Hokej. Nogi były w miodzie

Niektórzy wrócili do treningów mocno „zmęczeni”, a jak nogi nie pracują, to również nie funkcjonuje głowa – taką opinię lansuje czeski szkoleniowiec „Pasów” Rudolf Rohaczek.


Siedem tytułów mistrzowskich, cztery srebrne medale oraz pięć brązowych, do tego dwukrotnie Puchar Polski oraz Superpuchar – to wizytówka trenera-multimedalisty 57-letniego Rudolfa Rohaczka, który w 2004 roku z Comarch Cracovią związał się na dobre i złe i z tym zespołem osiągał największe sukcesy. Niemniej poprzedni – niedokończony – sezon był nieudany dla „Pasów”, bowiem odpadły w ligowym ćwierćfinale z JKH GKS-em Jastrzębie.

Czeski szkoleniowiec wraz z działaczami doszedł do wniosku, że czas na poważne zmiany i doszło do rewolucji kadrowej. Czas pandemii na pewno nie był sprzymierzeńcem dla głównego konstruktora składu, ale ten całą odpowiedzialność bierze na siebie.

Niedokończony proces

– Wiem, co w środowisku mówi się o mnie i zespole – uśmiecha się czeski szkoleniowiec z Ostrawy. – Czas Cracovii już minął – tak powiadają niektórzy, a ja na taką opinię potakuję głową, bo cóż innego mogę zrobić. Skoro zespół został skreślony z grona kandydatów do podium, to nie będę nikogo na siłę wyprowadzał z błędu.

Z chwilą wiosennego niepowodzenia zmieniła się koncepcja tworzenia kadry. Od wielu lat „Pasy” skupiały wielu reprezentantów kraju, zaś obcokrajowcy byli dodatkiem – choć jakże ważnym. Teraz na odwrót – główny trzon zespołu stanowią obcokrajowcy, zaś nasi hokeiści są tylko ich uzupełnieniem.

– Pewnie, że chciałbym mieć więcej zawodników krajowych, ale takowych na rynku nie ma i stąd trzeba było szukać innej koncepcji – przekonuje Rohaczek. – Ale proces budowy zespołu nie został dokończony i już w najbliższym czasie należy się spodziewać kolejnych wzmocnień.

Z przymrużeniem oka

Ostatni okres przygotowawczy, ze względu na pandemię, różnił się od poprzednich. Kadra tworzyła się wolno, treningi rozpoczęła mała grupa złożona z rodzimych zawodników. Dopiero potem sukcesywnie pojawiali się kandydaci do gry. Trenerzy nie byli jednak zadowoleni z ich przygotowania fizycznego.


Czytaj jeszcze: Poniewierka GieKSy

– Nogi mieli w… miodzie, czyli sprawiali wrażenie zmęczonych – sarkastycznie mówi szkoleniowiec. – A jak nogi odpowiednio nie pracują, to i głowa nie funkcjonuje tak jakbyśmy sobie życzyli. Cóż miałem robić? Z trenerem Dominikiem Salamonem zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy „miodowych” w obroty. Wykonaliśmy, nie boję się tego słowa, gigantyczną robotę. W ciągu czterech tygodni zrobiliśmy tyle, ile w poprzednich latach w ciągu dwóch miesięcy. W tej sytuacji na mecze sparingowe trzeba spojrzeć zupełnie z innej perspektywy. Byliśmy na innym etapie wtajemniczenia niż inne zespoły i stąd też w 4 meczach wygraliśmy tylko z Sanokiem i ponieśliśmy 3 porażki, na koniec aż 1:7 z Unią Oświęcim. Zachowuję spokój, bo mecze o ligowe punkty dopiero nadchodzą. Jestem przekonany, że w miarę upływu czasu powinno być coraz lepiej.

Solidne zasieki

Defensywa jest najważniejsza i jak zagramy na „zero” z tyłu, to z przodu zawsze coś wpadnie – z uporem maniaka powtarza jeden z ligowych trenerów. Defensywa „Pasów” ma być znakiem firmowym tej drużyny. Martin Dudasz (kapitan zespołu), Michal Gutvald oraz Jirzi Gula mierzą po 191 cm i ważą powyżej 100 kg, zaś Alesz Jeżek i Patryk Gosztyła ustępują im ledwie o 3 cm. Wystarczy dodać, że najniżsi – Dawid Musioł i Jakub Saur – mają po 182 cm.

– Stworzymy na lodzie solidne zasieki, będziemy grali twardo, ale fair – dodaje zadowolony trener. – Nad ofensywą trzeba będzie jeszcze popracować, będzie się docierała w trakcie sezonu. Sam jestem ciekaw, jak wypadniemy w dwóch najbliższych meczach w Nowym Targu i Sanoku.

Działaczom pod rozwagę

Gdy w sierpniu zespoły przebywały w izolacji, zastanawialiśmy się, czy termin inauguracji ligowej może ulec zmianie. Niemal wszyscy chórem orzekli, że należy wystartować zgodnie z planem.

– Mecze rozgrywane są w piątek i niedzielę, ale może warto by uruchomić również wtorki, przesuwając kolejki z grudnia i ze stycznia, gdy zachorowalność na grypę lub inne infekcje wzrośnie – proponuje Czech. – Nie zgadzam się również z decyzją PZHL, by rozdzielać medale gdy sezon byłby niedokończony. To mija się z duchem sportu, bo przecież trudno honorować zespół za coś, co się nie skończyło – przekonuje Rudolf Rohaczek.


Na zdjęciu: Alesz Jeżek to jeden z fundamentów defensywy krakowskiego zespołu.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus