Igrzyska Olimpijskie. Narodziny gwiazdy

Bytomska dżudoczka Beata Pacut bez fałszywej skromności mówi po co jedzie do stolicy Japonii!


Dawno, dawno temu, w drugiej połowie XX wieku, na życiowej drodze pewnego bytomianina miało stanąć Tokio. A trzeba koniecznie dodać, że nie było jeszcze internetu, co dla tej historii ma kolosalne znaczenie. Nasz bohater poszedł więc na bytomski dworzec i poprosił o bilet do Tokio.

– Niech pan jedzie do Katowic, bo u nas to będzie trudno… W Katowicach usłyszał:

– Może w japońskim konsulacie w Krakowie?, a w Krakowie:

– Niech pan jedzie do Warszawy do ambasady. W stolicy Japonii bytomianin w końcu się znalazł, ale martwił się jak wróci. Z duszą na ramieniu podszedł do okienka i rzekł:

– Chciałbym jechać do Bytomia; na co po japońsku uśmiechnięta pani zapytała: – Przez Godulę czy przez Rojcę?

Ta historia mogła krążyć gdzieś pod sufitem sali konferencyjnej Biura Promocji Bytomia w sobotnie przedpołudnie, podczas briefingu poświęconego Beacie Pacut, dżudoczce miejscowego GKS-u Czarni i olimpijce za moment udającej się do Tokio. I znów dygresja – briefing to z angielska konferencja prasowa, choć z założenia krótka, ale ta sobotnia była mocno nietypowa – bez stołu prezydialnego dla głównych uczestników i bez pytań z sali, co skwitowano stwierdzeniem, iż i tak potem są wywiady w bardziej kameralnej atmosferze. Kameralna to właściwe określenie, bo były telewizje, ale także radio, prasa i internet. Być może zwrot z pozoru frazeologiczny – konferencja prasowa – trzeba będzie podzielić na kilka bardziej szczegółowych odnóg… Jednak nazwanie, choć tylko sporadyczne, sobotniego wydarzenia pożegnaniem – nawet jeśli tylko przed wylotem na igrzyska – było nadużyciem.

To raczej było powitanie – nowej gwiazdy na sportowym niebie. Przypomnijmy, że 25-letnia Beata Pacut jest tegoroczną mistrzynią Europy w wadze 78 kg oraz 10. w światowym rankingu, a briefing na jej cześć otworzył wiceprezydent Bytomia, Michał Bieda, który przekazał dobre słowo od prezydenta Mariusza Wołosza, ale też i od siebie. Były prezenty, upominki, kwiaty dla olimpijki, ale również dla jej trenera, jednej z kilku klubowych legend, Roberta Krawczyka. Swoje upominki dla Beaty Pacut przekazała również Pani Senator RP, Halina Bieda (zbieżność nazwisk z wiceprezydentem nieprzypadkowa – to jego mama). Z gratulacjami i bibelotami przybyli także na co dzień dbający o sportowy komfort dżudoków klubowi działacze – wiceprezes Czarnych, Wiesław Czekaj, i członek zarządu, Paweł Zagrodnik.

W wywiadach z przyszłymi olimpijczykami trudno uciec od pytania na temat ich oczekiwań wobec startu na igrzyskach i tu Beata Pacut była zdecydowana:

– Jadę do Tokio po medal. Mistrzostwo Europy i drugie miejsce na Grand Slam upewniły mnie, że naprawdę mogę wygrać z każdą zawodniczką. Widzę efekty mojej ciężkiej pracy. Potrzeba odrobiny szczęścia przy losowaniu i dobrego samopoczucia w dniu walki. Fajnie, że będzie ze mną trener Robert Krawczyk. Doda mi otuchy, czuję się z nim pewniej, dzieli się swoimi doświadczeniami i mogę się uczyć na jego błędach. Jestem zaszczepionym ozdrowieńcem, przez co moje szanse rosną, choć przecież nie wiemy, czego tam możemy się spodziewać…

Po wywiadach i czasie dla fotoreporterów Beata Pacut podpisała wiele swoich zdjęć i już… mogła oddać się ostatnim przygotowaniom do wyjazdu. Wszyscy sportowcy wiedzą, że droga na igrzyska olimpijskie bywa długa i pełna zakrętów, a dla niektórych jest wręcz nieosiągalna, jednak przed każdym olimpijczykiem jest dzień X, w którym wystartuje, a potem powrót, choćby tylko tak po ludzku zwykle łatwiejszy od wyjazdu, ale oby jak na skrzydłach, czego Beacie Pacut i wszystkim innym olimpijczykom serdecznie życzymy!


Na zdjęciu: Beata Pacut upominki od wiceprezydenta Bytomia Michała Biedy już otrzymała, a obdarowywany jest jej trener Robert Krawczyk, w przeszłości wybitny dżudoka.

Fot. Hubert Klimek/UM Bytom