Iga Świątek: Miano faworytki mnie nie martwi

Iga Świątek, w przeciwieństwie do 1/8 finału, w kolejnej rundzie sama będzie na świeczniku.


Zajmująca 54. miejsce w rankingu WTA Polka zanotowała już najlepszy wynik w karierze w Wielkim Szlemie. O półfinał zagra z włoską kwalifikantką Martiną Trevisan, która jest 159. rakietą świata i dopiero drugi raz znalazła się w głównej drabince zawodów tej rangi. Rola faworytki przypadnie więc tym razem Polce.

– Możliwe, że teraz uwaga będzie bardziej skupiona na mnie, ale jakby nie zwracam uwagi na to. Zazwyczaj jeśli są jakieś oczekiwania, które mi przeszkadzają, to są to te, które mam wobec siebie. Ja po prostu zachowuję się tak, jak zachowywałam się od początku turniej. Myślę więc, że nie będzie z tym problemu – zaznaczyła 19-letnia tenisistka.

Przyznała, że po zwycięstwie nad Halep, która jest wiceliderką światowej listy, otrzymała mnóstwo gratulacji.

– Mój telefon miał ciężko, ale dał radę. Praktycznie do wieczora siedziałam i odpowiadałam na wiadomości. W pewnym momencie musiałam przestać, żeby się zregenerować i żeby skupić się na kolejnych meczach. Jestem bezpieczna, mam dookoła siebie ludzi, którzy w razie potrzeby powiedzą mi, co jest lepsze. Ale tak, było bardzo dużo gratulacji. Mam wrażenie, że cała Polska wczoraj do mnie dzwoniła – podsumowała.

Zapewniła zaś, że problemu z zaśnięciem nie miała.

– Nawet jakbym miała, to mam psychologa w sztabie, więc to nie jest problem. Na razie jestem nastawiona na dalszą pracę, więc jeszcze nie zaczęłam świętować – dodała Świątek.

Z Trevisan zmierzy się po raz trzeci w karierze, bilans jest remisowy. Zawodniczka z Raszyna w niedzielę wspominała tylko o jednej konfrontacji z rywalką z Italii, tej z 2017 roku. Grała z nią zaś jeszcze w minionym sezonie.

– Zapomniałam o tym meczu, dopiero mój trener mi wczoraj o nim przypomniał. Rywalizowałyśmy wtedy na trawie, ale szczerze mówiąc, to jakoś niewiele pamiętam z tamtego pojedynku – zaznaczyła.

Nasza nastolatka nie obawia się, że łączenie startów w singlu i deblu może się okazać dla niej nadmiernym wysiłkiem.

– Fakt, że cały czas wstaję wcześnie i codziennie się muszę koncentrować oraz wchodzić w meczową rutynę. Ale właściwie to i tak bym musiała przyjechać na korty na trening, więc po tym względem mi to nie przeszkadza. Bardzo dobrze mi się gra w debla, zyskałam nowe umiejętności, bardzo to doceniam. Czuję się obecnie bardzo dobrze, nie mam żadnych problemów, nic mnie nie boli, więc cieszę się, że mogę być w tym rytmie i codziennie przyjeżdżać na korty, mając jakiś cel – przekonywała.

Jak dodała, przydał się fakt, że Melicher dobrze znała obie ich poniedziałkowe rywalki, z którymi na co dzień trenuje.

– Miała więc wiele ciekawych informacji – wspomniała Polka.

Amerykanka niemal cały poprzedni sezon grała razem z Peschke i wystąpiła z nią wtedy m.in. na kortach im. Rolanda Garrosa. Z Schuurs z kolei stworzyła duet w dwóch imprezach WTA poprzedzających jej tegoroczny start w Paryżu.

– Mam szczęście, że gram z Nicole. To doświadczona deblistka – komplementowała swoją partnerkę Świątek, która po raz drugi w karierze zgłosiła się w Wielkim Szlemie do tej konkurencji. Zawodniczka z USA, gdy okazało się, że w Europie jesienią nie zagra Chinka Yifan Xu, z którą ostatnio w Stanach Zjednoczonych dotarła do finału turnieju WTA i US Open, szukała kogoś na zastępstwo. Była pod wrażeniem tego, jak Iga zagrała w deblu w Nowym Jorku (Świątek ze Słowaczką Viktorią Kuzmovą odpadły w ćwierćfinale po porażce z… Melicher i Xu). Spytała, czy chciałaby z nią wystąpić we French Open, i zgłosiły się tuż przed upłynięciem terminu…


Fot. PressFocus