Hokej. Znów stanąć na nogach

 

Skąd wziął się pomysł kandydowania na prezesa zadłużonego związku?
Zbigniew STAJAK: – Z dotychczasowej, trwającej już 8 lat… pseudodziałalności działaczy. Głównie składali deklaracje, obiecywali, ale nic nie znajdowało pokrycia w rzeczywistości. Związek musi powrócić do normalnej, merytorycznej działalności, bo w ciągu ostatnich lat to wszystko zostało wywrócone do góry nogami.

Zbigniew Stajak

Obecne władze nie są kompetentne i wiem, co mówię, bo jeszcze za czasów prezesa Dawida Chwałki, po namowach, zostałem dokooptowany do zarządu. Zgodziłem się, ale tylko tytułem próby, bo chciałem się przekonać, czy będą realizowane wcześniejsze ustalenia.

Podczas posiedzenia zarządu przed wyjazdem na mistrzostwa świata Dywizji IB do Wilna (2014 – przyp.red.) prezes Chwałka oświadczył, że premia za awans będzie wynosiła 100 tys. zł, ale w kasie nie było na nią żadnego pokrycia. Szef podjął taką decyzje, ale nikt z pozostałych członków zarządu nawet nie próbował zaprotestować.

W tej sytuacji podjąłem decyzję o rezygnacji, bo z tymi ludźmi nie mogło mi być po drodze. Teraz postanowiłem kandydować, bo wierzę w mądrość delegatów! W klubach pracują teraz byli hokeiści, m.in.: Waldek Klisiak, Leszek Laszkiewicz, Wojtkowie Tkacz i Matczak i oni wiedzą, jak powinno się działać. Liczę na merytoryczną dyskusję, a później na pracę.

Co w działalności związku powinno być najważniejsze?
Zbigniew STAJAK: – Gdy powiem: praca z młodzieżą, to natychmiast zobaczę ironiczne uśmiechy na twarzach niektórych ludzi. Swego czasu byłem trenerem koordynatorem ds. młodzieży w związku (2000-2008 r. – przyp.red.) i mieliśmy cztery ośrodki – w Toruniu, Warszawie, Nowym Targu oraz Oświęcimiu. Można było narzekać na różne problemy czy niedociągnięcia, ale z tego okresu mamy obecnie kilku hokeistów, reprezentantów kraju.

Sęk w tym, że nie mamy centralnego modelu szkolenia. Mówimy o nim, ale regres postępuje i nic w tym względzie się nie robi. Swego czasu był prężny Wydział Szkolenia związku, działała Komisja Młodzieżowa, wspomniany koordynator, a teraz to wszystko legło w gruzach.

Sceptycznie patrzę na dokonania Szkoły Mistrzostwa Sportowego, bo przecież reprezentacje juniorów do lat 18 oraz młodzieżowa grają na trzecim szczeblu rozgrywek. Czy ktoś podjął merytoryczną dyskusje, dlaczego tak się dzieje? Czy praca trenerów jednej i drugiej kadry była oceniana? Czy wyciągnięto wnioski ze startów w mistrzostwach świata? Te pytania można mnożyć, ale nie znajdziemy na nie odpowiedzi.

A dlaczego? Bo nie rozmawiamy, nie dyskutujemy i nie zastanawiamy się nad skutecznością szkolenia. Jest wielu trenerów, którzy mogliby służyć pomocą, choćby Walenty Ziętara. Do kraju powrócił Henryk Gruth, mający za sobą bogate doświadczenie i może chciałby służyć nie tylko radą, ale również podjąć pracę.

Funkcja dyrektora sportowego związku została sprowadzona do pilnowania kalendarza oraz koordynacji imprez międzynarodowych. To tak nie powinno wyglądać.

Jak usprawnić oraz uaktywnić Polską Hokej Ligę?
Zbigniew STAJAK: – Związek nie może być jedynym właścicielem spółki. On może być tylko mniejszościowym udziałowcem, zaś zarządzać i o wszystkim decydować powinny kluby. A do tej pory kluby traktuje się jak bankomaty, bo one wpłacają na konto PHL nie tylko za licencje, ale ponoszą różnego rodzaju koszty. Wszystkie sprawy organizacyjne, finansowe oraz szkoleniowe powinny być konsultowane ze związkiem i uwzględniać kalendarz imprez międzynarodowych.

Czy, pańskim zdaniem, liga powinna być otwarta dla obcokrajowców?
Zbigniew STAJAK: – Kluby w miarę możliwości powinny opierać na zawodnikach krajowych, zaś wspierać się wartościowymi obcokrajowcami. Ci powinni być wartością dodaną, dopiero wówczas będzie można liczyć na wzrost poziomu. Mam pewien pomysł, którym na razie dzielę się z działaczami klubowymi. Gdy on nabierze odpowiedniego kształtu, wówczas będę mógł go przedstawić z detalami.

Co zrobić, by w reprezentacji w komplecie występowali nasi najlepsi hokeiści?
Zbigniew STAJAK: – Przede wszystkim nie wolno ich oszukiwać i doprowadzić do tego, by zaległości finansowe, które są już usankcjonowane prawnie, zostały zniwelowane. Dyletanci zarządzający związkiem obiecywali i nie zapłacili, zaś kolejni odżegnują się od długów tych pierwszych.

Zgadzam się, że powinno się reprezentować ojczyznę i grać dla „orzełka”. Niemniej za błędy poprzedników trzeba płacić, nie ma innej możliwości. Z kadrowiczami trzeba rozmawiać, by wypracować kompromis, który pozwoliłby wrócić wszystkim potencjalnym kadrowiczom. A wtedy można byłoby myśleć o wytyczeniu kolejnych celów.

Ma pan pomysł na spłacenie związkowego długu?
Zbigniew STAJAK: – Przede wszystkim musimy w końcu dowiedzieć, ile on wynosi. Mam nadzieję, że niebawem poznamy jego wysokość. I wtedy trzeba będzie stworzyć program naprawczy, w tym podjąć rozmowy z wierzycielami. Trzeba w miarę możliwości odblokować jedno konto, by w końcu związek zaczął funkcjonować normalnie. Stworzyć realny plan, który pozwoliłby sukcesywnie spłacać zaległości narosłe przez lata. Spłacać – rzecz jasna – będziemy latami.

Trzeba sprawić, by siedziba związku znów była w Warszawie. Na razie adres w stolicy to nic innego jak skrzynka pocztowa. Wszystkie dyrektywy wychodzą ze Śląskiego OZHL, bo tak – podobno – jest oszczędniej. W moim mniemaniu to kolejna fikcja, bo nikt nie wie, ile ludzi jest zatrudnionych na Śląsku. Musimy poprawić równie zapisy statutowe, by odzyskać wiarygodność.

Zjazd z powodu pandemii został odwołany. Czy więc czas pracuje teraz na pana korzyść?
Zbigniew STAJAK: – Już wcześniej część działaczy domagała się przeniesienia zjazdu na termin późniejszy. Życie dopisało taki, a nie inny scenariusz. Teraz mamy znacznie więcej czasu na rozmowy z klubami oraz poszczególnymi działaczami. I na pracę nad szczegółami planu naprawczego.

 

Na zdjęciu: Zdaniem Zbigniewa Stajaka kluby powinny przejąć kontrolę nad Polską Hokej Ligą.