Ile i za co? Dyrygent usłyszał wołanie

Wojciech SZCZĘSNY (45 minut) – 6
Można sobie darować rozwlekłe dywagacje na temat tego, kto i dlaczego powinien rozpocząć w bramce mecz z Senegalem. Będzie to Wojciech Szczęsny. Selekcjoner ufa mu bezgranicznie, o on tę wiarę starannie pielęgnuje. Dał tego kolejny dowód wczoraj. Trzy próby i trzy zaliczone bezbłędnie. Najpierw dwa obronione strzały, potem przytomne wyjście na samotnie szarżującego Koreańczyka. Marka bez rysy.

Łukasz PISZCZEK (45 minut) – 4
Tak niemrawo w drużynie narodowej nie poczynał sobie już dawno. W niegroźnej sytuacji posłał piłkę na aut, co do niego niepodobne. Po jego błędzie w ustawieniu rywale oddali pierwszy celny strzał. A potem zaliczył prostą stratę, zakończoną bardzo niebezpieczną kontrą Koreańczyków. Sporo „paragrafów” jak na trzy kwadranse.

Kamil GLIK (67 minut) – 6
Żandarm na posterunku. Z surowym obliczem pilnował spokoju w polu karnym i nie tolerował najmniejszych przejawów zakłócenia porządku. Kiedy spóźnił się z interwencją w środku pola, perfekcyjnie zaasekurowali go koledzy. A gdy zabrakło go na placu gry, zaczęło się dziać źle. Momentami bardzo źle.

Michał PAZDAN (90 minut) – 5
Przyznał się otwarcie, że ustawienie z trójką defensorów to dla niego nowość, ale na murawie z gracją tym słowom długo zaprzeczał. Miło było popatrzeć na perfekcję jego poczynań, bo niemal każdą piłkę zagrywał z pietyzmem. Jednym przytomnym podaniem przez dwie formacje potrafił momentalnie uruchomić atak biało-czerwonych. W roli szefa defensywy nie wypadł jednak tak poprawnie jak Glik. Przy golu na 2:2 za ofiarnością interwencji nie poszła efektywność.

Artur JĘDRZEJCZYK (90 minut) – 5
„Jędza” i „Kocioł czarownic” – to się nawet ładnie komponowało. Tyle że tylko na papierze. Na boisku oglądaliśmy średnio udany eksperyment. A ujmując istotę sprawy precyzyjniej – ciekawostkę. Bo Jędrzejczyk dublujący pozycję prawoskrzydłowego to obrazek niecodzienny. Nie czuł się z tym najlepiej, choć raz do sytuacji strzeleckiej doszedł. Dobra wiadomość dla niego i dla nas? W czerwcu na pewno takiego zestawu obowiązków nie będzie musiał dźwigać. Odetchnął, gdy w końcowej fazie spotkania mógł skupić się już tylko na defensywie.

Taras ROMANCZUK (61 minut) – 5
Miał prawo do debiutanckiej tremy, ale z niego nie skorzystał. W pierwszych minutach najchętniej zagrywał wprawdzie do tyłu, ale potem nabrał śmiałości i interweniował coraz pewniej. Otrzymanej szansy nie zaprzepaścił. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że zrobił na razie niewiele, by znaleźć się w samolocie do Rosji. Prolongował jednak kredyt zaufania, a to już całkiem niemało.

Krzysztof MĄCZYŃSKI (90 minut) – 6
Główna składowa noty to asysta przy bramce na 2:0. Było w tym zagraniu trochę szczęścia, ale liczy się słuszny zamysł i efekt finalny. To nie był jednak ten „Mąka”, który potrafi rządzić i dzielić w środku pola.

Maciej RYBUS (84 minuty) – 6
Swobodny drybling, „siatka” na rywalu, centra w pełnym biegu. Do tego fizyczna harówa na całej długości boiska. Takiego Rybusa znamy i cenimy. Gdyby jeszcze dośrodkowywał równie dobrze jak Rafał Kurzawa, mielibyśmy na lewy korytarz boiska piłkarza najwyższej klasy. Z finałów Euro 2016 wykluczyła go kontuzja. Wczoraj pokazał, jak bardzo nie chce opuścić drugiej wielkiej imprezy z rzędu.

Piotr ZIELIŃSKI (90 minut) – 8
Dyrygent i egzekutor. Nie żądamy niczego więcej. Wszystkie cięgi, jakie zbierał od nas do tej pory, były wołaniem o taki dzień, jaki zdarzył się właśnie wczoraj. Wciąż notuje jeszcze przestoje, ale to już nie tylko „talent i potencjał”. Nareszcie stoją za nim liczby! Zanim trafił do siatki, zademonstrował dwa kapitalne podania – oba otwierające drogę do bramki. Nie szkodzi, że tym razem jeszcze niewykorzystane. Na to przecież z takim utęsknieniem w jego wykonaniu czekaliśmy. Coraz lepiej spisuje się też w destrukcji. Wczoraj potrafił odebrać piłkę niczym rasowy defensywny pomocnik. I na deser – gol na wagę triumfu. Chcemy wierzyć, że z dobrej drogi już nie zejdzie.

Kamil GROSICKI (90 minut) – 8
Skoro tak spisuje się w słabszej formie, to już dziś blady strach paść musi na tych, którzy staną z nim twarzą w twarz w czerwcu. Wczoraj pokazał, że „Grosik” to nie tylko turbo. Z dwóch kapitalnych dośrodkowań do „Lewego” jedno zamieniło się w asystę. Pierwszej sytuacji sam na sam z koreańskim bramkarzem nie spożytkował, ale drugą wykorzystał już dokładnie tak, jak piszą o tym w podręcznikach. Tak na marginesie – w meczu z Nigerią Kurzawa centrował idealnie głównie w gąszcz, wczoraj Grosicki idealnie w punkt. Różnica tylko z pozoru subtelna.

Robert LEWANDOWSKI (45 minut) – 6
Nie zaczął dobrze. Zmarnował setkę, potem głową z kilku metrów trafił tylko w bramkarza. I kiedy wydawało się, że to jest „Lewy” z początkowej fazy finałów Euro 2016, zrobił swoje. To jego pierwsza bramka na Stadionie Śląskim. Dziękujemy i czekamy na kolejne egzekucje.

Łukasz SKORUPSKI (45 minut) – 4
Na aplauz publiki zasłużył pierwszą interwencja, gdy obronił mocny strzał rywala z pola bramkowego. Później w podobnej sytuacji uchronił nas od straty gola jeszcze raz. Czystego konta zachować jednak nie zdołał. Wina za stracone bramki? Raczej dyskusyjna. Ale rozgrzeszenia nie będzie.

Thiago CIONEK (45 minut) – 4
Już w pierwszym kontakcie z piłką bliski był… asysty przy bramce dla rywali. Uratował go świetnie ustawiony Skorupski. Potem wszedł na swój poziom, ale dwa gole rywali pośrednio muszą obciążać również jego konto.

Łukasz TEODORCZYK (45 minut) – 3
Twardy i bezkompromisowy. Z przodu jednak bez pomysłu na skuteczną finalizację natarcia.

Arkadiusz MILIK (29 minut) – 3
Po medycznej traumie, jaką ma za sobą, traktujemy go inaczej. Jeszcze nie wymagamy. Cieszymy się, że wrócił i buduje formę na czerwiec.

Tomasz KĘDZIORA (23 minuty) – 2
Po jego błędzie padł wyrównujący gol. Jeśli pojedzie na mundial, to tylko dzięki perspektywicznej metryce. Dzisiaj do tej układanki nie pasuje.

Rafał KURZAWA (6 minut) – niesklas.