I znów szybko do domu…

To był najlepszy mecz w wykonaniu polskiej drużyny w tegorocznych mistrzostwach Europy, choć po prawdzie najlepsze było tylko drugie 30 minut.

Najlepiej zapomnieć

O pierwszej połowie, w której biało-czerwone zdobyły ledwie 5 goli, najlepiej byłoby zapomnieć. Nie poddały się jednak, odrobiły 5-bramkową stratę, wyszły nawet na prowadzenie, ale w decydujących momentach potyczki ostatniej szansy popełniły błędy, które przesądziły o porażce eliminującej z Euro.

Po wcześniejszych kiepskich występach z Serbią i Danią podopieczne Leszka Krowickiego ratowało tylko zwycięstwo nad czwartą drużyną poprzednich mistrzostw świata, z którą zresztą dokładnie rok temu na mundialu w Niemczech wygrały (33:30). Ale teraz – nawet jeżeli z honorem – poległy.

– Nie widzę powodów do dymisji, na analizę występu i naszych szans w kolejnych imprezach jeszcze przyjdzie czas – w emocjonalnej rozmowie odpowiedział reporterce TVP Sport selekcjoner.

Piątka, czyli koszmar

Stawka spotkania – przy porażce różnicą 4 lub więcej bramek z turniejem żegnałyby się Szwedki – sparaliżowała obie drużyny, które w pierwszej odsłonie dały popis ofensywnej nieudolności. Niestety, to nasze dziewczyny były w tym lepsze – od trafienia Joanny Drabik w 8 min. i wyniku 3:4 przed przerwą do bramki Filippy Idehn zdołały trafić jeszcze tylko dwa razy, schodząc do szatni z katastrofalną w piłce ręcznej „piątką” po stronie zysków i skutecznością na poziomie 25 procent (5/20).

Biało-czerwone ratowała w bramce Adrianna Płaczek – w pewnym momencie miała znakomite 58 procent obron. Szwedki nie zagrały wiele lepiej, dopiero w ostatnich minutach poprawiły celowniki trafiły trzy razy pod rząd i zeszły na przerwę z zapasem 10:5.

Wielka odmiana

Gorzej już chyba być nie mogło i w drugiej połowie Polki były nie do poznania – jakby opadła z nich cała presja. Znakomitą partię rozgrywała niezastąpiona na lewym skrzydle i najstarsza w naszym zespole 36-letnia Kinga Grzyb, po drugiej stronie parę razy błysnęła Aneta Łabuda, z drugiej linii w końcu drogę do siatki znalazły Monika Kobylińska i Kinga Achruk.

Krok po kroku biało-czerwone skracały dystans aż w 49 min dopięły swego i po kolejnej akcji niezawodnej Grzyb – uznanej później za zawodniczkę meczu (9/11, 82 proc. skuteczności) – wyrównały wynik (17:17). W 53 min jeszcze jedna bramka zawodniczki Zagłębia Lubin dała nawet Polkom prowadzenie 19:18 – niestety, pierwsze i ostatnie w spotkaniu.

Skandal na koniec

Wymiana ciosów trwała już do końca, w ciągu dwóch minut swoje dwie bramki zdobyła w końcu Karolina Kudłacz-Gloc, ale Polki nie potrafiły już odpowiedzieć na ostatnie trafienie Jaminy Roberts, po którym Szwedki w 58 min wyszły na 23:22.

Najpierw „Kudi” przegrała pojedynek z bramkarką Johanną Bundsen, a potem Kobylińskiej hiszpańscy sędziowie odgwizdali faul ofensywny i szansa na korzystny wynik bezpowrotnie uciekła…

Pretensje do sędziów

Po meczu Krowicki żalił się na sędziów. – Skandalicznie zakończył się ten mecz, bo nie miałem możliwości wziąć trzeciego czasu, który wykorzystał mój kolega ze Szwecji.

Żaden z sędziów, ani nikt przy stoliku sędziowskim, nie potrafił mi wyjaśnić, dlaczego tak się stało, a to akurat mogło decydować o wyniku, bo nie miałem możliwości ustawienia ostatniej akcji – mówił polski szkoleniowiec.

Niestety, błąd sędziów i ewentualny protest polskiej ekipy nie będzie raczej podstawą do weryfikacji wyniku meczu. Polki za łzami w oczach po raz drugi z rzędu wracają do domu po trzech porażkach.- Szkoda, chciałyśmy zostać tutaj dłużej, będzie ciężko wrócić do domu – przyznała Monika Kobylińska.

Droga wyboista

Niestety, to oznacza, że Polki nie będą rozstawione w losowaniu dwumeczu play offu o udział w mistrzostwach świata w Japonii 2019 (odbędzie się na zakończenie ME w niedzielę 16 grudnia), co mogłoby zapewnić 13. miejsce w ME. W związku z tym mogą trafić na przykład na półfinalistki z Paryża.

A udział w czempionacie globu i dobre w nim miejsce to z kolei warunek fundamentalny zachowania jakichkolwiek szans na turnieje kwalifikacyjne do igrzysk olimpijskich, w których polskie piłkarki ręczne jeszcze nigdy nie grały.

 

Szwecja – Polska 23:22 (10:5)

SZWECJA: Bundsen, Idehn – Mellegard 1, Stromberg 1, Blohm 2, Roberts 1, Sand 2, Gustin 2, Lagerquist 1, Gullden 1, Blomstrand 4, Hagman 4, Massing 1, Jacobsen, Alm 3. Kary: 4 min. Trener Henrik SIGNELL.

POLSKA: Płaczek – Łabuda 2, Kobylińska 3, Grzyb 9/2, Matuszczyk 1, Kudłacz-Gloc 2, Zych 1, Drabik 2, Rosiak, Wołoszyk, Achruk 2, Urtnowska. Kary: 10 min. Trener Leszek KROWICKI.

Sędziowali: Ignacio Garcia Serradilla i Andreu Marin (Hiszpania).

Widzów: 3014

 

5

BRAMEK do przerwy Polek to wyrównanie najgorszego dorobku w ciągu 30 minut podczas francuskiego turnieju Chorwatek w meczu z Hiszpanią (5:15).

9

PORAŻEK z rzędu wynosi już bilans polskiej reprezentacji w mistrzostwach Europy; szansa przerwania fatalnej passy dopiero za dwa lata.

 

Grupa A

Szwecja – Polska 23:22 (10:5)

1. Dania 2 4 58:50

2. Szwecja 3 4 74:73

3. Serbia 2 2 54:48

4. Polska 3 0 69:84

 

Leszek KROWICKI, trener reprezentacji Polski

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

– Walczyliśmy do końca, za to należą się dziewczynom pochwały. Zrobiliśmy dużo, żeby zdobyć choć jeden punkt, który mógłby bardzo dużo znaczyć.W pierwszej połowie zawiodła nas skuteczność. Mieliśmy duże wsparcie w bramce Ady Płaczek, ale nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji rzutowych. Szanse na lepszy wynik były.

Przegrałyśmy z bardzo dobrym zespołem. W niektórych elementach jako drużyna zrobiliśmy postęp. Na pewno będziemy analizować te występy, ale nie widzę podstaw do dymisji w tej chwili.