Trenerze, czy ci nie żal?

Zima 2019/20. Dobrze znany widok w sobotnie popołudnie: skocznia, belka startowa i biało – czerwona chorągiewka trenera, ale już nie w ręku Stefana Horngachera. Serial pod tytułem „przyszłość Horngachera” trwał od kilku tygodni. Austriak dostał ofertę od niemieckiej federacji, ale z decyzją zwlekał. Z jej ogłoszeniem, że jednak odchodzi czekał do ostatniej niedzieli sezonu w Planicy. Nowym trenerem polskich skoczków został jego dotychczasowy asystent, Czech Michal Dolezal.

Wszystko zaczęło się w sezonie 2016/17. Stefan Horngacher objął skoczków, którzy wcześniej pracowali z różnymi trenerami i każdy zostawił swój ślad. To prawda, że sukcesy były już wcześniej, ale austriacki szkoleniowiec dał Polsce to, czego zawsze było nam zbyt mało – osiągnięcia drużynowe.

Pierwszy sukces przyszedł już w Klingenthal, na początku grudnia 2016 roku. Nigdy wcześniej polski team nie zwyciężył w konkursie drużynowym w Pucharze Świata. Z nim się to udało. Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Maciej Kot – czwórka, która w sezonie 2016/17 z podium już nie zeszła. Bywali drudzy, bywali trzeci, a na najwyższy stopień wskoczyli jeszcze w Willingen. To był też sezon, w którym polscy skoczkowie zostali drużynowymi mistrzami świata z Lahti, a pracę z całego sezonu zwieńczyło historyczne, bo pierwsze, zwycięstwo Polski w Pucharze Narodów.

I dwa lata później pięknie rozstali się z Horngacherem jego podopieczni w Planicy. Drugim zwycięstwem w Pucharze Narodów i wygraną w ostatnim konkursie drużynowym sezonu 2018/19.

Pod sterami Horngachera historia polskich skoków narciarskich pisała się złotymi zgłoskami, choć medale nie zawsze złote były. Jak w Oberstdorfie, na mistrzostwach świata w lotach narciarskich, czy igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu, skąd polscy skoczkowie wracali z brązowymi medalami za konkursy drużynowe.

Z kolei indywidualnie też było pięknie. Trzy sezony, w których polscy skoczkowie zawładnęli niejednym podium. Kryształowa Kula za sezon 2017/18 padła łupem Kamila Stocha. Do tego dwa wygrane przez niego Turnieje Czterech Skoczni, w tym jeden z absolutną dominacją na każdej ze skoczni. Do swojej przebogatej kolekcji dołożył jeszcze mistrzostwo olimpijskie, srebrny medal MŚ w lotach z ubiegłego roku i srebrny medal mistrzostw świata z Seefeld na skoczni normalnej.

Również w „erze Horngachera” jeden z największych sukcesów w swojej karierze osiągnął Piotr Żyła, w Lahti sięgnął po brąz mistrzostw świata na dużej skoczni.

Z nim swoje pierwsze w karierze zwycięstwo odniósł Dawid Kubacki, który niedawno został w Seefeld mistrzem świata na normalnej skoczni. Swoje „pięć minut” miał również Maciej Kot, który przy Horngacherze sięgnął po swoją pierwszą wygraną w zawodach Pucharu Świata i był piątym zawodnikiem stawki na koniec sezonu 2016/17.

W trakcie trzech sezonów pracy Horngacher stał się przy polskiej reprezentacji jednym z najlepszych trenerów na świecie. Wyciągnął z niej to, co najlepsze i pomógł dosięgnąć marzeń. Nie tylko skoczków, ale też kibiców, którzy przecież cały czas kochają skoki.