Holandia. Nic się u nas nie zdarzyło

Decyzja KNVB o anulowaniu sezonu i uznaniu go za niebyły przekreśliła kilka miesięcy rywalizacji i wywołała protesty klubów.

Nie liga belgijska, ale holenderska jest pierwszą, która nie dokończy obecnego sezonu. Na początku kwietnia Belgowie uznali, że wznowienie rozgrywek 30 kwietnia jest nierealne i postanowili mistrzostwo przyznać, mającemu dużą przewagę punktową, Clubowi Brugge. Decyzja Zarządu Pro League wymagała jeszcze zatwierdzenia przez Walne Zgromadzenie. UEFA zagroziła belgijskim klubom wykluczeniem z europejskich pucharów i ostateczna decyzja ma zapaść w tym tygodniu.

Dyskusja w tej sprawie toczyła się także w sąsiedniej Holandii, gdzie mimo licznych konsultacji nie potrafiono uzyskać jednoznacznego stanowiska. „Skłóceni jak zawsze” – napisał dziennik „De Telegraaf”, krytykując jałowe dyskusje i partykularne interesy. Za zakończeniem rozgrywek była połowa klubów Eredivisie z Ajaksem na czele. Był liderem z identycznym dorobkiem 56 punktów jak drugi AZ Alkmaar. Oba kluby miały w tej sytuacji zapewniony udział w Lidze Mistrzów, jednak AZ nie podobało się to, że Ajax miałby zostać mistrzem.


Zobacz jeszcze: Nie dla „meczów duchów”


Miał lepszą różnicę bramek, która w Eredivisie decyduje w pierwszej kolejności, ale oba mecze z AZ przegrał i to był argument klubu z Alkmaaru. AZ chciał dokończenia sezonu, gdyż pojawiła się ogromna szansa na zdobycie mistrzostwa. Trzecie w historii, po triumfach w 1981 i 2009 roku. Przez długi czas trenerzy, zawodnicy i działacze unikali tego słowa. Powtarzano tylko, że najbliższy mecz jest najważniejszy, a potem się zobaczy. Celem AZ przed każdym sezonem jest miejsce w pierwszej czwórce i start w w europejskich pucharach.

– Ten sezon nie jest inny – oświadczył w czasie zimowej przerwy dyrektor sportowy Max Huiberts, gdy AZ Alkmaar miał 3 punkty mniej od Ajaksu.

Nastroje zmieniły się 1 marca, gdy doszło do bezpośredniego starcia w Amsterdamie.

– Jakie mamy szanse zapytajcie mnie po meczu – stwierdził dzień przed spotkaniem 19-letni napastnik AZ Myron Boadu i… już w 4 minucie strzelił gola. AZ wygrał 2:0, zrównał się punktami z Ajaksem. Tydzień później rozgrywki zostały przerwane. Chodziło o ich dokończenie nie tylko z przyczyn sportowych, ale też o kasę z Ligi Mistrzów, którą wyżej plasowany Ajax dostałby więcej.


Zobacz jeszcze: Dziwne słowa bohatera


Jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji, czy grać dalej czy już teraz zakończyć sezon, klub z Alkmaaru przedstawił KNVB propozycję. Kluby, które osiągną fazę grupową europejskich pucharów, podzielą się swoimi zyskami z pozostałymi, wpłacając je do funduszu solidarnościowego. W przypadku Ligi Mistrzów będzie to 25 procent, uczestnicy Ligi Europy oddadzą do wspólnej kasy po 15 procent. Ta propozycja miała być niezależna od tego, czy rozgrywki ligowe zostaną dokończone czy też nie.

Szkody finansowe związane z koronawirusem już są ogromne i będą rosły niezależnie od tego, jaki scenariusz wydarzeń miał przyjąć związek KNVB po wideokonferencji z klubami.

– To prawdziwy cios dla piłki nożnej – stwierdził sprawozdawca sportowy Bob van Oosterhout. – Piłka nożna jest u nas najczęściej sponsorowana przez małe i średnie firmy. Właśnie na nie spadają najcięższe ciosy gospodarcze. Piłka nożna będzie miała o 30 procent mniej sponsorów. Ponieważ w naszym zawodowym futbolu działa 20 tysięcy firm, oznacza to że 6 tysięcy z nich nie da już żadnych środków na piłkę nożną. Dodając brak dochodów z biletów, transmisji, koszty utrzymania stadionu, pensje i spodziewaną malejącą liczbę transferów, oznacza to odpływ setek milionów euro. Wychodzenie z tej zapaści potrwa kilka lat.


Zobacz jeszcze: Pora na zmianę adresu


Zakaz rozgrywania meczów piłkarskich obowiązywał w Holandii do 1 czerwca i KNVB miał nadzieję, że uda się wznowić mistrzostwa 19 czerwca. Tymczasem premier Holandii Mark Rutte ogłosił w ubiegłym tygodniu, że zakaz będzie przedłużony do 1 września. W tej sytuacji KNVB musiał podporządkować się rządowi w Hadze i mistrzostwa nie zostaną dokończone.

Gdyby premier nie podjął tej decyzji, pewnie i tak nie osiągnięto by porozumienia. Kluby jak były wcześniej podzielone, tak były nadal. Sama narada miała dość chaotyczny przebieg, a podjęte potem przez KNVB decyzje wzburzyły wielu. Uznano sezon za niebyły, przekreślając siedem miesięcy zmagań, gdy rozegrano 26 kolejek i do końca mistrzostw pozostało 8. „Ajax otrzyma lepsze miejsce w Lidze Mistrzów (play off lub faza grupowa), Alkmaar przystąpi do II rundy eliminacji LM. W kwalifikacjach Ligi Europy Holandię reprezentować będą: Feyenoord, PSV i Willem II. W tym roku nikt nie spada z ligi, nikt nie awansuje” – napisano w komunikacie.


Zobacz jeszcze: 31 warunków powrotu Bundesligi


Ta decyzja oznacza, że po raz pierwszy od 1945 roku Holandia nie ma mistrza i Ajax tytułu nie otrzyma. W Amsterdamie uznano to za skandal i kradzież. Zdenerwowani są w Utrechcie. Miejscowy klub jest 6. w tabeli, miał dodatkową szansę na grę w Lidze Europy zdobywając Puchar Holandii (w finale jest też Feyenoord). Zbulwersowani są w Cambuur Leeuwarden. Lidera drugiej ligi, zamiast awansu, czeka kolejny sezon na zapleczu Eredivisie. Kluby zamierzają wystąpić na drogę sądową przeciw związkowi.

W kwestii finansów Ajax dał do zrozumienia, że na 25 procent z jego zysków z Champions League pozostali niech nie liczą. Uzyskując tam dobre wyniki wpłaciłby więcej, niż AZ Alkmaar, PSV, Feyenoord i Willem II razem wzięci. „Joden” zaproponowali wpłatę jednorazowej sumy już teraz, gdy kluby są w potrzebie, ale ta oferta pozostała bez echa. Ajax ma 62 miliony euro w gotówce i własny kapitał w wysokości 260 milionów, ale poniesie wielkie straty grając przy pustych trybunach. Na jego meczach na Johan Cruijff Arena są komplety widzów, ponad 50 tysięcy. Jeśli ich nie będzie, klub straci 55 milionów euro. Ajax jest przygotowany na pomoc, ale w granicach jaką sam określi.


Zobacz jeszcze: Damian Kądzior ma nowego trenera