Hokej. Spokój Jaśka „Murarza”

John pokazał nam, jak się broni w sytuacjach nie do obrony. Nie wiem, jak on to robi – wyjawił reprezentacyjny obrońca z Jastrzębia, Arkadiusz Kostek.


Gdy spadliśmy w 2018 roku w Budapeszcie z Dywizji 1A nastał trudny czas dla reprezentacji Polski. Nikt nie przypuszczał, że w kolejnym sezonie, w Tallinie, nie zdobędziemy awansu. Potem pandemia sprawiła, że przez dwa lata odwoływano mistrzostwa świata i biało-czerwoni siłą rzeczy utknęli na trzecim poziomie rozgrywkowym. Dopiero podczas turnieju w Tychach powrócili do wyższej grupy. Może awans nie był osiągnięty w olśniewającym stylu, ale liczy się cel!

Na przekór trudnościom

Robert Kalaber z chwilą objęcia stanowiska selekcjonera reprezentacji (koniec czerwca 2020 r.) powtarzał, że trzeba jak najszybciej awansować do Dywizji 1A. Pandemia te plany zakłóciła, ale nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Organizacja i wyjazdy na towarzyskie turnieje to zasługa dyplomatycznych zabiegów działaczy związkowych. Były to okazja, by sprawdzić kandydatów do reprezentacji. Stąd też w Tychach pokazało się kilku młodych zawodników z niewielkim stażem reprezentacyjnym.

Ale przy tworzeniu zespołu na ten turniej nie obyło się bez kłopotów. Z różnych powodów nie mogli uczestniczyć w przygotowaniach dwaj wielce doświadczeni hokeiści: Marcin Kolusz oraz Grzegorz Pasiut. Ten ostatni miał za sobą najlepszy sezon ligowy i poprowadził GKS Katowice do tytułu mistrzowskiego.

– Nieobecność Grześka Pasiuta mocno nam doskwierała, bo został rozbity 1. atak, który miał być naszą główną siłą uderzeniową – tłumaczy słowacki szkoleniowiec.

– Grzesiek miał być liderem, a grałby z Patrykiem Wronką oraz Pawłem Zygmuntem. Niemal do końca wierzyłem, że wystąpi w Tychach, ale niestety tak się nie stało. Trzeba było szukać innych rozwiązań i w trakcie turnieju dokonywać zmian. Jednak liczy się końcowy efekt i jestem pod wrażeniem postawy chłopaków. Każdy z nich, łącznie z Marcinem Horzelskim i Damianem Tyczyńskim, choć byli poza składem, dołożył cegiełkę do awansu.

Dłuższe przygotowania

Przed mistrzostwami byliśmy przekonani, że nikt poważnie nie może zagrozić biało-czerwonym. A okazało się, że hokeiści Ukrainy oraz Japonii są świetnie przygotowani do trudów tej imprezy. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli wydłużony tok przygotowań, w tym kilkutygodniowe zgrupowania. Japończycy przebywali w Bratysławie i rozgrywali serię meczów towarzyskich. Swoją drogą każdy chciałby mieć w swojej drużynie takich zawodników, jak Yushiroh Hirano. Podobnie było z Ukraińcami, którzy trenowali na Węgrzech. Z kolei nasze przygotowania były „szarpane”. Nieoczekiwanie w czasie ćwierćfinału ligowego play offu była 10-dniowa przerwa ze względu na udział Comarch Cracovii w Pucharze Kontynentalnym. W rezultacie kadra spotkała się w komplecie zaledwie na kilka dni i rozegrała jedno spotkanie towarzyskie – z Rumunią. Natomiast wcześniejszy dwumecz z Austrią rozegraliśmy w nieco innym składzie. W przyszłości trzeba by jednak pomyśleć, by terminarz był nieco inaczej skonstruowany, a przede wszystkim konsultowany z trenerami kadry. Warto byłoby mieć nieco dłuższe przygotowania, by wszystkie niuanse taktyczne były odpowiednio dopracowane.

Przewagi i osłabienia

Gra w przewadze oraz w osłabieniach w wykonaniu biało-czerwonych była na dwóch różnych biegunach. Ten pierwszy element był naszą piętą achillesową; byliśmy lepsi jedynie od reprezentacji Estonii. Na 15 przewag wykorzystaliśmy zaledwie jedną i osiągnęliśmy 6,67% skuteczności! Japończycy na 13 okazji strzelili 5 goli, zaś Ukraińcy na 20 – 6. A przecież ten element ma kluczowe znaczenie dla końcowego rezultatu. Trenerzy kadry mają nad czym pracować.

Co może zadecydować o wygranej w meczu? – to pytanie często jest zadawane hokeistom. W odpowiedzi z reguły słyszymy:

– Musimy unikać niepotrzebnych kar. A tymczasem biało-czerwoni łapali je często i w najmniej oczekiwanym momencie; w strefie rywala bądź w neutralnej.

Słowa uznania należą naszym hokeistom za grę obronną w osłabieniach, była ona niemal perfekcyjna. Na 15 osłabień straciliśmy zaledwie gola, na dodatek wtedy, kiedy na ławie kar przebywało dwóch naszych zawodników. W tym elemencie jedynie Japończycy byli od nas lepsi, bo na 13 wykluczeń nie stracili bramki.

– Nie można zrobić wszystkiego w ciągu kilkudniowego zgrupowania – tłumaczył po turnieju trener Kalaber.

– Staraliśmy przypominać wszystkie niuanse taktyczne, ale tak to bywa, że jeden element funkcjonuje lepiej od drugiego. Skuteczność też jest do poprawy, ale o tym mówimy od lat.

„Jasiek Murarz” nr 1

Kto wie, czy ten awans stałby się faktem, gdyby nie rewelacyjna postawa Johna Murraya w bramce. Miał wiele wybornych, ale też – dodajmy – szczęśliwych interwencji, zwłaszcza w ostatnim meczu Japonią i dlatego zapisał 2 „czyste” konta.

– John pokazał nam, jak się broni w sytuacjach nie do obrony. Nie wiem, jak on to robi – mówił strzelec pierwszego gola dla Polski w meczu z Japonią, Arkadiusz Kostek.

– Staraliśmy się go wspierać, ale nie zawsze nam to wychodziło. Niemniej on z każdej sytuacji wychodził obronną ręką i wprowadzał spokój w nasze szeregi. Ta reprezentacja ma przed sobą przyszłość, choć o elicie trudno marzyć. Staram się twardo stąpać po ziemi i realnie oceniać sytuację. Za nami długi sezon i wszyscy jesteśmy zmęczeni. Mam nadzieję, że trener Kalaber pozwoli nam trochę odsapnąć.

Kadrowicze z JKH GKS-u Jastrzębie mają 3 tygodnie urlopu, zaś reszta zespołu do pracy – stwierdził z uśmiechem na pożegnanie trener Kalaber, któremu w czerwcu kończy się kontrakt z reprezentacją. Mirosław Minkina, prezes związku, stwierdził, że niebawem dojdzie do rozmów. Jest wola z jego strony, by współpraca była kontynuowana.


Liczba

9 PUNKTÓW wypracował Alan Łyszczarczyk, za 2 gole i 7 asyst. Ustąpił jedynie Japończykowi Yushiroh Hirano – 10 (6+4). Drugi z naszych reprezentantów Filip Komorski miał 6 (4+2).

97,78% TAKĄ skuteczność interwencji miał „Jasiek Murarz” w trzech meczach mistrzowskich. Na 90 strzałów obronił 88. Ustąpił jedynie Dmytrowi Kubrickiemu (Ukraina), który obronił 34 uderzenia i również zaliczył 2 „czyste” konta w meczach z Serbią i Estonią.

W ostatnim meczu turnieju Ukraina pokonała Estonię 8:0 (1:0, 4:0, 3:0)

1. Polska 4 11 18:4
2. Japonia 4 9 23:9
3. Ukraina 4 7 19:11
4. Estonia 4 3 9:20
5. Serbia 4 0 4:29


Na zdjęciu: John Murray to postać nietuzinkowa, nie tylko w rodzimym hokeju.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus