Hokej. Powrót i… nowy bodziec

Przede mną nowe wyzwania w Jastrzębiu, ale trzeba stawiać sobie najwyższe cele i tak też czynię – mówi Mateusz Bryk.


Wydawało się, że na stałe zadomowił się w GKS-i-e Tychy i zawsze należał do jej pewnych punktów. Nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji i jeden z czołowych defensorów mistrza Polski pożegnał się z nim. Potem wydał oświadczenie, w którym podziękował kolegom z drużyny, kibicom za lata gry.

Mateusz Bryk, bo o nim mowa, postanowił bowiem wrócić do swojego macierzystego klubu JKH GKS Jastrzębie i w nim kontynuować swoją sportową karierę.

Proza życia

– Sportowiec jak piekarz, idzie za chlebem – mówi 30-letni obrońca. – Taka jest proza życia. Po drugiej rozmowie o nowej umowie w Tychach podziękowałem i pożegnałem się z klubem. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, wiedziałem, że kolejnego spotkania już nie będzie.

O rozstaniu z GKS-em zdecydował jeden człowiek, ale nie zamierzam zdradzać szczegółów. Niech one pozostaną tajemnicą tego pokoju, w którym się spotkaliśmy. Z Tychów wywożę jak najlepsze wspomnienia, bo przecież wraz z zespołem sięgnąłem po najwyższe trofea i przeżyłem tam wiele wspaniałych chwil.

Z działaczami mojego macierzystego klubu z Jastrzębia osiągnąłem szybko porozumienie i wracam do zespołu, w którym debiutowałem. Na pewno jest on teraz inny, a i wymagania oraz oczekiwania w nim są coraz wyższe. To dla mnie bodziec do pracy, której się nie boję.

Miałem okazję trenować pod kierunkiem trenera Roberta Kalabera i wiem, że u niego nie ma żadnej taryfy ulgowej.

Papużki nierozłączki

Brykowi odpadną więc podróże z Jastrzębia do Tychów. Przez 4 lata pokonywał tę trasę ze swoim kolegą Kamilem Górnym, który rok wcześniej wrócił do JKH. Andrej Gusow, były białoruski szkoleniowiec GKS-u Tychy, mówił o tym duecie: papużki nierozłączki.

– Z Kamilem podróżowaliśmy z Jastrzębia do Tychów, a ponadto stanowiliśmy duet obrońców na lodzie i rozumieliśmy się bez słów – uśmiecha się Bryk.

– Wcześniej w Jastrzębiu występowaliśmy w innych piątkach i z reguły graliśmy z bardziej doświadczonymi obcokrajowcami. Nie wiem jakie będą nasze losy po moim powrocie do Jastrzębia, ale – być może – będziemy znów występować w innych formacjach. Decyzja o tym należy do trenera.

Na dobre i złe

Od wielu, wielu sezonów hokeistom, trenerom i działaczom GKS-u Tychy towarzyszy presja. Kibice, żywiołowo reagujący na występy swojej drużyny nie wyobrażają sobie, by nie grała o złoty medal. Nadkomplet publiczności w meczach o najwyższą stawkę potrafił stworzyć niecodzienną atmosferę, niemającą sobie równych w kraju.

– To prawda, że tyscy fani potrafią dodatkowo zmobilizować zawodników – potwierdza Bryk. – Moja żona Marta, gdy pojawiała się na lodowisku, zawsze była pod wrażeniem tej atmosfery na trybunach i często bardziej obserwowała reakcje kibiców, bo mecz był jakby dodatkiem. Dwa razy zawiedliśmy kibiców, przegraliśmy w finale i zdobyliśmy „tylko” srebro.


Czytaj jeszcze: Dla niego to wyjątkowe miejsce


Potem było już zdecydowanie lepiej i trzy złota z rzędu. Kibice GKS-u są na dobre i złe, towarzyszyli nam podczas finału Pucharu Kontynentalnego w Rouen, gdzie wprawili miejscowych fanów w stan osłupienia. Jeździli za nami podczas eliminacji grupowych Hokejowej Ligi Mistrzów.

Te międzynarodowe występy to dla nas, pewnie i dla kibiców, były dodatkową nagrodą. Trzeciego miejsca w Pucharze Kontynentalnym oraz dorobek kilku punktów prestiżowej Lidze Mistrzów już GKS-owie nikt nie zabierze i to zostało zapisane w historii. Były sukcesy, choć i słabszych momentów na lodzie nie brakowało.

To naturalna kolej rzeczy, bo czasami się wpada w dołek i mimo starań nic nie wychodzi. Jednak jako drużyna potrafiliśmy te chwile słabości przezwyciężyć.

Nowe wyzwanie

Najbardziej zadowolony z powrotu do Jastrzębia być może będzie… 1,5 roczny syn Leon, który ani na krok nie odstępuje taty. – To prawda, że do tej pory przez większość dnia był zdany na towarzystwo mamy, bo byłem ciągle w drodze – śmieje się Bryk. – Teraz ta sytuacja trochę się zmieni, bo na pewno będę miał więcej czasu dla syna.

Jak ocenia swój nowy klub? – Na pewno jest bardziej stabilny pod względem sportowym. Gdy odchodziłem, było wielu młodych i utalentowanych zawodników, teraz okrzepli, nabrali doświadczenia i mają wysokie cele sportowe.

To naturalne, że każdy pragnie zdobyć laury. Ja po powrocie Jastrzębia też mam nowe bodźce, bo i wiem jakie są oczekiwania wobec mnie. Uważam, że z kolegami nie będzie żadnych problemów ze znalezieniem wspólnego języka, tak więc trzeba myśleć o walce o najwyższe zaszczyty – kończy były zawodnik tyszan.


Mateusz BRYK

Ur. 24.08.1989 r. w Jastrzębiu-Zdroju; żonaty (Marta), syn (Leon 1,5 roku).

Kariera sportowa: JKG GKS Jastrzębie (2006/15), GKS Tychy (2015/20), JKH GKS Jastrzębie (2020-???).

Sukcesy: 3 x złoto MP z GKS-em Tychy (2018/20), 4 x srebro z JKH GKS Jastrzębie (2013 i 2015) i GKS-em Tychy (2016 i 2017); brąz z JKH GKS (2014); 3 x Puchar Polski JKH GKS (2012) i GKS-em Tychy (2016 i 2017); 2 x Superpuchar Polski z GKS-em Tychy (2015 i 2019); 3. miejsce w Pucharze Kontynentalnym z GKS-em Tychy (2016); 2-krotnie grał w eliminacjach Ligi Mistrzów.

W lidze rozegrał 589 meczów i zdobył 293 pkt. (48 goli+145 asyst). W reprezentacji wystąpił 89 razy i zdobył 6 goli, uczestniczył w 6 mistrzostwach świata.

Na zdjęciu: Tak Mateusz Bryk radował się z drugiego mistrzostwa Polski GKS-em, ale niebawem pojawi się w Tychach jako rywal byłych kolegów.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus