Szerzej otworzyć furtkę

Pięć kolejek przed końcem piłkarze Wisły mają wszystko w swoich rękach. W piątek rozegrają bardzo ważne spotkanie z ŁKS-em.


Dziewięć zwycięstw w jedenastu spotkaniach musi robić wrażenie. W 2023 roku krakowianie mogą się pochwalić średnią 2,45 punktu na mecz – wyższą od wszystkich ligowych rywali, a nawet najlepszej drużyny w kraju, przyszłego mistrza Polski Rakowa Częstochowa (2,31). Nawet po dużych zimowych wzmocnieniach niewielu wierzyło w takie rezultaty, a jeśli marzyli – to po rozczarowującej jesieni nie mówili o tym zbyt głośno.

Twardo stąpający po ziemi trener Radosław Sobolewski przyznał niedawno, że szykował „Białą gwiazdę” do wiosny z myślą, że z dużym prawdopodobieństwem o ekstraklasę trzeba będzie się bić w barażach. – Furtkę do bezpośredniego awansu otworzyliśmy sobie podczas rozgrywania tej rundy. Fantastycznie, że nadal mamy szansę. Będziemy robili wszystko, by awansować bezpośrednio. Celem jest awans i jak trzeba będzie rozegrać dwa dodatkowe mecze, to je rozegramy i po prostu musimy wygrać – powiedział.

Kluczowa faza sezonu

Do beczki miodu trafiły w kwietniu dwie łyżki dziegciu. To wyjazdowe porażki z Puszczą Niepołomice i Ruchem Chorzów, czyli drużynami, które również walczą o promocję do wyższej ligi. Wiślacy nie potrafili się przeciwstawić fizycznej grze rywali – zwłaszcza „Niebieskim”. – Byliśmy trochę przybici, bo przegraliśmy ciężki mecz. Jak nie wykonujemy naszej pracy, albo robimy to zbyt wolno, to przegrywamy. Zwycięstwo z Chojniczanką pozwoliło nam odbudować energię, więc na ŁKS jedziemy po wygraną. Póki jest możliwość, chcemy awansować bezpośrednio – mówi Igor Łasicki, kapitan trzeciej drużyny I ligi.

Jutrzejszy mecz z w Łodzi powinien się różnić od tych w Niepołomicach i Gliwicach. Zespoły Kazimierza Moskala zawsze stawia na ładny dla oka styl, utrzymywanie się przy piłce, wyprowadzanie jej od tyłu. Na boisku powinno być więcej składnych akcji, a mniej walki wręcz.

– Nasz sztab bardzo dobrze analizuje przeciwników i w tygodniu wszystko nam przekaże. Mam nadzieję, że z ŁKS-em będziemy grać swoją, szybką piłkę, i wygramy. Każdy wie, że wchodzimy w kluczową fazę sezon – podkreśla środkowy obrońca.

Nie może strzelić

Niespełna 28-letni piłkarz po sobotniej wygranej nie był do końca zadowolony ze swojego występu. Rzeczywiście, można mieć do niego dwa zarzuty. Martwi go, że na wiosnę nie może strzelić gola. Przeciwko Chojniczance w pierwszej połowie zmarnował bardzo dobrą okazję, by dać krakowianom prowadzenie po uderzeniu głową.

– Nie mogę strzelić, nie wiem, co się dzieje. To była „setka”! Zwiodłem przeciwnika i zostałem sam na piątym metrze. Muszę się obudzić! – uważa Łasicki. W drugiej połowie obejrzał żółtą kartkę za faul w środku pola. Niepotrzebnie zaatakował rywala, bo byli kilkadziesiąt metrów od bramki, a Wisła prowadziła i miała mecz pod kontrolą. Było to jego siódme napomnienie, więc cięży nad nim pauza. – Poszedłem mocno na wślizgu. Byłem przekonany, że wybiję. Niestety tak się nie stało – tłumaczy się ze złej decyzji.


Na zdjęciu: Igor Łasicki uważa, że po zwycięstwie z Chojniczanką drużyna odzyskała energię.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus