żadnego przymusu, więc nie było założenia, że syn będzie zmierzał w kierunku profesjonalnej gry. – Miał zresztą chwile zwątpienia, ale przetrwał trudny czas i teraz – mam takie wrażenie – trenuje z wyjątkową pasją, a i gra przynosi mu przyjemność. Te dwa elementy muszą iść w parze, bez nich trudno daleko zajść.

Kuba, podobnie jak ja, szybko wyfrunął z domu, bo najpierw wyjechał do Kolonii, skąd po roku przeniósł się do hokejowej akademii Red Bulla do Salzburga. W niej znajduje się międzynarodowe towarzystwo. Są dwaj chłopcy z Białorusi i Ukrainy, reprezentant Finlandii w swojej kategorii wiekowej oraz wielu Niemców i Austriaków. Dzień w akademii dzielą na lekcje w szkole oraz treningi.

W sezonie zespół występuje w czeskiej lidze juniorów, a gdy powstają jakieś zaległości szkolne, nauczyciele starają się dodatkowymi zajęciami – nazwijmy je korepetycjami – nadrobić program. Dla tych chłopaków jest niezmiernie ważne, by rozwijali się pod każdym względem.

Sezonu ligowego Kuba nie skończył – oczywiście przez koronawirusa – ale właśnie zawiozłem go do Salzburga, by dokończył ten rok szkolny.

Na celowniku skautów

Zdolny nastolatek, choć o rok młodszy od kolegów, w ubiegłym roku znalazł w reprezentacji Niemiec U’18, która wygrała rozgrywki Dywizji IA i awansowała do elity. W kwietniu w rodzinie Borzęckich miało być święto, bowiem rodzice – mama Irmina i tata Adam – wybierali się na turniej do USA, by wspierać syna.

– Cieszyliśmy się, bo z żoną mieliśmy spędzić fajne dni w Stanach, a przy okazji dopingować Kubę. To nie tak, że niańczymy syna, po prostu mu mocno kibicujemy. Teraz zresztą już wiemy, że jego myśli krążą wokół zawodowego hokeja, a co z tego wyjdzie – zobaczymy.

Kuba, jako jeden z szerokiego grona utalentowanej młodzieży, znalazł się na celowniku zamorskich skautów i kto wie, czy nie spróbuje sił za oceanem.

– Nie przesadzajmy z tymi skautami – studzi nastrój Adam. – Po prostu został stworzony ranking uzdolnionej młodzieży, acz oczywiście wszyscy w domu się cieszymy, że Kuba w tej grupie się znalazł.

Były również zapytania jednego z collegów, co byłoby równoznaczne z tym, że miałby miejsce w jednej z drużyn UCLA. Niemniej musi najpierw zdać maturę, a potem podejmować decyzję. Nie wiemy też, jakie plany mają wobec niego opiekunowie z akademii Red Bulla.

Może otrzyma szansę debiutu w DEL, w drużynie Red Bulla w Monachium? Albo będą go potrzebowali w farmie Red Bulla? A może mają jeszcze inne pomysły na jego grę? Sam będzie musiał zdecydować; ja mogę tylko doradzić albo… przytaknąć.

Czy syn Jakub przerośnie ojca Adama dosłownie i w przenośni? – Hola, hola, jeszcze poczekajmy – śmieje się senior. – Ostatnio byliśmy u lekarza na badaniach i okazuje się, że jest niższy o pół centymetra (tata 189 cm). No ale umiejętnościami chyba mnie przerośnie, choć na to jeszcze potrzeba trochę czasu…

Borzęccy to usportowiona rodzina, bo przecież córka, 15-letnia Olivia, po kłopotach z urazami kolan powróciła do trenowania łyżwiarstwa figurowego. I wszyscy ją wspierają w tej pasji. – Bo u nas wszystko kręci się wokół lodowej tafli – dodaje na zakończenie pan Adam.

Adam BORZĘCKI

Ur. 6.05.1978 r. w Gdańsku; żonaty (Irmina); dzieci Jakub (18 lat) i Olivia (15). [Kariera sportowa:] Stoczniowiec Gdańsk, MODO Hockey (1994), Stoczniowiec (1994/95), SMS Sosnowiec (1995/96), Stoczniowiec (1996), Rimouski Oceanic (1997/99), Jackson Bandits (1999/20), Stoczniowiec Gdańsk (2000), Idaho Steelheads (2000/01), Chicago Wolves (2000), Utah Grizzlies (2000), Syracuse Crunch (2000/03), Elmira Jackals (20003), Hammarby (2003/04), Hershey Bears (2004), Manchester Monrachs (2004), Reading Royals (2004/05), Bad Toelz (2005/09), Schwenninger Wild Wings (2009/14), SC Bietigheim-Biassingen (2014/18). [Sukcesy:]2 x złoto DEL2 (2015 i 2018); 2 x srebro 2. Bundesligi (2010 i 2011). W reprezentacji Polski rozegrał 83 mecze, strzelił 12 goli. Uczestniczył w 10 turniejach mistrzowskich.

Na zdjęciu: Jakub jest ważną częścią reprezentacji Niemiec juniorów do lat 18…

Fot. Archiwum rodzinne