Hokej. Szczęściu trzeba pomóc

 

Czy w życiu jest pan szczęściarzem? Mało kto w pierwszej samodzielnej pracy z drużyną seniorów zdobywa złoty.
Krzysztof MAJKOWSKI: – Wszystko się tak potoczyło jak się potoczyło. Zespół prowadzony przez mnie zdobył złoto, ale wolałbym, by wszystko odbyło się w sportowej rywalizacji. Niestety, nie było nam dane. Skoro zespół zdobyl złoto, to o mnie można mówić, że jestem szczęściarzem. Choć w życiu różnie z tym bywa… Sezon miał wiele zwrotów akcji i nikt nie, że wszystko się tak potoczy. Ani przez moment nie pomyślałbym, że zostanę odpowiedzialny za wyniki. Andrzej Gusow był szefem, a ja, Arek Sobecki oraz Sergiej Szepetiuk wysuwaliśmy sugestie. Boss raz się z nimi zgadzał, innym razem polemizował, ale ostateczne decyzje podejmował sam.

Fot. Łukasz Sobala/Press Focus

Czy czuje się pan przygotowany do prowadzenie drużyny seniorów i na dodatek z kilkoma zawodnikami z którymi pan razem grał?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Tak, śmiem twierdzi i nie będę owijał w bawełnę, jest przygotowany do kierowania zespołem w ekstralidze. Mam za sobą 17 lat pracy dzieciakami oraz młodzieżą w każdej grupie wiekowej, a ponadto 4 lata współpracowałem z Jirzim Szejbą oraz oraz 2,5 roku z Andrejem Gusowem. Ponadto ostatnio pracowałem z młodzieżową reprezentacji Polski, a nieco wcześniej z miałem okazję z kadrą seniorów jako asystent trenerów Jacka Płachty oraz Teda Nolana. Mam za sobą pewien bagaż doświadczeń, ale wszystko spadło na mnie nieoczekiwanie. Nie zamierzam komentować tego co się wydarzyło w szatni. Ze względu na takie, a nie inne wydarzenia na pewno mnie nie było łatwo. Może byłem nieco stremowany, ale nigdy nie miałem i nie ma problemów w kontaktach hokeistami. Oni są w pełni profesjonalistami i darzymy się szacunkiem.

Czy jednak nie miał pan wątpliwości czy na finiszu sezonu zasadniczego uda się drużynie obronić pierwsze miejsce?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Początek był trudny, bo przecież jechaliśmy do Oświęcimia. I tam straciliśmy gola w ostatniej sekundzie, a potem przegraliśmy w karnych. Kolejne potyczki z Naprzodem Janów i Zagłębiem Sosnowiec nie należał do łatwych, choć rywale byli teoretycznie słabsi. To była przecież ostatnia, piąta runda i każdy walczył o swoje. A potem w uszczuplonym składzie poprzez choroby oraz kontuzje z młodzieżą pojechaliśmy do Jastrzębia. To był ważny mecz ze względu na końcowy układ tabeli. Z Jastrzębie, w mojej opinii, rozegraliśmy najlepszy mecz pod względem taktycznym w tym sezonie. Mieliśmy ogromną satysfakcję, młodzież pomogła i mieliśmy drużyny. Potem była reprezentacyjna przerwa i wszystko wróciło na właściwe tory.

Czy decyzja działaczy związkowych oraz klubowych o zakończeniu sezonu była jedyna słuszna?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Jedyna, rozsądna i w obliczu tego co się dzieje, słuszna! Gra przy pustych trybunach nie miała najmniejszego sensu i można rozegrać dwa, trzy mecze bez udziału kibiców. Play offu tylko przy udziale fanów nabierają odpowiedniego kolorytu. Czesi próbowali bez widzów i też uznali, że to wszystko się mija z celem. To najdziwniejszy sezon nie tylko naszego, ale również światowego hokeja. Niemal wszystkiego ligi, poza rosyjskim KHL, zostały odwołane. Rozgrywki NHL zawieszone i nie wiemy na tę chwilę czy zostaną dokończone. Wszyscy ten sezon zapamiętamy pewnie do końca życia.

Występ hokeistów GKS-u Tychy w Lidze Mistrzów można uznać za wystrzałowy?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Zdobyliśmy cztery punkty, wygrywając z Capitals Wiedeń i przegrywając po dogrywce z mistrzem Niemiec Adlerem Mannheim. Mamy zespół stabilny i odpowiednim doświadczeniem z poprzedniego sezonu. W pierwszym sezonie dopiero poznawaliśmy specyfikę tych rozgrywek i przekonaliśmy się, że można z tymi rywalami nawiązać walkę nie tylko o honorowy, ale również korzystny rezultat. Uzyskaliśmy, poza meczem z Mannheim, dobre wyniki i nie musimy tych występów wstydzić. Tylko z mistrzem Niemiec przegraliśmy 0:5, nie zdobywając gola. Hokeiści tego zespołu po pierwszym meczu byli tak wściekli, że w rewanżu w I tercji na nas naskoczyli i zupełnie nas zaskoczyli.

Najtrudniejszy moment dla zespołu, oprócz – oczywiście – poza styczniową zawieruchą w sezonie?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Turniej finałowy Pucharu Polski, bowiem drugi raz rzędu na własnym lodzie odpadamy w półfinale. Wszyscy byliśmy zdruzgotani i dobrze się stało, że mieliśmy kilka dni wolnego i mogliśmy w ciszy i spokoju przemyśleć to co się wydarzyło.

Co pana zaskoczyło w tym sezonie, patrząc i oceniając dokonania rywali?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Na pewno się poziom wyrównał, bo wszystkie zespoły się wzmocniły bądź też uzupełniły składy. Chyba sześć zespołów miało prawo myśleć o występie w finale play off. Zdawałem sobie sprawę, że rywale będą wymagający, ale gra w wielu mnie zaskoczyła. Unia Oświęcim prezentowała szybki, agresywny hokej i w tych meczach bywało rożnie. Nie przypuszczałem, że Podhale zakończy sezon zasadniczy na 3 miejscu. Dobrze prezentowały z Jastrzębia oraz Katowic i układ półfinalistów odzwierciedlał układ sił w lidze. W GKS-ie Katowice narzekali na brak skuteczności, choć w ćwierćfinale uporali się z Podhalem.

Pańskim zdaniem to dobry pomysł ze zniesieniem limitu obcokrajowców?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Jestem zwolennikiem tego pomysłu, Poziom naszej ligi się wyrównał, a może nawet się podniósł. – Wszystko jednak zależy od polityki klubu. Trzeba wyważyć proporcje między składem krajowym, a obcokrajowcami. W tym momencie dużą rolę odgrywają władze klubu czy też dyrektor sportowy przy tworzeniu składu.

Przepraszam, panu łatwiej mówić, bo te proporcje w Tychach zostały zachowane i w kilku innych klubach. Czy hokej w ciągu kilku lat nam zupełnie nie zmarnieje?
Krzysztof MAJKOWSKI: – To wszystko zależy, jeszcze raz podkreślam, od polityki kadrowej klubu. Jeżeli zatrudnia on wielu obcokrajowców i nie dba o swoich to niech potem działacze nie płaczą, że za kilka lat nie mają kim grać. Przepisy są takie, a nie inne, ale przede wszystkim trzeba mieć strategię kadrową zespołu.

Czy Olaf Bizacki gdyby nie splot wydarzeń w poprzednim sezonie zaistniałby w lidze? To tylko przykład pierwszy z brzegu, a mam ich więcej.
Krzysztof MAJKOWSKI: – To zależy zarówno od trenera, ale również zawodnika. Trener musi zaufać zawodnikowi i dać mu szansę. A od hokeisty zależy czy ją wykorzysta. Olaf tę szansę w pełni wykorzystał. On zrobił chyba najbardziej zauważalny postęp w grze. Był podstawowym obrońca, zaś w końcówce strzelił dwie niezwykle cenne gole z Toruniem.

Czy jest pan zwolennikiem budowania drużyny na ostatnią chwilę przed play offami?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Są różne koncepcje. Wolę jednak kształtować drużynę przed sezonem i ją odpowiednio przygotować. Potem ewentualnie można wymienić jedno, może dwa w zespole, ale to również jest ryzykowne. Sprowadzenie kilku zawodników tuż przed zamknięciem okna transferowego wiąże się sporymi niebezpieczeństwami. Cracovia przez kilka lat miała dobre w tym doświadczenie, ale w tym się sparzyła. Sprowadzenie nowych hokeistów sprowadza się do tego, że kilku idzie w odstawkę. Nie wiemy jak zareaguje szatnia Osobiście wolę planowe działania.

A może pan swoisty ranking młodych zawodników, których w niedalekiej przyszłości można zarekomendować do kadry?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Musiałbym się nad tym zastanowić i zrobić przegląd potencjalnych kandydatów. Trener Tomasz Valtonen dobrze sobie w tym radzi i doskonale się orientuje w potencjale młodzieży, powołując ich na zgrupowania kadry. Fiński szkoleniowiec wie jak zestawić reprezentację z zawodników, którzy wyrażają chęć w niej gry.

Czy Patryka Krężołka z GKS-u Katowice może nazwać objawieniem tego sezonu ligowego?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Dobrze go znam z grup młodzieżowych i on posiada instynkt strzelca i tego nie można się nauczyć. Trener Piotr Sarnik umiejętnie wkomponował go do dwójki bardziej doświadczonych zawodników, a on swoją szansę wykorzystał. To przykład, że trzeba podejmować takie decyzje dla dobra zespołu.

I co dalej z panem?
Krzysztof MAJKOWSKI: – Kontrakt obowiązuje mnie do końca kwietnia.

***

Mamy trenerów

Po zakończonej rozmowie z trenerem Majkowski mieliśmy okazję się spotkać z szefem sekcji Wojciechem Matczakiem, który, bodaj 7 lat temu było pomysłodawcą pewnej koncepcji kadrowej.

– Krzysiek Majkowski zostanie asystentem Jirzego Szejby, zaś w przyszłości pierwszym trenerem drużyny – te słowa wypowiedział Matczak przed laty, mowiąc o startegii personalnej, ale dobrze je zapamiętaliśmy.
– Proszę napisać, że trenerów już mamy na przyszły sezon – uśmiechnął się Matczak. – Krzysiek oraz Arek Sobecki w nowym sezonie poprowadzą drużynę, której trzon już mamy, bo nie jesteśmy zwolennikami rewolucyjnych zmian. Oczywiście szczegóły będą jeszcze omawiane, ale decyzje jeżeli chodzi o szkoleniowców już zapadły.

Ostatnim trenerem krajowym w GKS Tychy był… Matczak. Nic dodać, nic ująć!

Na zdjęciu: Krzysztof Majkowski (na małym zdjęciu) w swoim debiucie w roli I trenera przegrał z GKS-em, Tychy w Oświęcimiu 3:4 p karnych.