Hokejowa LM. Bolzano pozwoliło jastrzębianom na punkt

Nie taki diabeł straszny… Do takiego wniosku dochodzimy po pierwszym spotkaniu JKH GKS-u Jastrzębia z HC Bolzano w Lidze Mistrzów. Z jednej strony debiutant, zaś z drugiej włoski zespół mający już kilka startów w tych prestiżowych rozgrywkach.


Mistrzowie kraju tego występu nie muszą się wstydzić i pokazali się z jak najlepszej strony. W regulaminowym czasie był remis, dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, zaś w rzutach karnych lepsi okazali goście. Jastrzębianie musieli się zadowolić punktem, choć okazji do wygranej było.

Hokeiści HC Bolzano, wicemistrzowie ICE Hockey League przed przyjazdem do Jastrzębia, pokonali zespół HC Gherdeina, na co dzień występujący w Alpejskiej Lidze Hokejowej. Trener Doug Mason wreszcie mógł skorzystać z 5. reprezentantów: bramkarza Justina Fazio, a także Domenica Alberga, Alexa Trivellato, Daniela Franka i Angelo Miceliego. Tylko Luca Frigo otrzymał wolne. W tym sparingu nie grali obrońca Keegan Lowe i bramkarz Kevin Boyle, którzy kilka dni temu pojawili się w drużynie. Obaj jednak znaleźli się w składzie przeciwko ekipie trenera Kalabera.

Słowacki szkoleniowiec przekonywał, że z każdym rywalem trzeba szukać punktów. Zaczęło się niezwykle nerwowo dla gospodarzy i goście dość swobodnie dochodzili do sytuacji strzeleckich, lecz Patrik Nechvatal nie dał się zaskoczyć. Powoli trema jastrzębskim zawodnikom ustępowała i coraz śmielej zaczęli konstruować akcję.

W 10 min mogli objąć prowadzenie, bowiem Rusłan Baszyrow otrzymał z głębi pola idealne podanie na niebieską linię i znalazł się sam na sam z Justinem Fazio. Jednak nie wytrzymał nerwowo posłał krążek obok bramki. W rewanżu rywale wyprowadzili błyskawiczną akcję Angello Miceli wprowadził krążek przed bramkę, zaś Daniel Catenacci nie miał problemu z umieszczeniem go w siatce. Nechvatal był bez szans, bo wszystko działo przed jego „nosem”.

Strata gola podziałała mobilizująco na gospodarzy. W 15 min pod bramką Bolzano powstał potworny kocioł i po kilku strzałach nie wpadł do siatki. A wszystko to działo się poza kontrolą bramkarza Bolzano. Jeżeli ktoś przed meczem zastanawiał czy liczna kolonia łotewska w JKH GKS-ie to dobry wybór. Po akcji w 17 min Witalisa Pawlowsa oraz piekielnie mocny strzale Artursa Szewczenki chyba nikt nie ma już wątpliwości. Akcja przedniej marki i obaj napastnicy zasłużyli na słowa uznania.

Gospodarze mogli prowadzić, ale „guma” po uderzeniu Arkadiusza Kostka trafiła w poprzeczkę. Tuż przed końcem tercji do boksu kar powędrował Domenic Alberga.

Jastrzębie z impetem ruszyło do przodu i przez długi czas przebywali w tercji rywala. Jednak żadnych efektów nie było, bo krążek trafiał do Fazio lub mijał światło bramki. W 25 min Mathew Malone wyskoczył z boksu kar i samotnie popędził na bramkę gospodarzy, ale Nechvatal obronił parkanem. W rewanżu Fazio popełnił błąd i w dobrej sytuacji znalazł się Maciej Urbanowicz, ale również spudłował. Oba zespoły już zdecydowały się postawić na ofensywę.

Gospodarze, ku radości swoich kibiców, objęli prowadzenie po uderzeniu Mateusza Bryka. Solidnie zapracowali na tę bramkę. Jednak cały czas musieli być czujni, bo włoski zespół wcale nie zamierzał rezygnować. W 38 min Urbanowicz podał do Pawlowsa, ale ten nie zdołał umieścić krążka. Szkoda, bo mogło być już 3:1 i znacznie więcej swobody w poczynaniach jastrzębian. A tak zostali ukarani, bo krążek zza bramką przejął Daniel Frank i podał do Catenacciego i nie miał kłopotu z umieszczeniem go w siatce. Niepotrzebna strata krążka sporo kosztowała. Jednak gospodarze zadziwili nie tylko zadziornością, ale dobrym przygotowaniem fizycznym i ciekawi byliśmy ostatniej odsłony.

A tymczasem zaczęło się niefortunnie, bo Maris Jass usiadł w boksie kar i goście za wszelką cenę chcieli zmienić rezultat spotkania. Gospodarze zdołali się obronić, ale kosztowało ich sporo wysiłku. A na dodatek karę otrzymał Jewgienij Kamieniew i znów jastrzębianie byli w opałach.

A potem się rolę odwróciły i gospodarze przez 34 sek.w 5 na 3 i stworzyli wiele groźnych sytuacji. Jednak wynik się nie zmienił, choć kilka razy krążek tańczył w polu bramkowym, ale, jak zaczarowany, nie chciał wpaść do bramki. W regulaminowym czasie był remis i zarządzono 5-minutową dogrywkę. A w niej się wiele działo, lecz znów obyło się bez goli. Choć jastrzębianie grali w osłabieniu, bo Martin Kasperlik otrzymał podwójną karę mniejszą za niebezpieczną grę wysokim kijem. I o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. Brett Findley i Angelo Miceli trafili do bramki gospodarzy. Natomiast hokeiści JKH GKS zaliczyli 5 pudeł.


JKH GKS JASTRZĘBIE – HC BOLZANO 2:3 (1:1, 1:1, 0:0) po karnych

0:1 – Catenacci – Miceli (10:27), 1:1 – A. Szewczenko – Pawlows (16:23), 2:1 – Bryk – Urbanowicz – Kostek (32:43), 2:2 – Catenacci – Frank (39:02), 2:3 – Findley (karny).

Sędziowali: Krzysztof Kozłowski i Bartosz Kaczmarek – Mateusz Kucharewicz i Mateusz Bucki. Widzów 800.

JKH GKS: Nechvatal; Bryk – Górny, E. Szewczenko – Kostek, Jass (2)- Horzelski, Kamieniew (2) – Gimiński; Baszyrow – Rac – Kasperlik (4), A. Szewczenko – Pawlows – Urbanowicz, Razgals – Mlynarovicz – Kalns, Ł. Nalewajka – Jarosz – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

BOLZANO: Fazio; Lowe – Malone (4), Plastino – James, Di Perna (2) – Trivelatto; Gazley – Findlay – Frank, Halmo – Catenacci – Miceli, Frigo – Bernard – Mizzi, Insam – Alberga (2) – Pitscheler, Glueck. Trener Doug MASON.

Kary: JKH GKS – 8 min, Bolzano – 8 min.

W niedzielę grają: JKH GKS – Red Bull Salzburg (17.30), Frisk Asker – HC Bolzano (16.00).

Liczba

33

STRZAŁÓW celnych oddal gospodarze. Goście mieli o jeden mniej.


Fot. hcb.net