Ile i za co? Respekt nie dławił

Biało-czerwoni nie ulękli się gościny u aktualnych mistrzów Europy. To jeszcze nie był zespół, na który czekamy. Ale już taki, który pozwala z nadzieją pomyśleć o wiosennym starcie eliminacji Euro 2020.

Wojciech SZCZĘSNY (90 minut) – 5
Obciążanie go częścią winy za utratę gola nie byłoby wobec niego do końca fair. Należy mu się jednak przygana za te momenty, gdy niedokładnie wprowadzał piłkę do gry, decydując się na dalekie zagrania pod obie linie boczne. W drugiej połowie w zasadzie nie był niepokojony.

Tomasz KĘDZIORA (90 minut) – 6
Bez wątpienia jego najlepszy mecz w drużynie narodowej. Nie wynika to jednak z genialnej formy w Guimaraes, lecz z mizernej dyspozycji w poprzednich występach. Wczoraj stanął na wysokości zadania. Ustrzegł się poważniejszych potknięć w defensywie i był o krok od wpisania się na listę strzelców, gdy po jego uderzeniu głową piłka zatrzymała się na poprzeczce.

Thiago CIONEK (90 minut) – 6
Bardzo szybko zarobił żółtą kartkę i niemal przez całe spotkanie musiał grać „pod prądem”. Jeszcze przed upływem kwadransa Twitter zaczął go linczować, ale on zrobił wszystko, by zagrać swoim adwersarzom na nosie. Z każdą minutą czuł się na murawie coraz pewniej. Nie tracił koncentracji ani na moment, potrafił odebrać piłkę bezpardonowym atakiem poza polem karnym i bardzo udanie asekurował prawą flankę defensywy. Po zmianie stron zawsze był tam, gdzie robiło się gorąco.

Jan BEDNAREK (90 minut) – 6
Przez pięć dni, jakie minęły od meczu z Czechami, zdążył przejść reinkarnację. Tym razem rozumiał doskonale rangę drużyny, w której występuje. W pierwszej połowie nie zawsze interweniował nieskazitelnie, ale z reguły był bezbłędnie ustawiony i kilka razy gasił pożar bliżej lewego korytarza, którym Portugalczycy atakowali częściej. Żółtą kartkę obejrzał niesłusznie. W drugiej odsłonie nie zszedł poniżej poziomu, który sam sobie wyznaczył zaraz po rozpoczęciu spotkania.

Bartosz BERESZYŃSKI (90 minut) – 5
Widać, że po lewej stronie formacji obronnej nie czuje się najlepiej. Nie dał sobie w kaszę dmuchać, ale parę razy znajdował się w poważnych opałach. Może być ważnym ogniwem tego zespołu, tyle że niekoniecznie w tym sektorze boiska, w którym widzi go selekcjoner.

Kamil GROSICKI (79 minut) – 5
Tym razem wyszedł na murawę z kapitańską opaską na ramieniu. Specjalnie mu nie ciążyła, ale i nie uskrzydliła go w takim stopniu, jakiego mieliśmy prawo oczekiwać. Mógł zaliczyć asystę – to po jego centrze Kędziora główkował w poprzeczkę. Po przerwie „Grosik” huknął z półwoleja nad bramką i… to było wszystko, czym tego dnia nas uraczył.

Grzegorz KRYCHOWIAK (90 minut) – 4
Przez pierwsze trzy kwadranse wydawało się, że znów niczym nie zaskoczy. Wolny i długimi fragmentami bezproduktywny. Nawet długie przerzuty, które wcześniej wykonywał perfekcyjnie, tym razem pozostawiały wiele do życzenia. Inna rzecz, że decydował się na nie rzadziej niż choćby w czwartek. W drugiej odsłonie przeszedł jednak ożywczą metamorfozę. Miał piłkę na głowie po rzucie rożnym i mógł dać nam prowadzenie, ale uderzył niecelnie. Zaliczył jednak parę przechwytów w kluczowym momentach akcji Portugalczyków.

Mateusz KLICH (90 minut) – 3
Po jego błędzie gospodarze otworzyli wynik spotkania, co na jego notę musi wpłynąć wybitnie destrukcyjnie. Później szukał rozgrzeszenia, ale bez powodzenia. Odnotujmy tylko, że to po jego przytomnym podaniu sam na sam z portugalskim bramkarzem wyszedł Przemysław Frankowski.

Piotr ZIELIŃSKI (90 minut) * – 5
Do przerwy udawał, że w Guimaraes go nie ma. Mignął tylko raz, może dwa, jak gdyby na moment zgubił czapkę-niewidkę. Po przerwie nadal nie potrafił wcielić się w rolę dyrygenta. Ale nareszcie był dla zespołu pożyteczny. Po indywidualnym natarciu oddał groźny strzał sprzed pola karnego. Gdyby próba była bardziej precyzyjna, opuszczalibyśmy Półwysep Iberyjski jako zwycięzcy.

Przemysław FRANKOWSKI (90 minut) – 7
Najlepszy w polskim zespole. W początkowej fazie spotkania głównie faulował, później wyrównał rytm gry i regularnie siał zamieszanie na połowie rywala. Ponownie imponował przy tym ponadprzeciętna dynamiką, którą mógłby obdzielić przynajmniej trzech innych partnerów z zespołu. Po jego agresywnym wejściu skrzydłem rywale byli bliscy bramki samobójczej. I to on zagrywał do Arkadiusza Milika w akcji, po której mieliśmy rzut karny. Po zimowym antrakcie to będzie jedna z najważniejszych postaci drużyny narodowej.

Arkadiusz MILIK (90 minut) – 7
Był bliski otwarcia wyniku po szarży na będącego w opałach Beto. Rzadko cofał się w okolice linii środkowej, ale jeśli już się tam znalazł, potrafił zaliczyć dobry odbiór i wyprowadzić atak. Najważniejsze jednak, że wygrał wojnę nerwów, gdy rosyjski arbiter nakazał mu ponowne podejście do rzutu karnego. Był zdeprymowany, ale nie zawiódł. Wcześniej sprytnie sprowokował rywala do faulu po dobrym wejściu w „szesnastkę”. Na przestrzeni 90 minut nie był tak przebojowy jak Frankowski, ale zasłużył na taką samą notę. To dzięki jego trafieniu jesteśmy w gronie rozstawionych drużyn przed losowaniem eliminacji Euro 2020. Niczego więcej wczoraj nie pragnęliśmy…

Jacek GÓRALSKI (15 minut) – niesklas.

Damian KĄDZIOR (11 minut) – niesklas.

Damian SZYMAŃSKI (1 minuta) * – niesklas.

* zmiana dokonana w doliczonym czasie gry

 

Portugalia – Polska – 1:1 (1:0)

1:0 – Andre Silva, 34 min, 1:1 – Milik, 65 min (karny)