Hubert Kostka: Sousa mnie nie przekonuje

Rozmowa z Hubertem Kostką, byłym reprezentantem Polski, złotym medalistą igrzysk w Monachium w 1972 roku.

Za prawie rok mistrzostwa świata w Katarze. Zagramy w nich?

Hubert KOSTKA: – Osobiście chciałbym bardzo, żebyśmy w nich zagrali, ale łatwo nie będzie, bo to eliminacyjne rozgrywki są bardzo skomplikowane. Wiadomo, że z pierwszego miejsca raczej się nie zakwalifikujemy, w związku z czym czekają nas mecze barażowe, które do łatwych nie będą należeć. Uważam jednak, że nasza drużyna narodowa prezentuje odpowiedni poziom, żeby zakwalifikować się do mundialu i liczę, że tak właśnie będzie.

To już też prawie rok, jak z kadrą pracuje Paulo Sousa. Przekonuje pana jego praca z reprezentacją?

Hubert KOSTKA: – Trudno mi się wypowiedzieć, bo nie znam Sousy jako trenera. Śledziłem jego karierę piłkarską i był to na pewno świetny zawodnik, który odnosił ogromne sukcesy, ale o jego klasie szkoleniowej niewiele mogę powiedzieć. Mnie jego sposób prowadzenia drużyny nie odpowiada. Te wszystkie rotacje i zmiany, których dokonuje mnie nie przekonują. Miejmy jednak nadzieję, że wie co robi. Teraz dostał jeszcze wzmocnienie w postaci piłkarza, który na co dzień gra w lidze angielskiej. A co do osoby selekcjonera, to zawsze byłem zwolennikiem tego, żeby trenerem reprezentacji Polski byli polscy szkoleniowcy. Największe sukcesy nasz futbol święcił wtedy, kiedy na ławce byli nasi trenerzy. Natomiast co do zagranicznych szkoleniowców, którzy u nas byli, to za wiele tych sukcesów – umówmy się – nie było. Ja jeszcze sobie przypominam czasy, kiedy trenerem nasze kadry był Francuz Prouff, było to w okresie igrzysk w Rzymie. Przegrane eliminacje, potem porażka na igrzyskach. Z innymi zagranicznymi trenerami też nie było wielkich sukcesów. Najlepiej było wtedy, kiedy naszą kadrę prowadzili Polacy, no ale inni mogą mieć na ten temat swoje zdanie. Nie ja o wszystkim decyduję.

Wspomniał pan osobę nowego zawodnika w kadrze Sousy, Matty’ego Casha. Jak pan patrzy na jego powołanie do reprezentacji?

Hubert KOSTKA: – Skoro ma polski paszport, a reprezentuje odpowiedni poziom, to czemu nie powołać takiego zawodnika. Ale znów musze wrócić do tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej, a chodzi mi o korzystanie z zawodników zagranicznych o polskich korzeniach, wielu ich było, a przecież wiemy, że różnie to wyglądało. Ja sobie zdaję sprawę, że czasy się zmieniły, że choćby w naszej lidze gra ogromna liczba obcokrajowców i jest stamtąd z Polaków ciężko coś wybrać. Jeżeli jednak ten nowo powołany zawodnik gra w Premier League, to na pewno prezentuje odpowiedni poziom i oby tą naszą reprezentację wzmocnił.

W pierwszej reprezentacji – również po raz pierwszy – jest bramkarz z Górnego Śląska, a konkretnie z Rudy Śląskiej, wychowanek Wawelu Wirek Kamil Grabara. Co o nim można powiedzieć? W niedługim czasie to może być numer 1 w kadrze?

Hubert KOSTKA: – Doszliśmy do takiego momentu, ja nie myślałem, że go dożyję, bo pamiętam jak w reprezentacji zaczynali grać Szczęsny z Fabiańskim, wydawało mi się i to się potwierdziło, że na praktycznie 15 lat absolutnie zamurowali polską bramkę. Teraz stoimy przed dylematem, że może tam nastąpić zmiana. Fabiański zrezygnował, Szczęsny już też za wiele w tej reprezentacji może nie pograć, wiec trzeba szukać nowego, młodego zawodnika. Nie znam Grabary za dobrze, widziałem go kilka razy w juniorskiej czy młodzieżowej reprezentacji. Trudno mi coś więcej o nim powiedzieć. Życzę mu jak najlepiej, ale trzeba pamiętać, że każdy początek jest trudny. Oby mu się udało.

Przed nami dwa ostatnie mecze w eliminacjach mistrzostw świata w piątek z Andorą na wyjeździe i w poniedziałek z Węgrami w Warszawie. Czego oczekiwać po tych dwóch spotkaniach?

Hubert KOSTKA: – Z Andorą powinniśmy wygrać bezdyskusyjnie, tutaj nie ma nawet o czym mówić. Natomiast z Węgrami, to będzie pewnie wyrównany mecz. Te mecze z nimi, to teraz nie to samo, co było jeszcze w moich czasach, kiedy ja zaczynałem grać, kiedy to regularnie grali w mistrzostwach świata, zdobywali medale. Ja oczywiście zawsze mile wspominam spotkaniem z nimi w olimpijskim finale w Monachium w 1972 roku, kiedy to w decydującym meczu o złoto pokonaliśmy ich. Teraz u siebie jesteśmy faworytem. Anglików już raczej nie dogonimy, osobiście uważam, że skończymy w grupie na drugim miejscu i będziemy grali w barażach o finały MŚ.


Na zdjęciu: Selekcjoner Paulo Sousa (w środku) ma tyle samo zwolenników, co i przeciwników jego pracy z kadrą.
Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus.pl