Honorowe rozstanie

 

Piłkarze GKS-u Jastrzębie do Legnicy wyjechali już w poniedziałek po porannym treningu. Skład gości do ostatniej chwili był wielką niewiadomą, ale ich trener Jarosław Skrobacz zapewniał, że wystawi najsilniejszy skład, jakim będzie dysponował tego dnia.

Była to jednak zasłona dymna, bo w bramce zabrakło Mariusza Pawełka zastąpił go Grzegorz Drazik), poza tym na ławce rezerwowych usiedli Farid Ali, Kamil Jadach i Jakub Wróbel.

Zgodnie z oczekiwaniami gospodarze mieli przewagę optyczną, lecz między słupkami gości bez zarzutu spisywał się Grzegorz Drazik. Najpierw (5 min.) obronił „bombę” z dystansu Krzysztofa Danielewicza, potem (40 min) sparował na rzut rożny sprytny strzał Dawida Korta. A gdy bramkarz GKS-u mógł się już uznać za pokonanego, uratował go słupek (w 64 min po uderzeniu z rzutu wolnego Korta).

Z kolei bramkarzowi Miedzi Łukaszowi Załusce największe niebezpieczeństwo groziło, gdy do piłki dochodził Kamil Adamek. W 31 min „Adams” otrzymał znakomite podanie w polu karnym, ale uderzył zbyt słabo i niecelnie, by skorygować wynik. Napastnik GKS-u 1962 Jastrzębie poprawił celownik w 43 min, ale Załuska był czujny i obronił ten strzał. Jeszcze w 75 min zadrżały serca sympatyków „Miedzianki”, lecz na szczęście ich ulubieńców Daniel Liszka posłał futbolówkę tuż nad poprzeczką. Gospodarze próbowali rozerwać zasieki obronne przeciwnika, lecz defensywa gości ani razu nie dała się zaskoczyć i po 90 minutach arbiter zarządził dogrywkę.

Zanim się rozpoczęła, trener jastrzębian Jarosław Skrobacz zdecydował się wpuścić na boisko swojego najlepszego snajpera, Jakuba Wróbla. Zajął on miejsce obrońcy Kamila Szumury, którego miejsce na środku defensywy zajął Bartosz Jaroszek. Zmiana nie przyniosła spodziewanych efektów, chociaż ryzyko było w granicach rozsądku i mogło przechylić szalę zwycięstwa na stronę gości. Problem w tym, że Wróbel ani razu nie znalazł się w dogodnej sytuacji do oddania strzału, głową, który jest jego silną stroną, czy też nogą.

Pierwsza część dogrywki nie przyniosła zmiany rezultatu, bo i oba zespoły nie stworzyły żadnej okazji, która „pachniałaby” zdobyciem gola. Ale w 108 minucie szczęście uśmiechnęło się do Dawida Korta. Pomocnik gospodarzy, który najczęściej niepokoił defensorów przeciwnika i najbardziej napsuł im krwi, popisał się fantastycznym uderzeniem. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i zanim zatrzymała się w siatce, odbiła się jeszcze od pleców Drazika. Po zdobyciu bramki zespół Dominika Nowaka grał rozsądnie i nie pozwolił na wiele swoim rywalom. Ci szamotali się jak ryba w sieci, lecz nie mieli mocnych argumentów, by zniwelować jednobramkowe manko. Pożegnali się więc z Pucharem Polski, o którym najbardziej marzy… właściciel klubu z Legnicy, Andrzej Dadełło.

 

Miedź Legnica – GKS 1962 Jastrzębie 1:0 (0:0, 0:0)

1:0 – Kort, 108 min

MIEDŹ: Załuska – Bartczak (91. Zieliński), Byrtek, Musa, Pikk – Łukowski (59. Ojamaa), Purzycki, Danielewicz(77. Marquitos), Kort, Conde (58. Śliwa) – Szabala. Trener Dominik NOWAK.
GKS 1962: Drazik – Mazurkiewicz, Bojdys, Szymura (91. Wróbel), Gojny – Liszka, Norkowski (46. Mróz), Tront, Szczęch – Skórecki (46. Jaroszek) – K. Adamek (75. Żak). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów: 2356. Żółte kartki: Purzycki, Byrtek – Jaroszek, Szczęch.