Hokej. W szatni jest ciszej…

Szatnia hokeistów GKS-u Tychy w ostatnim czasie była mocno rozdyskutowana, bo pewnie każdy miał jakiś pomysł, by wyjść z konfliktowej sytuacji. Nie układały się ich relacje z trenerem Andrejem Gusowem, który obstawał przy swoim i obie strony nie chciały pójść na kompromis. Efekt był do przewidzenia i w takich sytuacjach zawsze przegranym jest szkoleniowiec.

– Nie zamierzam dyskutować o tej sprawie, bo skupiamy się na zadaniu, jakie przed nami postawiono. Przygotowujemy się do kolejnych występów i tylko szkoda, że w Oświęcimiu nie udało nam się zdobyć kompletu punktów, bo na nie zasłużyliśmy. Zabrakło 2 sekund, ale gra się do końca – powiedział po meczu tyski obrońca, Bartosz Ciura.

Naturalna nominacja

Po ustąpieniu Gusowa – lub dymisji, jak kto woli interpretować – jego naturalnym następcą został Krzysztof Majkowski, który w planach działaczy już był przymierzany do roli głównego trenera, co było kwestią czasu. Jednak nikt nie przypuszczał, że niespełna 42-letni trener od zawsze związany z GKS-em Tychy (z roczną przerwą) przejmie stery drużyny w takich okolicznościach. Jako zawodnik zdobył mistrzostw Polski oraz 5 razy krajowy puchar i 19 razy wystąpił w reprezentacji. Jako asystent trenerów Jirziego Szejby oraz Gusowa cieszył się z trzech mistrzostw kraju oraz trzech PP.

Majkowski został postawiony w trudnej sytuacji, ale nie boi się wyzwań i zdaje sobie sprawę ze swojego położenia. Sukces drużyny zagwarantuje mu zawodową stabilizację i jeszcze ugruntuje jego mocną pozycję w Tychach. Któż jeszcze niedawno przypuszczałby, że on i o rok starszy jego klubowy kompan Piotr Sarnik (obaj pracują z kadrą młodzieżową) będą odpowiadali za wynik dwóch GKS-ów – z Tychów oraz Katowic?

Majkowski, wedle naszych informacji, miał otrzymać nominację na drugiego trenera reprezentacji w miejsce „dezertera” Risto Dufvy, ale propozycji, co zrozumiałe, nie mógł przyjąć. Teraz musi pilnować tyskiego ogródka, ale i tak nie może narzekać na brak zajęć (prowadzi również grupy młodzieżowe w MOSM Tychy).

Debiut z dreszczykiem

Inaczej jest stać obok bossa niż być nim samym w boksie – to zrozumiałe. Przed spotkaniem w Oświęcimiu na twarzy debiutanta malowało się zdenerwowanie, zaś po nim towarzyszyło mu uczucie niedosytu.

– Debiut mógł być zdecydowanie lepszy, bo chłopaki grali mądrze, rozsądnie i byliśmy zespołem lepszym – akcentuje trener Majkowski.

– Jednak liczy się to, co w sieci i musieliśmy się zadowolić punktem. Najważniejsze, że jako drużyna pokazaliśmy charakter i nerwowa sytuacja została opanowana. Na pewno w szatni jest ciszej. Teraz musimy spokojnie pracować oraz utrzymać wysoki poziom i pierwsze miejsce przed play offem.

Nie czarujmy się, Majkowski zna wszystkie tajemnice drużyny, bo przecież przebywa z nią od lat. Z Adamem Bagińskim i Michałem Kotlorzem grał w jednej drużynie, a Bartłomieja Jeziorskiego zna od hokejowej kołyski. Jako obrońca miał przyjemność grać przeciwko Jarosławowi Rzeszutce, Filipowi Komorskiemu oraz Mateuszowi Brykowi, którzy teraz występują w GKS-ie. Takich powiązań związanych z nowym szkoleniowcem można znaleźć więcej. Między nim a kolegami z szatni nagle nie wyrosła ściana…

– Każdy z nas zna swoją rolę w zespole. Mamy swoją pracę i obowiązki, z których wszyscy chcemy jak najlepiej się wywiązać. Poza miejscem pracy nasze relacje na pewno się nie zmienią – podkreśla nowy boss.

Na zdjęciu: Filip Komorski tuż po starciu w otoczeniu kolegów.