Holec: Po 19 latach w Żylinie wypowiedzenie przesłali mi pocztą

Zostaliśmy zwolnieni, ponieważ nie dogadaliśmy się z właścicielem klubu odnośnie obniżenie umów. Po 19 latach gry w klubie przysłali mi je kurierem – mówi bramkarz Rakowa o rozstaniu z MSK Żylina.


W środę zmierzycie się z Cracovią w półfinale Pucharu Polski. Pan z kolei nie zdobył jeszcze w karierze żadnego pucharu. Motywacja jest duża by to zmienić?

Dominik HOLEC: Motywacja jest naprawdę duża. Wszyscy doskonale wiemy o co gramy. Jest w nas determinacja, żeby to spotkanie wygrać i chcemy awansować do finału Pucharu Polski. Zrobimy wszystko, by ten cel osiągnąć.

Miejsce w pierwszym składzie w Rakowie to dla pana miła odmiana. W Sparcie Praga była to zazwyczaj ławka rezerwowych…

Dominik HOLEC: Tak, oczywiście. Czuje się zdecydowanie lepiej kiedy gram i jestem na boisku, niż kiedy w Sparcie byłem na ławce, a czasami jako kibic na trybunach. Była to dla mnie trudna sytuacja. Teraz jestem szczęśliwy z tego, że dostałem szansę gry i robię wszystko, aby podziękować trenerowi za to, że mogę wybiec na boisko i bronić w każdym spotkaniu. Uważam, że robię wszystko by pomóc zespołowi w walce o kolejne zwycięstwa.

Wcześniej był pan przyzwyczajony do miejsca w „klatce” w barwach Żyliny. Rok temu do Polski docierało sporo niepokojących informacji o jej możliwym upadku. Te informacje były prawdziwe, a jeżeli tak, to jak czuje się wychowanek klub wiedząc o tak dużych problemach?

Dominik HOLEC: Na prawdę nie wyglądało to aż tak źle, jak to było przedstawiane w mediach. Wszystko było spowodowane wirusem. Mówiło się o tym, że będziemy tracić pieniądze, tak jak inne kluby w Europie, gdzie zawodnikom obniżano pensję. Później u nas wyglądało to tak, że klub nie miał pieniędzy. Udało im się je zaoszczędzić na obniżkach kontraktów i grają. Ale bez nas. Zostaliśmy zwolnieni, ponieważ nie dogadaliśmy się z właścicielem klubu odnośnie obniżenie umów. Wyglądało to tak, jakby klub mógł przez to upaść, a tak nie było – przecież, gdy wznowiono rozgrywki to oni spokojnie wrócili do gry i dostają pieniądze. Dodatkowo źle się poczułem, gdy otrzymałem zwolnienie. Po 19 latach gry w klubie przysłali mi je kurierem…

Nawet do pana nie zadzwonili ani nie zaprosili na jakieś spotkanie by o tym porozmawiać?

Dominik HOLEC: Tak. Wypowiedzenie umowy kurier wrzucił do skrzynki na listy i to było wszytko.

To musiało mocno zaboleć… Wszyscy zwolnieni dostali je listownie czy tylko pan?

Dominik HOLEC: Zabolało nas wszystkich, którzy takie pisma otrzymaliśmy. Każdy z nas został zwolniony listownie.

Po takim zachowaniu uczucia względem klubu muszą być tylko nieprzyjemne…
Dominik HOLEC:
Tak to było nieprzyjemne. Potem nas tylko zaprosili na spotkanie z właścicielem i prezydentem klubu na rozmowę. Nie wiem czy tylko ja, czy inni zawodnicy również, ale zamieniłem kilka zdań z właścicielem. Chodziło przede wszystkim o to, że byliśmy przez klub „naznaczeni”. Byliśmy liderami zespołu, którzy idą na wojnę z klubem. To nas mocno zabolało…

Wszystkich was w Żylinie tak potraktowano? W klubie byli wtedy, jak i nadal są Dawid Kurminowski i Jakub Kiwior…

Dominik HOLEC: Nie, nie. Oni zostali w klubie. Myślę, że tak traktowano tych z najwyższymi kontraktami.

Za dużo zarabiasz, to cię wyrzucimy?

Dominik HOLEC: Dokładnie tak.

Z perspektywy tego roku, od momentu rozstania z Żyliną, czy gdyby teraz ktoś z klubu przyszedł i zaoferowałby panu kontrakt, to zdecydowałby się pan tam wrócić?

Dominik HOLEC: Nie zdecydowałbym się. Nie jestem sobie w stanie wyobrazi teraz powrotu do Żyliny. Było to naprawdę okropne. Grałem w tym klubie 19 lat, a o zwolnieniu dowiedziałem się z listu, który przyniósł mi kurier.

Tak nie powinno potraktować się wychowanka, tym bardziej, że został pan w klubie mimo różnych propozycji zza granicy, na przykład z Ruchu Chorzów. Było ich więcej?

Dominik HOLEC: Byłem na testach w Ruchu. Na nich się skończyło. Wcześniej byłem na testach także w Liverpoolu. Miałem wtedy 17 lat. W wieku 15 byłem jeszcze w Sparcie Praga.

Pozostanie w klubie było podyktowane miłością do klubu, czy racjonalnym zarządzaniem karierą?

Dominik HOLEC: Racjonalnym zarządzaniem. Byłem na wypożyczeniach w kliku klubach. Moja kariera rozwijała się naturalnie. Doszedłem do momentu, że byłem w stanie bronić w każdym meczu słowackiej ekstraklasy. Przez dwa lata nie opuściłem meczu. Później mnie wyrzucono i trafiłem do Sparty Praga, a teraz do Rakowa.

Myśli pan nad tym, żeby zostać w Polsce?

Dominik HOLEC: Decyzja nie należy tylko do mnie. Jestem zawodnikiem Sparty…

Pytam bardziej jako człowieka, niż piłkarza. Chciałby pan tu zostać?

Dominik HOLEC: Wszystko zależy od propozycji z klubu. Jeszcze nie myślałem o tym, czy zostać. W tym momencie jestem spokojny i skoncentrowany na każdym meczu, aby pomóc zespołowi. Pewnie dopiero w ostatnim tygodniu będę się zastanawiał co zrobić dalej. Ale to nie jest tylko moja decyzja. Mogę powiedzieć, że chcę zostać, ale Sparta może chcieć, żebym do niej wrócił. I wtedy nie mam nic do powiedzenia. Nie wiem co będzie w czerwcu. Nie mam na to wpływu.


Czekają 54 lata

Częstochowianie po dwóch latach przerwy ponownie zawalczą o finał Pucharu Polski. Ostatni raz walczyli o niego będąc jeszcze w pierwszej lidze. Tamto spotkanie przegrali z Lechią. Teraz zadanie wydaje się równie trudne. Podopieczni Marka Papszuna muszą pokonać Cracovię, z którą odpadli w zeszłym roku w 1/8 finału. Podopieczni Michała Probierza wówczas triumfowali w pucharze. Pod Jasną Górą na zwycięstwo w półfinale czekają 54 lata. W 1967 roku pokonali w nim Odrę Opole i pierwszy, a zarazem jedyny raz zagrali o puchar. W finale musieli uznać wyższość innej krakowskiej drużyny, Wisły.


Fot. Facebook.com/dominikholec28