Hokej. Podwójny pożar w Sosnowcu

Z tym pierwszym – powstał w saunie Stadionu Zimowego – dzielni strażacy szybko dali sobie radę, drugi – słaba postawa drużyny Zagłębia – próbują gasić trenerzy.


Trojaczki: Kamil, Krzysztof i Michał, synowie prezesa UKS Zagłębie Sosnowiec oraz trenera ekstraligowej drużyny, Grzegorza Klicha, wraz ze swoimi rówieśnikami w poniedziałkowe popołudnie trenowali na lodowisku. Właśnie wtedy w saunie Stadionu Zimowego wybuchł pożar.

Ogień szybko się rozprzestrzeniał, na szczęście dzieciaki sprawnie opuściły obiekt, więc ani przez chwilę nic im nie groziło. Błyskawiczna akcja straży pożarnej sprawiła, że pożar został stłumiony. Ale straty są spore, choć, oczywiście, mogło dojść do znacznie większych. Obiekt został zamknięty; tylko drużyna seniorów przebywała wczoraj na lodzie.

Wstępne oględziny wskazują, że najprawdopodobniej piec w saunie miał wadliwą instalację. Zajęcia grup młodzieżowych zostały zawieszone. – Mam nadzieję, że piątkowy mecz z GKS-em Katowice dojdzie do skutku, choć swąd i spalenizna mocno dają się we znaki. Ucierpiał gabinet fizjoterapii oraz inne pomieszczenia biurowe oraz pokój trenerów – informuje trener Zagłębia, Grzegorz Klich.

Smutny widok

Po poprzedniej kolejce i nieoczekiwanym zwycięstwie Stoczniowca Gdańsk nad Re-Plastem Unią Oświęcim 4:2 sosnowiecka drużyna – zbudowana w oparciu o wychowanków i kilku obcokrajowców – spadła na ostatnie miejsce w tabeli. Większego zaskoczenia nie ma, bo rzeczywiście pod względem sportowym odstaje od swoich rywali.

– Tworzyliśmy zespół na miarę możliwości budżetowych, trudno więc było oczekiwać spektakularnych wygranych – tłumaczy sosnowicki szkoleniowiec. – I runda w naszym wykonaniu nie była zła, bo potrafiliśmy zdobyć 5 punktów, zaś w wielu meczach graliśmy jak równy z równym. Jednak w drugiej daliśmy plamę, bo zaliczyliśmy zerowe konto, a najbardziej zabolała porażka w Gdańsk, gdzie nie potrafiliśmy strzelić gola. Ale nie zamierzamy się poddawać.

Zdecydowałem się dokonać pewnych korekt w składzie – rozstaliśmy się z zawodnikami, którzy nie spełnili naszych oczekiwań, choć mieli ku temu predyspozycje. Odeszli Eduard Kaszczak i Denis Salnikow, nieco wcześniej, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, pożegnał się z nami Adam Domogała (wyjechał grać do Niemiec – przyp. red.). Na rezygnację z gry w Zagłębiu oraz przenosiny do Katowic Dominika Nahunki nie miałem żadnego wpływu. Stąd też trzeba się rozglądać za ewentualnymi wzmocnieniami, by nie tylko poprawić jakość gry, ale by nasi młodzi zawodnicy mogli od kogoś się uczyć.

Poprawić skuteczność

Hokeiści Zagłębia, jak na ironię, znacznie lepiej się prezentowali z zespołami wyżej notowanymi niż tych, które teoretycznie są lub były w ich zasięgu. Mecze w Oświęcimiu (2:3) oraz Jastrzębiu (2:4) są tego przykładem.

– Zrozumiałem, że z silniejszymi rywalami potrafimy umiejętnie się bronić i ewentualnie wyprowadzać kontry – dodaje trener Klich. – Gdy natomiast przychodzi do meczów z Sanokiem czy Gdańskiem, w których sami musimy kreować sytuacje, pojawia się problem, bo nie wszyscy to potrafią robić. Pamiętajmy, że większość chłopaków do tej pory występowała w I lidze. Oni dopiero poznają tajniki najwyższego szczebla rozgrywek.

Są też nowi… Kanadyjski bramkarz Cody Porter oraz jego amerykański kolega Lucas Bombardier sami zgłosili się do klubu i jak twierdzą wtajemniczeni, koszt ich gry oraz pobytu jest niewielki.

– Oni od marca nie grali, bo rozgrywki zza oceanem zostały zawieszone – mówi szkoleniowiec, wskazuje zarazem, że jeśli chodzi o obsadę bramki, to zrodziła się rywalizacja między Michał Czernikiem i Porterem. – Michał bronił ostatnio w Jastrzębiu i dobrze się zaprezentował. Choć mecz przegraliśmy, to jednak trudno mieć do niego pretensje. Do tej pory głównie strzelali i punktowali Rosjanie z I formacji, ale w tym ostatnim meczu trafił Michał Bernacki i mam nadzieję, że przełamał niemoc.

Cel ten sam

Zagłębie po II rundach zgromadziło zaledwie 5 pkt i zajmuje ostatnie miejsce. Ma stratę punktu do Gdańska, zaś do Sanoka aż 15. Niemniej do końca pierwszej części sezonu pozostało jeszcze wiele meczów i można ten dystans odrobić.

– Nasz cel w tym sezonie się nie zmienił, nadal pragniemy awansować do play offu, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że zespołu nie zbudujemy za pomocą jednego pstryknięcia palcami – po raz pierwszy uśmiecha się trener Zagłębia.

– Niebawem pojawią się dwaj Rosjanie oraz Białorusin, zaś już trenował z nami łotewski obrońca (Imants Lescows, grający ostatnio w Erste lidze węgiersko-rumuńskiej – przyp. red.). Ten sezon dla wielu wychowanków może być przełomowy. Otrzymali kredyt zaufania i od nich samych tylko zależy, czy szansę wykorzystają. Mimo wszystko jestem optymistą i uważam, że niebawem i my będziemy mieli powody zadowolenia.


Na zdjęciu: Rusłan Baszirow (na pierwszym planie) jest najlepiej punktującym napastnikiem w sosnowieckim Zagłębiu – może pochwalić się 7 golami oraz 13 asystami.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus