Hokej. Trener do zadań specjalnych

Jacek Szopiński raz zaliczył spadek z macierzystym klubem i dwa razy nie kończył sezonu z powodów ekonomicznych.

Ma łagodne usposobienie, choć w pracy należy do wymagających. Trafiał do klubów, w których – z reguły – sytuacja finansowa była daleka od stabilnej, ale i tak pod jego kierunkiem osiągały wyniki lepsze niż ich organizacja. Jednak dwa ostatnie doświadczenia szkoleniowe, z Opola oraz Janowa, gdzie drużyny, z bardzo podobnych względów, nie dokończyły sezonu, mogły go zniechęcić. Jacka Szopińskiego można śmiało nazwać trenerem do zadań specjalnych.

Pierwsze doświadczenia

Z macierzystym Podhalem Nowy Targ zdobył 13 medali, w tym 4 złote, i wiązał plany dalszej pracy. Trenerski fach to naturalny wybór, więc już jako zawodnik prowadził zajęcia z najmłodszymi. Potem zajmował się wszystkimi grupami młodzieżowymi i wychował wielu zawodników, którzy występują nie tylko w lidze, ale również w reprezentacji.

W sezonie 2000/01 został grającym asystentem trenera Andrzeja Słowakiewicza i miał się rozstać z taflą jako zawodnik. Trafił na trudny czas, bowiem miejscowe zakłady obuwnicze wycofywały się ze sponsorowania Podhala, a w Nowym Targu trwała, nie pierwsza i nie ostatnia, wojna między władzami klubu i miasta. Potężne zawirowania skończyły się dymisją Słowakiewicza jeszcze przed play offem.

W ćwierćfinale Podhale przegrało w serii z GKS-em Tychy 1-3, choć pierwsze spotkanie wygrało 5:0. „Szarotki” zakończyły sezon na 6. miejscu, a na horyzoncie pojawiła się firma „Wojas”…

Bolesne chwile

Pojawił się sponsor, a nasz bohater powrócił do pracy z młodzieżą. Damian Kapica, Bartłomiej Neupauer, Kacper Bryniczka, Piotr Kmiecik czy Władysław Bryniczka – to m.in. jego wychowankowie. Trzej z powodzeniem grali, zaś kolejni dwaj, wielce utalentowani, skończyli grę, nie widząc perspektyw.

Ukoronowaniem dobrych czasów w sezonie 2009/10 był złoty medal i… wycofanie się sponsora. Czołowi zawodnicy ruszyli do Sanoka, a skoro w Nowym Targu zawitała bieda, trzeba było sięgnąć po Roberta i Jacka Szopińskich. Odmłodzony zespół najpierw musiał rozegrać baraż o ekstraklasę. Szopińscy zgodnie współpracowali, ale Robert został zwolniony, bo – zdaniem działaczy – nie mógł godzić pracy w szkole i klubie. Pierwszy sezon „Szarotek” był całkiem udany – 5. lokata przed… Sanokiem.

W kolejnym nasz bohater wraz z Gabrielem Samolejem i Tadeuszem Puławskim próbowali wiązać koniec z końcem. Młodzież wspierana była przez przez rutyniarzy – Rafała Dutkę i Jarosława Różańskiego oraz Kanadyjczyka Kelly Czuya. Ten ostatni opuścił drużynę przed rywalizacją o utrzymanie z Toruniem. „Szarotki”, 19-krotny mistrzowi kraju, musiały opuścić ekstraklasę.

Jacek Szopiński, choć za sezon otrzymał tylko dwie wypłaty, musiał szukać miejsca poza Nowym Targiem.

Charakterne chłopaki

Gdy latem 2013 pojawiła się oferta z Orlika Opole, chętnie skorzystał. Szopińskiemu udało się stworzyć charakterny zespół, w którym m.in. pojawił się John Murray, dzisiaj bramkarz reprezentacji i GKS-u Tychy.

– Mieliśmy chłopaków miejscowych, chętnych do pracy i podejmowaliśmy rywalizację z najsilniejszymi zespołami. Zajęliśmy 7. lokatę, ale mieliśmy satysfakcję, bo wszyscy nas skazywali na porażkę – wspomina debiutancki sezon Orlika.

W kolejnym sezonie odszedł Murray, ale pojawili się Michael Cichy oraz Aleksander Szczechura. Kluczową rolę odgrywali wychowankowie, a Orlik zakończył na 8. miejscu.

Podziękowania i przeprosiny

Koncern energetyczny PGE zapowiadał sponsorowanie i wszedł nawet do nazwy Orlika. Działacze snuli wielkomocarstwowe plany i… podziękowali Szopińskiemu, a zatrudnili Kanadyjczyków. Jason Morgan wytrzymał dwa miesiące, a stery przejął Doug McKay.

Waldemar Klisiak namówił naszego bohatera na pracę w Janowie, ale po 3 tygodniach okazało się, że Naprzód nie otrzymał licencji i trzeba było powrócić do Nowego Targu.

Działacze z Opola przypomnieli sobie jednak o Szopińskim. To pod jego opieką czynili stałe postępy m.in. Arkadiusz Kostek czy Martin Przygodzki, teraz grający w silniejszych klubach i w reprezentacji. W play oucie Orlik uporał się z Naprzodem , a potem zajął 7. miejsce.

„Chude” lata

W Opolu znów pojawiły się sygnału kryzysu, ale klub otrzymał licencje na PHL. Pierwsze zatory finansowe pojawiły już w październiku i do momentu wywieszenia białej flagi, czyli do 1 marca 2019 r., Orlik walczył o utrzymanie w ekstraklasie. W decydującej rozgrywce opolanie rozegrali 4 spotkania i się wycofali. W mieście nikt nie chciał pomóc hokeistom, a niektórzy chyba odetchnęli z ulgą, gdy Orlik przestał grać.

Działacze Naprzodu doskonale zdawali sobie sprawę, że trenera „o gołębim sercu” łatwo będzie znów namówić, obiecując normalność, ale w zamian – jak się później okazało – nie dali nic! W minionym sezonie w Naprzodzie miało być biednie, ale wypłacalnie. Sprawdziła się tylko ta pierwsza część…

– Mnie było szkoda miejscowych chłopaków, dla których hokej jest pasją. Nie oczekiwali „złotych gór”, ale normalności, a tymczasem co rusz drżeliśmy czy wystąpimy w kolejnym meczu. Gdyby nie ich upór może by już nie grali w hokeja. Niestety, nie pozwolono nam dokończyć sezonu, bo klub zalegał z opłatą licencji.

Trener nie użala się, ale w czasie kilkumiesięcznej pracy dostał tylko raz honorarium. A potem słyszał obietnice. Pewnie przyjdzie dochodzić swoich racji w sądzie, choć po cichu jeszcze liczy, że miasto uruchomi przyznaną dotacje dla ekstraligowego klubu istniejącego już tylko na papierze.

Osobny rozdział stanowi asystentura w reprezentacji prowadzonej przez Tomasza Valtonena. Finowi pomagali Marek Ziętara w roli drugiego szkoleniowca oraz Szopiński. W roli konsultanta wystąpił Risto Dufva. W mistrzostwach świata Dywizji IB w Tallinie biało-czerwoni mieli obowiązek uzyskać awans, ale przegrali z Rumunią 2:3 po dogrywce i zajęli 2. lokatę. „Kozłami ofiarnymi” byli nasi szkoleniowcy, bowiem zrezygnowano z ich usług, tłumacząc dość pokrętnie, że ministerstwo obcięło budżet na reprezentację.

Trener Szopiński mówi krótko: – Wszyscy jako szkoleniowcy nie odrobiliśmy właściwie tej lekcji i zlekceważyliśmy rywali, którzy poczynili postępy. Ale tylko z Markiem zapłaciliśmy za brak czujności…

Czy zobaczymy jeszcze Jacka Szopińskiego na trenerskim szlaku? – Na emeryturę się nie wybieram – mówi z uśmiechem. – Na razie czekam na zakończenie pandemii, a potem ewentualnie bedę się rozglądać za nowym pracodawcą.

W trenerskim życiorysie nie było mu dane pracować w stabilnym klubie, ale może teraz znajdzie przystań, by spokojnie realizować plany i oczekiwać efektów na miarę możliwośc iswoich i zespołu.

Jacek SZOPIŃSKI ur. 5.01.1964 r. w Nowym Targu.

Kariera sportowa: Podhale (1982-91), HC Morzine Avoriaz (1991-93), Podhale (1994-96), GKS Katowice (1996-97), Podhale 1997-2001).

Sukcesy: 4 x złoto MP 1987, 1994-96 z Podhalem), 4 x srebro (1986, 1990, 1998, 2000), 5 x brąz (1984-85, 1989, 1991 z Podhalem i 1997 z GKS-em Katowice). Rozegrał 560 meczów i strzelił 210 goli oraz zanotował 188 asyst.

Reprezentacja: 109 spotkań i 16 goli, olimpijczyk z Calgary ’88; uczestnik 8 turniejów MŚ (2 razy w ówczesnej grupie A).

Kariera trenerska: Polska U-18 (2008) asystent trenera w Podhalu (2010-12), Orlik (2013-16), Naprzód (2016), Orlik (2017-19), reprezentacja Polski seniorów (2018-19) asystent), Naprzód Janów (2019-20).

Na zdjęciu: Jacek Szopiński jawi się jako trener o gołębim sercu, zawsze podejmujący pracę w najtrudniejszych warunkach.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus