II liga. To nie obligo, a rekomendacje

Rozmowa z Wojciechem Zającem, prezesem II-ligowej Resovii i wiceprezesem Drugiej Ligi Piłkarskiej.

Jakie są pana odczucia po lekturze wstępnego planu PZPN mającego doprowadzić, że kluby I i II ligi znów będą grały o punkty?
Wojciech ZAJĄC:
– To, że wszyscy chcemy grać, jest jasne. Po to istnieją kluby sportowe. Ale czy to są realne zalecenia, które kluby będą w stanie wprowadzić w życie? Mam mieszane odczucia. Wszystko i tak będzie uzależnione od decyzji rządowych, administracyjnych, otwarcia stadionów, za którym mogą pójść rozporządzenia PZPN.

Co pana najbardziej niepokoi?
Wojciech ZAJĄC: – Martwi, że pełna odpowiedzialność za to wszystko spada na kluby. Klub ma dopilnować, by zawodnik nie był zarażony, klub ma dopilnować raportowania, wszelkich zaleconych kwestii organizacyjnych, bezpieczeństwa stref wyjścia, wejścia.

Z jednej strony oczywiście to rozumiem, ale z drugiej mam obawy, czy wszystkie kluby dadzą radę spełnić zalecenia. Zakładam, że jedni będą tego rygorystycznie przestrzegać, drudzy nie. Chyba każdy zadaje sobie pytanie, co będzie, jeśli jeden zawodnik będzie miał pozytywny wynik testu? W zaleceniach jest napisane, że zostanie to potraktowane jak kontuzja, ale nie wiemy, jak zachowa się sanepid.

Wciąż nie wiadomo, kto miałby zapłacić za testy na koronawirusa…
Wojciech ZAJĄC: – To kwestia jasna. Kluby na pewno nie będą płacić za testy. Nie wyobrażam sobie tego. Te koszty musi pokryć PZPN.

We wtorek kluby otrzymały dokument głoszący, że 14-dniowa izolacja oraz obowiązek składania raportów w I i II lidze obowiązuje od czwartku. Ruszyliście?
Wojciech ZAJĄC: – Natychmiastowe wprowadzenie izolacji było nierealne. Część zawodników była u siebie w domach, trudno było ich z dnia na dzień ściągać do Rzeszowa. Za szybko się to dzieje. We wtorek wieczorem przyszło pismo, a od czwartku należało stosować przepisy… Trzeba się nad tym mocno pochylić.

Zdaję sobie sprawę, że te zalecenia to nie obligo, a rekomendacja. Nie można klubu do niczego zmusić – można jedynie rekomendować, jak postępować, by zminimalizować ryzyko. No i właśnie – to tylko minimalizacja. Nikt nikogo nie zapewni, że stosując obostrzenia, unikniemy zakażeń.

Czytaj jeszcze: Jak wskrzesić zaplecze?



Ale chyba warto podjąć próbę powrotu?
Wojciech ZAJĄC: – Pojawiają się głosy, że idąc taką drogą możemy zepsuć dwa sezony – ten i przyszły. Nie wiemy, kiedy start nowego. Nadal nie mamy klarownych wytycznych, jak postępować z lipcem. Co z wygasającymi 30 czerwca kontraktami? Niby jest jeszcze trochę czasu, ale trzeba o tym myśleć, szukać odpowiedzi na wiele pytań.

Kluby mają burze mózgów, są spotkania, próbuje się wcielić ten plan w życie. Zobaczymy też, jak do tego podejdzie I liga. Tam kluby są lepiej zorganizowane, trzeba spoglądać, jakie mają argumenty i sposób działania.

Boi się pan, że w I czy II lidze nie wszyscy będą w stanie dostosować się do zaleceń?
Wojciech ZAJĄC: – Nawet jeśli tak będzie, to przecież nie można go ukarać. Licencji się temu komuś nie zabierze. Dokument PZPN został sporządzony jakby kompletnie nie patrząc na infrastrukturę i poziom organizacji II ligi.

Uważam, że należałoby najpierw to wszystko przetestować na poziomie ekstraklasy. Tam kluby już idą w tym kierunku, zobaczymy czy egzamin będzie zdany. Potem można stosować to w niższych ligach. A wiemy dobrze, że nie ma czasu… Możemy tylko żałować, że tak późno zostało to wprowadzone.

Skoro w marcu podejmowaliśmy decyzję, przy 30 zakażeniach w skali kraju kluby bały się grać, to jak zachować się teraz, gdy zakażonych jest 10 tysięcy, a przyrost zachorowań wynosi kilkaset dziennie? To ciężkie tematy, wymagają przemyślenia, a czasu na przeciąganie liny nie ma.

Co teraz?
Wojciech ZAJĄC: – Uważam, że kluby powinny się jasno określić, czy są w stanie spełnić wymogi, wdrożyć plan. Jeśli tak – to fajnie, jeśli nie – to ustalić, czy odrzucają go w całości, czy jednak zamierzają do części obostrzeń się zastosować. Jeden klub się podporządkuje, a pojedzie na stadion drugiego, gdy podejście jest mniej restrykcyjne. I co? Ktoś się zakazi i będzie potem po sądach skarżył?

Zawodnicy siedzą w domach i trafia ich szlag, a prezesi już nie wiedzą, jak łatać budżety, dlatego fajnie, że jest plan powrotu, bo wszyscy chcemy grać. To wszystko musi mieć jednak ręce i nogi.


Fot. podkarpacielive.pl