Hokej. Sobota była dla nich!

Na Nikiszowcu świętowano 100-lecie Naprzodu Janów.


Gdy grałem, ważyłem ponad 80 kg, ale teraz zeszczuplałem, bo jestem nieco starszy – uśmiecha się 72-letni obrońca Henryk Janiszewski, imponujący jak zawsze brodą, choć poprzetykaną siwizną, który był najstarszym uczestnikiem okolicznościowego meczu. Tylko rok młodszy jest bramkarz Henryk Wojtynek, ciągle będący w dobrej kondycji. Na okoliczność występu „zafundował” sobie cztery treningi bramkarskie, ale tylko po kwadransie – zdradził przed wyjściem na lód.

– Jednym ubyło na wadze, a mnie przybyło, a w nowych łyżwach czuję się jak na szpilkach – śmiał się Krzysztof Bujar, któremu w listopadzie stuknie „60”.

– Wnuczki prosiły żonę, by nagrała moje popisy bramkarskie, bo inaczej nie uwierzą, że stałem między słupkami – zdradził były reprezentacyjny bramkarz Andrzej Hanisz. Liczna grupa weteranów wspierana była przez kolegów, którzy z różnych względów, głównie zdrowotnych, nie mogli się pojawić na tafli podczas jubileuszu 100-lecia Naprzodu Janów, obchodzonego w sobotę z rocznym pandemicznym poślizgiem.

Odwiedziny po latach

Mecz „Starego” z „Nowym” Naprzodem był hitem obchodów, a licznie zgromadzona widownia nieco starszej generacji mogła podziwiać janowskie asy. Nim doszło do tej potyczki, były okolicznościowe przemówienia, upominki, kwiaty.

– Tylko chłopcy mi się nie ślizgać! – zakomunikował groźnym tonem Krzysztof Kulawik, trener „weteranów”.

– O widzisz, „Truda” (Janusz Adamiec – przyp. red.) ciepie ten krążek na skrzydło jakby miał „Kwaśnego” (Piotr Kwasigroch – przyp. red.) 40 lat temu. Teraz już nie mają takiej pary – skomentował zagranie młodszego kolegi.

Kwasigroch nie mógł przyjechać z Niemiec, ale wspomniany Hanisz, bracia Ludwik i Henryk Synowcowie (trzeci, Zbigniew, również nie mógł się wybrać w podróż), Ireneusz Pacula, Andrzej Tuks i wielu innych nie zawiodło organizatorów.

– Mam problemy zdrowotne, ale nie mogłem sobie odmówić przyjazdu i chciałem się spotkać z kolegami – uśmiecha się najstarszy z braci, 63-letni Ludwik Synowiec, absolwent Politechniki Śląskiej.

– Do „50” dość mocno udzielałem się sportowo i grałem w zespole odbojów. W końcu jednak musiałem odpuścić, ale podziwiam formę kolegów.

Tajemnica „Ołówka”

Andrzej Hanisz, zwany do teraz „Ołówkiem”, w lutym będzie obchodził 60. urodziny, a jest ostatnim zawodnikiem Naprzodu, który został wytransferowany do klubu zagranicznego.

– Moi rówieśnicy, gdy nastały mało ciekawe czasy pod koniec lat 80., szukali nowego miejsca do życia i wyjeżdżali do Niemiec – wspomina były reprezentacyjny bramkarz i olimpijczyk z Calgary.

– Wyjechałem oficjalnie na kontrakt 1991 r. i Naprzód skasował trochę grosza. W Nordhorn, gdzie osiedliśmy na stałe, syn Marek również był bramkarzem i występował w lidze regionalnej. A teraz żona Krystyna nagrywa mecz, by pokazać wnuczkom, Pauli i Matyldzie, że dziadek jeszcze porusza się na lodzie.

Andrzej Tuks, również były bramkarz, przyjechał z Bayroth z żoną Jolantą.

– Nie przypuszczałem, że będzie tutaj taka wspaniała atmosfera oraz tak uroczyście – podkreśla były bramkarz, który tym razem grał w obronie.

– Miałem sporo kontuzji i teraz nie chcę narażać barków ani kolan. Chciałem zagrać, bo takie spotkania przechodzą do historii. Moja córka, Milena, wypoczywała w Gdańsku i była już w drodze do domu. Gdy jednak się dowiedziała, że ojca może zobaczyć w akcji, to pod Szczecinem zawróciła i przyjechała do Janowa. Ma się to wsparcie – mruży oko i pędzi na lód.

Zegarmistrzowska precyzja

Miało być statecznie i rozważnie, ale nie zabrakło fajnych zagrań tych najmłodszych oldbojów (m.in. Adrian Parzyszek, Sebastian Gonera, Marek Koszowski czy Ludwik Czapka). Nie tylko z kronikarskiego obowiązku informujemy, że mecz zakończył się 6:6, a gole dla „weteranów” zdobyli Adamiec 2, Czapka 2, Parzyszek i Koszowski.

W przerwach między tercjami mogliśmy podziwiać najmłodszych hokeistów oraz łyżwiarzy figurowych. Nie obyło się bez rodzinnego zdjęcia.

Anna Rehlich, prezes klubu, wraz z współpracownikami wszystko zaplanowała z zegarmistrzowską precyzją, choć nie przewidziała rzutów karnych, które sobie zafundowały obie drużyny.



Z okazji 100-lecia klubu ogłoszono plebiscyt na najpopularniejszych sportowców i podczas sobotniej gali wręczano „Złote Beboki”, klubowe wyróżnienia, co w przyszłości będzie kontynuowane. Nagrodzone zostały łyżwiarki figurowe Maria Domagała (z domu Kotyrba) oraz Mirella Gawłowska i pływak Piotr Dłucik, olimpijczyk z Monachium. Z hokeistów zostali uhonorowani: bramkarz Franciszek Brzóska, Andrzej Maryniok, Adamiec, Bujar, Kulawik i Parzyszek.

Uroczyście zaprezentowano efektowny mural wzdłuż jednej z głównych ścian lodowiska. A potem było spotkanie towarzyskie przy grillu i piwie. Było co wspominać, wszak Naprzód Janów to mocny punkt na sportowej mapie kraju. Do dzisiaj nie milkną echa sobotniej nocy…


Na zdjęciu: Kawał historii Naprzodu Janów.

Fot. polskihokej.eu