Ile i za co? Papierowe czołgi w odwrocie

Jeśli biało-czerwoni budzą dzisiaj u kogoś strach, to wyłącznie u kibiców, którzy zakładają te same barwy. Rywale, nawet jeśli nie są drużyną z europejskiego topu, nie muszą się niczego obawiać…

Łukasz SKORUPSKI (90 minut) – 5

Do interwencji został zmuszony już w pierwszej minucie spotkania. Kiedy „wypluł” piłkę przed siebie, wydawało się, że to nie będzie jego dzień. Później jednak ani raz nie zszedł poniżej przyzwoitego poziomu. Czujny i skoncentrowany – potrafił w mgnieniu oka wyjść z linii bramkowej na piąty metr i zażegnać niebezpieczeństwo. Po zmianie stron dołożył do tego świetną interwencję na refleks po strzale głową z bliskiej odległości. Za straconego gola winy nie ponosi.

Tomasz KĘDZIORA (90 minut) – 4

Każdy zawodnik ustawiony na pozycji prawego obrońcy siłą rzeczy będzie porównywany do Łukasza Piszczka. Kędziora nie przypominał go w żadnym sektorze boiska. Na swojej połowie zbyt często był niewłaściwie ustawiony. W strefie obronnej rywala? Zaliczył kilka dynamicznych wejść zakończonych centrą bez przyjęcia. Wystarczyło jednak, że akcja toczyła się nieco wolniej, a przeciwnicy radzili sobie z nim jak z przeziębionym kadetem.

Jan BEDNAREK (90 minut) – 3

Nakładał w tym meczu wiele masek. Najlepiej przypasowała mu maska parodysty. Tylko w niej nie zagrał fałszywej frazy. Mógł zapobiec stracie bramki, ale zamiast skutecznie „skasować” natarcie rywala, pozwolił skalę swej bezradności obnażyć do cna. Podobne błędy popełniał w młodzieżowej reprezentacji Polski i najwyraźniej uwierzył, że coś takiego raz na jakiś czas może się zdarzyć. Otóż nie, w drużynie narodowej nie ma prawa się zdarzyć. Jeśli tego nie zrozumie, każdym kolejnym odebranym powołaniem do kadry będzie sobie robił krzywdę. Wprawdzie po jego interwencji piłka nie wpadła później do polskiej bramki po raz drugi, ale swoją notę za występ mógł podnieść w ten sposób tylko o jeden stopień.

Marcin KAMIŃSKI (90 minut) – 2

Próba ponownego ustawienia go na pozycji stopera jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wyglądała na mimowolny sabotaż. To już przecież było. Niemal równo pięć lat temu. W selekcjonerskim debiucie zaufał mu Adam Nawałka i gorzko tego żałował. „Kamyk” wypadł z kadry na długi czas i… zatrzymał się w rozwoju na dobre. Nie jest dzisiaj lepszym piłkarzem niż jesienią 2013 roku. Skompromitował się wtedy i – eufemizm – nie stanął na wysokości zadania również wczoraj. Permanentnie spóźniony, źle ustawiony, przestraszony. Nie potrafił trafić w piłkę nawet nieatakowany przez rywala – widać to było doskonale, gdy ruszył z impetem na futbolówkę i przeciął tylko powietrze. Podobno płakał, kiedy nie pojechał na mundial…

Bartosz BERESZYŃSKI (90 minut) – 3

Wspomnienie piłkarza, który kiedyś wydawał się kandydatem na bocznego obrońcę kadry na lata, powoli zaciera się już w pamięci. Zmienił klub i ligę na silniejszą, niby z każdym miesiącem nabiera na Półwyspie Apenińskim niezbędnego doświadczenia, ale zupełnie nie przekłada się to na jego boiskową wartość. Tym razem w ofensywie praktycznie nie istniał. A w destrukcji radził sobie różnie. Na tyle różnie, że kiedy w czymś na kształt kiwki stracił piłkę, momentalnie poszła bardzo groźna akcja rywali. Szczęśliwie skończyła się niczym…

Przemysław FRANKOWSKI (63 minuty) – 5

Jeden z nielicznych, który wczorajszego występu nie musi się wstydzić. W defensywie zaliczył kilka ważnych interwencji, gdy wydawało się, że za chwilę zrobi się pod naszą bramką naprawdę źle. A do tego jako jedyny potrafił w błyskawicznym tempie przejść z obrony do ataku i zakończyć natarcie celnym strzałem. Trudno było jednak oprzeć się wrażeniu, że mizeria partnerów, którzy bezładnie hasali wokół niego, wyraźnie mu nie służy. No i szkoda, że „Lewy” ograbił go z asysty.

Grzegorz KRYCHOWIAK (90 minut) – 2

W kolejnym meczu reprezentacji wyglądał tak, jakby właśnie zszedł z trasy triathlonu. Kiedyś przynajmniej biegał, dzisiaj głównie człapie. Zawsze pół tempa za wolny – stąd straty, niecelne podania i faule. Tylko uśmiechowi fortuny zawdzięcza, że – jak na razie – nie rodzą się z tego gole dla rywali. Fizycznie coraz słabszy, bo coraz łatwiej przegrywa również walkę wręcz, co wcześniej mu się nie zdarzało. A wszystko to w momencie, gdy skończyły się jego problemy na niwie klubowej. Bezsilność maskuje znakomitymi przerzutami, jednak to zdecydowanie za mało, by zasługiwać na miejsce w wyjściowej jedenastce drużyny narodowej. Odnotujmy, że był bliski asysty, gdy jego centry nie sięgnął Arkadiusz Milik. Ale to tylko zatuszowałoby bumelkę „Krychy”…

Mateusz KLICH (90 minut) – 4

To on oddał pierwszy strzał na bramkę Czechów. Mimo że znajdował się w dogodnej sytuacji, piłka poszybowała niestety nad poprzeczką. Potem zaliczył pierwsze celne uderzenie w naszym zespole. A gdy po zmianie stron czas naglił i goniliśmy wynik, nie panikował, lecz potrafił zdobyć się na techniczną i precyzyjną próbę. Tyle tylko, że to jedynie przebłyski. Pytanie – z czego wynikające. Z sufitu formy własnej czy kolegów z zespołu?

Piotr ZIELIŃSKI (69 minut) – 4

Pierwsza połowa – ładny balans ciałem w okolicy koła środkowego. Druga połowa – kąśliwe uderzenie sprzed pola karnego. Poza tym wiadomo – talent, talent i jeszcze raz talent. I dopóki nie urodzi się podobna „perła”, Piotrek Zieliński będzie śpiewał dwie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego. A po pierwszym gwizdku będzie wyjmował swoje nuty i – jak wczoraj – nie zawsze zdąży je poukładać w coś sensownego tuż za kluczem wiolinowym…

Kamil GROSICKI (78 minut) – 5

W początkowej fazie spotkania zebrał zasłużony aplauz za kapitalne zagranie bez przyjęcia do Mateusza Klicha. To mogła i powinna być asysta. Potem robił dużo wiatru na obu flankach pola karnego rywali. Był jednak jak papierowy czołg, z którym łatwo pobawić się w origami, czyli pozaginać rogi i uziemić. Mimo to ani przez moment nie stracił animuszu – czego nie można powiedzieć o innych, którzy tego samego dnia, w tej samej szatni, założyli takie same uniformy…

Robert LEWANDOWSKI (90 minut) – 4

Siódmy kolejny mecz w drużynie narodowej bez zdobytej bramki. W pomeczowych wypowiedziach nie sprawiał ważenia przesadnie poirytowanego, ale nie ma wyjścia – na razie musi robić dobrą minę do jałowej gry. Miał sytuację bramkową, której nawet nie wypada szacować na procenty. Zamiast jednak skierować piłkę z bliska do pustej bramki, przepuścił ją między nogami, a zaraz potem spalił siarczystym bluzgiem „krzywą” murawę. Jak zwykle zostawił na boisku mnóstwo zdrowia, tyle że to jeden z tych parametrów, którego nie ma potrzeby mierzyć, gdy nie skutkuje boiskowymi profitami. Brawa za chytry strzał z rzutu wolnego w drugiej odsłonie. Trzech na pięciu golkiperów nie dałoby rady. Pavlenka dał…

Jakub BŁASZCZYKOWSKI (27 minut) – 3

W roli dżokera tym razem zespołu nie zbawił. Kilka razy próbował szarpnąć, ale ponad przeciętność nie zdołał się wychylić. Jeśli chce odegrać czołową rolę w eliminacjach mistrzostw Europy, zimą musi zmienić klub.

Damian KĄDZIOR (21 minuty) – 4

Na murawie przebywał niewiele minut, ale wystarczająco długo, by pokazać brak kompleksów i nadmiernego respektu wobec rywala. Kiedy dostał piłkę, zawsze miał pomysł, co z nią zrobić. Widać, że jego pozycja w Dinamie Zagrzeb jest więcej niż dobra.

Arkadiusz MILIK (12 minut) – niesklas.