Hokej. Tak blisko, tak daleko…

Lepiej wygrywać w kiepskim stylu niż przegrywać po efektownej grze – kręci głową z niezadowolenia reprezentacyjny obrońca JKH GKS-u, Mateusz Bryk.


Nas interesuje nie tylko dobra gra, ale również zdobycze punktowe i chcielibyśmy mocno zaakcentować swoją obecność Champions Hockey League – mówił przed pierwszym meczem z HC Bolzano trener JKH GKS-u Jastrzębie, Robert Kalaber. Nie rzucał słów na wiatr, bo mistrzowie Polski zaprezentowali się więcej niż przyzwoicie, ale z włoskim zespołem przegrali po karnych (2:3) i z Red Bull Salzburgiem 2:3.

Gra o honor

Po dekoracji złotymi medali w ciągu niespełna dwóch tygodni rozpadł się mistrzowski zespół JKH GKS-u. Odeszło wielu wartościowych zawodników, ale w klubie nikt za nimi nie płakał, jedynie trener Kalaber psioczył, że niektórzy wybrali złą drogę. Skompletowano nową drużynę i śmiemy twierdzić po ostatnich meczach, że bardziej wyrównaną i silniejszą.

– Do jej scementowania potrzeba jeszcze czasu, bo przecież w trakcie przygotowań mieliśmy wiele problemów – mocno podkreśla doświadczony defensor jastrzębian, Mateusz Bryk.

– Jedni byli kontuzjowani, drudzy chorzy, a jeszcze inni mieli przerwę ze względu na szczepionkę. To już za nami i w trakcie przygotowań każdy z nas zdawał sobie sprawę, że będzie reprezentował nie tylko klub i miasto Jastrzębie, ale również polski hokej. Gramy o honor naszej dyscypliny, by w Europie nas trochę inaczej postrzegano niż dotychczas. Przed nami jeszcze wiele meczów i dopiero po zakończeniu rozgrywek będziemy mogli podsumować nasze dokonania.

Mogło być pięknie

Dwie minimalne przegrane na pewno bolą, bo można było pokusić się korzystniejsze wyniki.

– Pozostał niedosyt, bo było kilka dobrych sytuacji, zabrakło też lepszych wyborów – wzdycha wychowanek klubu.

– Przed wyjściem na lód mówimy sobie zagrajmy spokojnie, a potem jest zgoła inaczej. Sami sobie stwarzamy nerwową atmosferę. Zbieg okoliczności sprawił, że z Salzburgiem straciliśmy gola już w 15 sek. i to przy moim udziale. Krążek przypadkowo odbił się od łyżwy i trafił do napastnika Salzburga. Na lodzie, jak w życiu, trzeba mieć trochę szczęścia. Rywale niczym nas nie zaskoczyli. W Bratysławie podczas turnieju kwalifikacji olimpijskiej mieliśmy przedsmak tego co nas czeka w potyczce z Salzburgiem. Szybka gra, wymienność pozycji, ale i tak dotrzymywaliśmy kroku rywalom. Dobrze było i tylko punktów brakuje.

Sesja wyjazdowa

Przed hokeistami JKH GKS-u teraz sesja wyjazdowa. W środę wyjazd do Bolzano, w czwartek trening, a w następnym dniu mecz. Potem przenosiny do Salzburga.

– By powiększyć konto punktowe musimy jeszcze kilka elementów poprawić – mówi na zakończenie Bryk.

– Przede wszystkim gra w przewadze musi być bardziej urozmaicona, bo na razie jest zbyt statyczna. Przez 6 minut przewagi z Salzburgiem oddaliśmy bodaj jeden strzał, nie mamy więc prawa marzyć o korzystnym wyniku. By go osiągnąć na wyjeździe musimy zagrać na jeszcze wyższym poziomie, bez żadnej tremy. Oczywiście, że pewnie będą zdarzały się potknięcia, ale jeżeli zaprezentujemy się odpowiedzialnie we własnej strefie, to wówczas stać nas na przeprowadzenie skutecznej akcji. Po tym debiutanckim dwumeczu powinniśmy się czuć swobodniej i luźniej, co pozwoli na efektywniejszą grę.

Po pierwszym meczu ze składu wypadł napastnik pierwszego ataku Rusłan Baszyrow. Rosjanin nie tylko nie wykorzystał dwóch sytuacji strzeleckich, ale sprawiał wrażenie zagubionego i nie był już tak zadziorny jak w poprzednim sezonie kiedy grał w Zagłębiu Sosnowiec. Może potrzebuje jeszcze czasu, by mógł zadomowić się w nowej drużynie. Trener Kalaber na pewno ustawi tak zespół, by walczył o korzystny rezultat.


Zdaniem eksperta

Henryk GRUTH, 4-krotny olimpijczyk, trener i komentator Polsatu Sport

Fot. Norbert Barczyk / PressFocus

Miłe zaskoczenie

– Na razie się uczę naszego hokeja, bo nie miałem okazji obserwować bezpośrednio meczów. Sądziłem, że mistrzowie Polski nie sprostają zadaniu jakie ich czeka w Lidze Mistrzów. Byłem przekonany, że drużyna mocno odstaje od europejskich rywali. A tymczasem nastąpiło miłe zaskoczenie, bo jastrzębski zespół grał jak równy z równym i przy odrobinie szczęścia mógł się nawet pokusić o komplet punktów. Widzę dobrą pracę sztabu szkoleniowego. Trener Robert Kalaber stracił kilku wyborów strzelców (Phillips czy Hovorka – przyp.red.), ale skompletował znów ciekawą drużynę, będąca kolektywem. Jestem również pod wrażeniem przygotowania fizycznego oraz taktycznego, bo jastrzębianie wcale nie odstawali od wyżej notowanych rywali.

Zaobserwowałem ciekawe zjawisko, że polski hokej, a mówię to też na podstawie turnieju w Bratysławie, łapie już koniuszkami palców obowiązujące standardy w Europie. Reprezentacji i klubom brakuje kontaktów z silniejszymi zespołami. Ekipy z Bolzano i z Salzburga były zaskoczone postawą gospodarzy i w ostatnich tercjach grały niezwykle ostrożnie, by nie narazić się na stratę gola. Mecze z Jastrzębiem nie były – i pewnie nie będą – zwykłymi spacerkami. Najłatwiej powinno być o punkty z mistrzem Norwegii.


Na zdjęciu: Mateusz Bryk w meczu z Bolzano zdobył gola na 2:1, ale jego drużyna ostatecznie przegrała po karnych 2:3.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl