Holendrzy wybierają się do Polski po zwycięstwo

Tylko trzy punkty w ostatnim meczu Ligi Narodów pozwolą zachować Holendrom szansę na wygranie grupy, ale i tak jest ona niewielka.


W meczu z Bośnią i Hercegowiną Holendrzy zrobili to, co na inaugurację Ligi Narodów z Polską – wygrali i gole zdobyli wjeżdżając do bramki. Nam zrobili to raz, Bośniakom trzykrotnie. Holendrzy zastanawiali się, dlaczego w pierwszym meczu w Zenicy „Oranje” tylko zremisowali 0:0? – Osiągnęliśmy wtedy bardzo wysoki poziom, ale tym razem zauważyliście prawdziwą różnicę w jakości. Holendrzy są lepsi, mają większe doświadczenie, trudno nam z nimi konkurować – wyjaśnił pomocnik Barcelony Miralem Pjanić.

Tych dwóch straconych punktów pewnie zabraknie Holandii w rywalizacji z Włochami o pierwsze miejsce. Polski nie biorą już pod uwagę w tej rozgrywce, a postawa naszej reprezentacji w Reggio Emilii stanowiła dla nich jednak niespodziankę. Holendrzy nie spodziewali się, że mogliśmy zagrać jeszcze gorzej niż z nimi, a potwierdził to cytowany przez „Voetbal International” Bartosz Bereszyński. Przytoczono też słowa Roberta Lewandowskiego, że właściwie nic nie działało. Do Chorzowa Holendrzy jadą po drugie zwycięstwo z Polską, bo innej opcji nie ma. Remis to dla nich porażka, mają punkt mniej od Włoch i gorszy bilans bezpośrednich spotkań (1:1, 0:1).

Na razie cieszą się z pierwszego od ponad dwóch miesięcy zwycięstwa i pierwszego pod kierunkiem selekcjonera Franka de Boera. Trener chwalił zespół za grę w I połowie, znakomite tempo gry przez 20-25 minut, współpracę między formacjami. Jego zdaniem piłkarze wykonali fantastyczną robotę. Na pytanie, dlaczego to nie zadziałało w czterech pierwszych meczach pod jego kierownictwem, odparł ze śmiechem: – Gdybym to wiedział, byłbym najlepszym trenerem na świecie.

Po komplementach De Boer zwrócił jednak uwagę na niedociągnięcia. Mimo zdobycia trzech bramek wykończenie akcji nie było najlepsze, brakowało celnych strzałów z dystansu, były przestoje po przerwie i potknięcia w obronie. Zapowiadając spotkanie zwracaliśmy uwagę, że po przegranych barażach o finały Euro Bośniacy stracili motywację i było to widać już w meczu z Polską. Jeszcze słabiej zagrali z Holandią, pozwalali jej na wiele i pewnym paradoksem jest, że uzyskali z nią lepszy wynik zdobywając gola.


Czytaj jeszcze: Schematy ciągle działa

Nareszcie po ponad rocznej przerwie bramkę dla reprezentacji strzelił Memphis Depay, ostatnio coraz bardziej krytykowany. W towarzyskim meczu z Hiszpanią był najsłabszy na boisku, cztery dni później z Bośnią i Hercegowiną był gwiazdą wieczoru. – Czuł się bardzo dobrze, widać poprawę formy, potrafi dobrze grać jako lewoskrzydłowy lub napastnik, jest wielofunkcyjny – stwierdził De Boer.

Dwie bramki uzyskał Georginio Wijnaldum i razem z Depayem z 20 trafieniami są najskuteczniejszymi piłkarzami w aktualnej kadrze. Obaj po tym spotkaniu wyprzedzili na liście najlepszych strzelców w historii reprezentacji Leena Vente, który bramki strzelał… przed II wojną światową. Depay i Wijnaldum dzielą 16. miejsce na liście, pierwszy ma średnią 0.34 gola na mecz, drugi 0,29. Cztery bramki dzielą ich od Marco van Bastena i Dirka Kuyta. Liderem jest Robin van Persie, który strzelił 50 goli w 102 meczach.


Na zdjęciu: Najlepszy napastnik Holandii Memphis Depay (z lewej) ponad rok nie potrafił zdobyć bramki. Udało się z Bośniakami.

Fot. PAP/EPA