Hokej. Nowy rozdział przygody…

Jeszcze w marcu był czołowym obrońcą w swojej drużynie, zaś w maju zamienił szatnię na pokój trenerski…


Byłem ligowym średniakiem, choć w swojej przygodzie miałem wiele fajnych chwil, które będę mile wspominał. Gdy otrzymałem propozycję objęcia funkcji drugiego trenera, niewiele się zastanawiałem, bo kolejnej mogłem już nie dostać. Im szybciej wdrożę się w nowe zajęcia, tym bardziej zaprocentuje to w przyszłości – stwierdził do niedawna obrońca Energi Toruń, Łukasz Podsiadło, który przez większość sportowego życia był związany z macierzystym Zagłębiem Sosnowiec oraz klubami śląskimi. Teraz powoli się wdraża do nowej roli, a jest pełen optymizmu i entuzjazmu.

Różne próby

Ryszard Riedel, legendarny wokalista grupy „Dżem”, był skazany na bluesa, zaś Łukasz, syn byłego reprezentanta kraju, później trenera Krzysztofa Podsiadły (82 występy, 8 goli, olimpijczyk z Calgary) był skazany na lodowisko i zostanie hokeistą…

– Oj, co za niecodzienne porównanie; jeżeli chodzi o mnie to na wyrost – uśmiecha się nasz bohater. – Teraz po latach można powiedzieć, że byłem skazany, choć tato mnie do niczego nie zmuszał, ale zachęcał do różnych dyscyplin. W Szwecji, gdzie tato grał przez 3 lata, nauczyłem się jeździć na łyżwach i na pewno miałem przewagę nad rówieśnikami. Jednak po powrocie do Sosnowca w pierwszych dwóch klasach trenowałem karate, później interesowałem się piłką nożna aż w końcu w IV klasie trafiłem do trenera Andrzeja Wudeckiego.

Po kilku zajęciach trener stwierdził, że nieźle się poruszam na lodzie i chętnie widziałby mnie w tej w grupie. I tak się rozpoczęła moja hokejowa przygoda, której nowy rozdział niedawno rozpocząłem.

Z tatą w drużynie

Łukasz jako nastolatek występował w reprezentacjach do lat 18 prowadzonych trenerów Andrzeja i Wojciecha Tkaczów, zaś potem do lat 20 kierowanej przez nieżyjącego już czeskiego szkoleniowca Jan Eysselta oraz Mariusza Kiecę. Jednak w seniorach sportowe losy Łukasza już były nieco pokręcone. Występował w podwójnej roli, bo jedni wiedzieli go jako napastnika, zaś inni przekonywali, że lepiej spisuje się jako obrońca.

– Z obrońcami w naszym kraju zawsze był i jest kłopot – śmieje się Łukasz. – W reprezentacji do lat 18 trenerzy stawiali mnie na obronie, w młodzieżowej byłem w zależności od potrzeb raz tu, raz tam. Gdy kończyłem sosnowiecką SMS to grałem wraz z Tomkiem Kozłowskim oraz Łukaszem Rutkowskim w Zagłębiu w 4. ataku. W 2005 r. wywalczyliśmy z Zagłębiem awans do ekstraklasy i w ostatnim meczu, wygranym 6:2, obaj z tatą strzeliliśmy po bramce. Tato jako bardzo dojrzały hokeista (43 lata), a ja jako nastolatek.

Szukanie miejsca

Gdy pojawiła się w Sosnowcu większa kasa, ściągnięto do zespołu wielce zasłużonych i doświadczonych hokeistów m.in. Mariusza Puzia, Tomasza Jaworskiego, Jarosław Różańskiego czy wówczas perspektywicznego Teddy’ego Da Costę.

– Wcale nie miałem zamiaru siedzieć na trybunach, lecz zacząłem szukać innego klubu, w którym mógłbym grać i się rozwijać. Dwukrotnie występowałem w Naprzodzie Janów i miło wspominam ten czas. Raz byłem w ówczesnym HC GKS-ie Katowice, gdzie początek był wielce obiecujący, ale finisz sezonu już niekoniecznie. Zawsze jednak wracałem do Sosnowca i grałem w Zagłębiu.

W 2015 r. po sezonie w Janowie otrzymałem propozycję z Torunia i po raz pierwszy wyjechałem daleko od domu. Sam byłem ciekaw jak to będzie wyglądało i zaliczyłem trzy sezony. Potem dałem się namówić do powrotu do Sosnowca. Jednak przed poprzednim sezonem postanowiłem wrócić do Torunia i wszystkie znaki wskazują, że wraz z moją sympatią pozostaniemy w nim na stałe. Teraz rozglądam się za kupnem mieszkania…

Drobne rozterki

Energa Toruń w poprzednim sezonie prezentowała się całkiem udanie (3. miejsce w sezonie zasadniczym i porażka w 1/4 finału z Comarch Cracovią). Teraz jednak w klubie zaszły zmiany i nowym trenerem został Fin Jussi Tupamaeki.

– Prezes Bogdan Rozwadowski wyszedł z propozycją czy nie chciałbym zostać współpracownikiem Fina – wyjaśnia Łukasz. – Za chwilę kończę 35 lat (jutro! – przyp. red.) i nie miałem co się zastanawiać. Mógłbym zaliczyć jeszcze jeden sezon, a gdyby był udany to może jeszcze jeden. Od 10 lat trenuje grupy chłopaków – zacząłem w Sosnowcu, a w Toruniu kontynuowałem zajęcia.

Współpracowałem również z Piotrem Ziętarą, organizującym obozy dla dzieciaków. Pragnę podnosić swoje kwalifikacje, a współpraca z Finem może być ciekawa i owocna. Ostatnio, pod nieobecność Jussiego, miałem okazję prowadzić już zajęcia z chłopakami i obowiązywał pełen profesjonalizm. Jesteśmy nadal kolegami, ale oni doskonale zdawali sobie sprawę, że jestem już w innej roli.

Wiadomo, że nie jestem już w szatni i będą mieli swoje tajemnice. Jestem w pełni usatysfakcjonowany z tego wyboru i mam wiele pomysłów na siebie. W pierwszej kolejności muszę zdobyć wyższą licencję trenerską, uprawniającą do pracy z seniorami – kwituje nasz rozmówca.


Na zdjęciu: Jeszcze do niedawna Łukasz Podsiadło dumnie paradował w koszulce toruńskiego zespołu, ale teraz pewnie będzie prezentował „galowy” strój w boksie.

Fot. hokej.toruń.pl