Hubert Kostka: Nie ma pojęcia trenerskiej szkoły

Czy jest coś takiego jak śląska szkoła trenerska?
Hubert KOSTKA:
– (śmiech) Wyście chyba powariowali. Nie dalej jak tydzień temu dzwonił do mnie dziennikarz z Warszawy i pytał, czy jest coś takiego jak polska szkoła bramkarska. A ja się pytam, co to jest szkoła trenerska? Żeby mówić o czymś takim, to najpierw trzeba by zdefiniować, co to jest szkoła trenerska, bo ja uważam, że albo się umie prowadzić zespół, albo nie. Nie ma czegoś takiego jak taka czy inna szkoła trenerska. Czy jak w lidze będzie pracowało iluś trenerów z Gdańska, to będziemy mówili i pisali o gdańskiej szkole trenerskiej? Spójrzmy na takie kraje, jak Niemcy czy Holandia, gdzie dobrych szkoleniowców nie brakuje, a nie mówimy przecież w tym wypadku o takiej czy innej szkole. Takie jest moje zdanie i jak mówię, najpierw trzeba zdefiniować, co to jest szkoła trenerska.

To inaczej, w ekstraklasie na 16 trenerów aż pięciu jest z Górnego Śląska. Skąd się to bierze?
Hubert KOSTKA:
– Ktoś te zespoły musi trenować. Trafiło akurat na tych szkoleniowców. Tyle mam do powiedzenia na ten temat.

W czasach, kiedy sam pan grał, to szkoleniowców z naszego regionu nie brakowało w lidze. Skąd się to brało?
Hubert KOSTKA:
– Proszę pana, z drużynami ligowymi powinni pracować ludzie z tych miejsce, z tych klubów, gdzie dobrze grało się w piłkę. Tam, gdzie się dobrze grało, to powinni się też znaleźć odpowiedni ludzie do pracy, jako trenerzy. A spójrzmy, jak to u nas wyglądało. Ilu trenerów wywodzi się z najlepszego klubu ligowego w Polsce, który był i którego osiągnięć nikt nie przebije, mam oczywiście na myśli wielkiego Górnika z moich czasów. Kto z tej ekipy – oprócz mnie – został szkoleniowcem, który sobie poradził?

Był jeszcze Jan Kowalski…
Hubert KOSTKA:
– Ale on pracował głównie z młodzieżą, ale dobrze, może jeszcze tylko on. A reszta? Co z tymi wybitnymi zawodnikami, którzy zdobyli trzecie miejsce na mistrzostwach świata w 1974 roku? Z tamtego wspaniałego zespołu poradził sobie jako trener tylko Kasperczak. Zmarnowaliśmy ogromny potencjał, całe pokolenie, bo jak mówię, dobrzy trenerzy powinni się wywodzić z miejsc, w których dobrze gra się w piłkę, a u nas tak się nie stało.

Dlaczego?
Hubert KOSTKA:
– Dużo by można o tym opowiadać. Mogę powiedzieć na swoim przykładzie, jak to było. Ja uczyłem się z książek, któremu sam sobie kupiłem na Zachodzie. Te wszystkie kursy, te szkolenia, które musiałem przechodzić, żeby zostać szkoleniowcem, to niewiele dawały. Do tego był jeszcze AWF. Wtedy najpierw trzeba było skończyć kurs na pomocnika instruktora, potem instruktora, następnie trenera drugiej i pierwsze klasy, a kolejnym był mistrzowski. Kiedy to wszystko kończyłem, to miałem 50 lat i powoli rozstawałem się z pracą. Tak, że tak to wyglądało. U nas de facto była jedna książka Talagi, jak trenować, ale to dotyczyło pracy z tymi najmłodszymi, a nie z seniorami. Ja, jak mówię, sam kształciłem się na zachodniej literaturze. Do dziś mam te publikacje i do dziś dobrze się je czyta. Kiedy zaczynałem grać, to było podobnie. Jedno trenerskie nazwisko z tamtego czasu mogę wymienić, Augustyna Dziwisza. Też wtedy każdy kształcił się na swoją modłę. W moich czasach tak naprawdę była jedna dobra trenerska szkoła. Chodził o trenerską uczelnię w Kolonii w Niemczech i chciałem tam pojechać, jako przedstawiciel Górnika. Nie pozwolono mi.

Co się stało?
Hubert KOSTKA:
– To były takie czasy. Nie pojechałem ja z Zabrza, ale pojechał pan Grabowski. Słyszał pan takie nazwisko?

Chodzi o Wiesława Grabowskiego, który potem pracował w Afryce.
Hubert KOSTKA:
– No więc z Zabrza do tej szkoły w Kolonii pojechał nie Kostka, a Grabowski, który miał tam jakieś koneksje u Dłużniaka [w latach 70. wiceprezes ds. szkolenia PZPN – przyp. red.]. Takie to były czasy i nie można było nic na to poradzić.

A pan jako trener miał jakieś szkoleniowe wzory?
Hubert KOSTKA:
– Jeśli miałbym kogoś wskazać, to dwie takie osoby. Jedną jest obcokrajowiec pracujący w Górniku Geza Kalocsay, a drugą Kaziu Górski. Może nie uczył wiele, jeśli chodzi o trenerski fach, ale ze współpracy z nim można było wiele wynieść, bo był świetnym psychologiem. Wiedział, jak z ludźmi pracować.

Z tych obecnych śląskich szkoleniowców, to kogo najwyżej pan ceni?
Hubert KOSTKA:
– Wszyscy są dobrzy i starają się, jak mogą, ale z drugiej strony popatrzmy na wyniki naszych drużyn w europejskich pucharach. To powinno być wyznacznikiem pracy. Tymczasem wyniki w pucharach mówią same za siebie.