Hokej. Powrót na główny szlak

Drużyna z Sanoka po 4 latach nieobecności, pod kierunkiem Marka Ziętary, znów zagra w ekstralidze!


Kilka miesięcy temu, gdy powstał pomysł, by dwukrotny mistrz kraju z Sanoka po wykupieniu „dzikiej karty” (30 tys. zł) wrócił do Polskiej Hokej Ligi, wszyscy zainteresowani wypowiadali się z niezwykłą ostrożnością. Tomasz Matuszewski, burmistrz miasta, wówczas uchylił jedynie rąbka tajemnicy i stwierdził, że prowadzi rozmowy z potencjalnymi sponsorami. Również Michał Radwański, były hokeista, a od ponad roku prezes sanockiego klubu hokejowego, dmuchał na zimne i w swoich wypowiedziach był więcej niż ostrożny. Ostatecznie STS Sanok, już jako sportowa spółka, otrzymał licencje na występy w ekstralidze. Teraz w klubie panuje ożywiony ruch, ale trudno się dziwić, bo przecież jest wiele spraw organizacyjnych i sportowych, które trzeba zamknąć, by zespół po 4 latach przerwy mógł sprawnie funkcjonować na tym szczeblu rozgrywek.

To nie jest sen

Wróćmy jednak do okresu, kiedy to nawet najwierniejsi kibice hokejowi w Sanoka podchodzili dość sceptycznie pomysłu reaktywowania hokejowego klubu.

– Na razie nie ma o czym mówić, bo projekt jest w fazie wstępnej i czeka nas długa oraz wyboista droga, by ponownie zagrać w ekstraklasie – tak mówił jeszcze na początku maja 40-letni prezes STS Michał Radwański. Dziś z uśmiechem mówi:

– Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że jeszcze w tym sezonie zagramy o ligowe punkty. Nie byłoby o tym mowy, gdyby nie zaangażowanie burmistrza Matuszewskiego oraz pomoc ze strony miasta. Wielkie uznanie dla naszych sponsorów, którzy się od nas nie odwrócili; teraz ich nie wymieniam, bo będzie ku temu stosowna okazja. Tym bardzie, że prowadzimy różne rozmowy i namawiamy kolejne firmy, by dołączyły do nas. Budżet jest ciągle konstruowany, ale teraz już jestem przekonany, że uda się go stworzyć na miarę naszych aspiracji. Oczywiście, do ligowych mocarzy nie będziemy należeli, ale zrobimy wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony, zespół na pewno postara się o jakieś miłe niespodzianki dla naszych kibiców. Teraz najważniejsze jest stworzenie solidnych podstaw, by na nich krok po kroku rozwijaćsilny i perspektywiczny zespół.

Skok w głębinę

Zespół z Sanoka ostatni raz w ekstralidze wystąpił w sezonie 2015/16, zajmując 4. lokatę. Trzy lata drużyna spędziła w II lidze słowackiej i w tym roku , jak już informowaliśmy, zajęła trzecie miejsce w swojej grupie. Mecze ze słowackimi drużynami gromadziły w hali komplety publiczności. W Sanoku mocno zaangażowano się w pracę z dziećmi oraz młodzieżą i klub we wszystkich kategoriach wiekowych może pochwalić się złotem lub srebrem.

– Wytworzyła się ogromna szansa dla naszej młodzieży, która teraz będzie miała okazję w przyspieszonym tempie dojrzewać sportowo. Teraz od niej będzie zależało czy wykorzystają tę szansę. Liga jest open, ale nikt u nas nie myśli, jak to się dzieje w wielu innych klubach, by zaangażować obcokrajowców, bo taka polityka z angażowaniem zagranicznych graczy na dłuższą metę prowadzi donikąd. Mamy wielu swoich zawodników – młodych, ale również i rutyniarzy, którzy będą chcieli się pokazać w ekstralidze. Skoro mamy teraz taką szansę to chcemy ją wykorzystać. Kto wie może już niebawem zobaczymy 10 młodych zawodników, którzy do niedawna z powodzeniem występowali w juniorach – tłumaczy politykę STS prezes Radwański.

Gwiazdka z nieba

W Sanoku niedawno pojawiła się informacja, która była niczym gwiazdka z nieba! Jeszcze pod koniec czerwca nikt bowiem nie przypuszczał, że drużynę obejmie 50-letni trener Marek Ziętara, twórca podwójnej korony sanockiego klubu: mistrzostwakraju oraz Pucharu Polski w sezonie 2011/12. Los sprawił, że poprzedni jego klub Lotos PKH Gdańsk nie przystąpił do procesu licencyjnego i z Ziętarą rozwiązano obowiązującą umowę.


Przeczytaj jeszcze: Ekstraliga bez Krynicy!


– Chyba opatrzoność nad nami czuwała – uśmiecha się Radwański.

– Trener Ziętara jest nie tylko gwarancją solidności warsztatu trenerskiego. Znany jest również z tytanicznej pracy z młodzieżą, ale potrafi również wykrzesać wiele z bardziej doświadczonych zawodników. Bo i takich będziemy mieli w składzie.

Z chwilą przyjścia Ziętary ogłoszono, że bramkarzem nr 1 został Patrik Speszny, dobrze znany z występów w Toruniu. To była spora niespodzianka, bo czeski golkiper miał już umowę z Energą Toruń, ale z niej zrezygnował. Widocznie sanocka siła argumentów okazała się silniejsza – te słowa piszemy z przymrużeniem oka. Przedłużono umowy z Markiem Strzyżowskim, który w minionym sezonie na słowackich taflach imponował skutecznością. W kwietniu, jak sam nam mówił, rozglądał się za klubem ekstraklasowym, bo czuł się na siłach, by jeszcze rywalizować z najlepszymi. No i będzie miał okazję w swoim macierzystym klubie. Bezcenne będzie również doświadczenie Bogusława Rąpały, podobnie jak Marcina Białego, Kamila Olearczyka i Huberta Demkowicza. Powrócił do Sanoka 22-letni Tomasz Skokan, który był przymierzany do gry – w wirtualnym jak się okazało w zespole z Krynicy…

– Oj, chciałoby się jeszcze zaangażować doświadczonego obrońcę oraz napastnika, najlepiej od naszych sąsiadów zza wschodniej lub południowej granicy, ale nie wiem czy nasz budżet na to pozwoli. Na tę chwilę najważniejsze jest byśmy wszystkie sprawy organizacyjno-finansowe uporządkowali. Ale teraz już wiem – wracamy do ekstraligi i powoli będziemy budować drużynę na miarę występów w play offie, jeżeli nie w tym sezonie, to jestem przekonany, że tak będzie może za dwa lub trzy lata – mówi na zakończenie prezes STS.

W letnim okresie przygotowawczym z zawodnikami pracuje Krzysztof Zabkiewicz, znany od lat z dobrej pracy z młodzieżą. Nie wiemy jednak czy to on zostanie asystentem trenera Ziętary, bo musiałby godzić pracę zawodową z obowiązkami szkoleniowca. Prezes Radwański pytany o tę kwestię sprytnie zasłonił się klubową tajemnicą, choć przyznał, że niebawem poznamy kilka istotnych szczegółów związanych z zespołem.


Na zdjęciu: Marek Strzyżowski, „Fryzjer” jak mawiają na niego koledzy, znów wystąpi w koszulce Sanoka, tym razem z nowym logiem STS.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus