Hokej. Oszukani przez działaczy!

 

Skromny, uśmiechnięty, zawsze życzliwy i mocno zaangażowany w swoją pracę. Z Podhalem Nowy Targ zdobył 4 mistrzostwa kraju oraz liczne medale srebrne i brązowe, z reprezentacją wystąpił w igrzyskach olimpijskich w Calgary oraz wielu mistrzostwach świata. Udana kariera sportowa miała się przekuć na równie udaną szkoleniową…

– Kłopotów na pewno nie ma wpisanych w sportowy życiorys, ale codzienność przynosi nieoczekiwane zwroty akcji – uśmiecha się mocno przybity trener Jacek Szopiński, bo o nim mowa, pełniący role szkoleniowca Naprzodu Janów z zawieszoną licencją na występu w Polskiej Hokej Lidze.

Wiatr w oczy

Trenerski los nie oszczędzał Szopińskiego. Gdy otrzymał propozycję z nowowtarskiego klubu nawet nie śmiał pomyśleć, by odmówić. Choć sponsor się wycofał, wraz z zawodnikami zakasał rękawy i mimo trudności finansowych wywalczył awans do ekstraligi i zajął w niej 5. miejsce. A potem nastąpił krach i w rezultacie degradacja.

Potem w Opolu powstał ciekawy projekt i po zdobyciu 2. miejsca w I lidze klub zdecydował się na wykupienie „dzikiej karty” i grę w ekstralidze. Występ Orlika pod kierunkiem trenera Szopińskiego można było uznać za udany, bo 7. i 8. miejsce w dwóch kolejnych sezonach było sporym osiągnięciem.

Jednak działacze podziękowali mu za pracę, bo na horyzoncie pojawiła się myśl szkoleniowa z Kanady.Po roku trzeba było wrócić do sprawdzonego – i zawsze na miejscu – Szopińskiego. Drugiego sezonu pod jego wodzą jednak Orlik już nie dokończył z powodu kłopotów finansowych.

– Mimo wszystko nie porównywałbym sytuacji w Opolu do tej jaka się wytworzyła w Janowie. Tam do pewnego momentu wszystko toczyło się zgodnie z wytyczonymi planami, powiedzmy profesjonalnie. W Janowie niemal od pierwszych chwil pachniało amatorszczyzną, choć o tym przekonałem znacznie później – mówi mocno rozgoryczony Szopiński.

Słowa bez pokrycia!

Szopiński miał już krótki epizod w Naprzodzie Janów latem 2016, kiedy za na mową Waldemara Klisiaka przyszedł, by przygotować zespół do występów w ekstralidze. Klub nie otrzymał wtedy licencji i wówczas prezes Janusz Grycner miał pretensje do całego świata.

– W maju dałem się namówić szefom klubu z Janowa, bo plany były ciekawe i można było je spróbować zrealizować – dodaje szkoleniowiec z Nowego Targu i kręci przy tym głową z niezadowolenia.

– Drużyna miała być oparta nie tylko na miejscowej młodzieży, ale również na zawodnikach, którzy nie znajdują miejsca w zamożniejszych klubach. Miało być biednie, ale uczciwie. Niestety, okazało się to pustymi i rzuconymi na wiatr słowami.

Teraz mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że była to amatorszczyzna, jakiej jeszcze w życiu nie spotkałem. Na spotkaniu z działaczami nie omieszkałem to powiedzieć w mocnych słowach, bo ileż można słuchać zapewnień, że pieniądze będą we wtorek, pod koniec tygodnia, a może za miesiąc. Moi podopieczni, kierownik drużyny oraz ja mamy prawo czuć się oszukani przez włodarzy klubu – mocno deklaruje Szopiński.

Ukarani hokeiści

Komunikat o wycofaniu licencji opublikowano w poprzedni czwartek, choć już na początku sezonu były sygnały o kłopotach finansowych sportowej spółki, a władze związkowe oraz PHL doskonale o tym wiedziały.

– Jestem pełen podziwu dla chłopaków, którzy trenowali oraz grali, bo swój czas musieli dzielić między pracę czy naukę oraz hokej, który jest ich pasją – wyjaśnia trener Szopiński. – Rozpoczęliśmy walkę o przetrwanie i pewnego razu w szatni powiedzieliśmy sobie: musimy dokończyć sezon! A jednak tak się nie stało, bo działaczy nie było stać na opłacenie kolejnej raty za ligową licencje…

Pożegnanie z kibicami

Trener Szopiński otrzymał od maja do dzisiaj jedno honorarium, zaś zawodnicy i to niektórzy dostawali jakieś zaliczki. Jedno jest pewne – hokeiści i trener ciągle słyszeli obiecanki: już niebawem pojawi się sponsor w klubie lub też czekamy na dotacje z miasta.

Owszem, została ona przydzielona, ale jednocześnie wstrzymana, bo toczy się postępowanie wyjaśniające przez Centralne Biuro Antykorupcyjne czy poprzednie były wydatkowane zgodnie z literą prawa.

– Dla mnie i dla chłopaków najważniejsze było, żeby dokończyć sezon oraz utrzymać klub. Dla wielu miejscowych kibiców Naprzód to największe świętość i wiem co mówię, bo przekonałem się o tym na własne oczy.

Kiedy lotem błyskawicy rozeszła wieść o braku licencji, to spotkaliśmy się, z kibicami, żeby się pożegnać. To była wzruszająca chwila, której na pewno nie zapomnę do końca życia – dodaje szkoleniowiec, który zastanawia się czy swojej sprawy nie oddać adwokatom, ale trudno się dziwić skoro znalazł się w potrzasku.

Trener, by przetrwać 7 miesięcy bez wypłaty wziął z banku kredyt i niebawem trzeba będzie go spłacać. Co dalej? Pojawiło się, podobno, światełko w tunelu i może dotacja zostanie uruchomiona – takie zapewnienie otrzymała grupa zapaleńców, która pragnie utrzymać Naprzód Janów, mający, jak na ironię losu, niebawem świętować 100-lecie istnienia.

Na zdjęciu: Hokeiści Naprzodu Janów chcieli dokończyć sezon, ale nie było im to dane.